Szarak
Przerabiałem zarówno stany lękowe, jak i potężne problemy ze snem, więc się wypowiem, a co.
Doraźnie polecam krople CBD - nie uzależniają, nie mają skutków ubocznych, a bardzo fajnie wyciszają układ nerwowy. Miodnie mi się po tym śpi - od czasu do czasu zapodaję je sobie po ciężkim dniu, gdy mam kołowrotek w głowie.
No a docelowo musiałbyś dojść do przyczyny takiego stanu rzeczy.
Przyczyna jest generalnie mówiąc zawsze jedna - nie dopuszczasz do siebie pewnych uczuć, podświadomie uznajesz je za “złe”, “niewłaściwe”, reagujesz na nie lękiem, który następnie obsługujesz poprzez mechanizmy obronne. Spróbuję to wyjaśnić najprościej jak potrafię.
Generalnie sam lęk jest w porządku - jego funkcją jest ostrzeganie nas przed niebezpieczeństwem, mobilizowanie organizmu do walki lub ucieczki, no ale o ile jest to wskazane w sytuacji, gdy goni nas tygrys lub banda zwyroli, o tyle jego uruchamianie się w sytuacji, gdy poprzez nas chce się wyrazić smutek lub złość już wskazane nie jest - w ostatecznym rozrachunku czujemy go bowiem cały czas, bo przed uczuciami nie da się uciec. Podkreślę to jeszcze raz - uznajemy podświadomie, że jakieś nasze uczucie jest zagrażające dla nas w takim samym stopniu jak wspomniany wyżej tygrys. Ten schemat powstał w naszym dzieciństwie, gdy pewne nasze uczucia budziły niepokój u naszych rodziców i spotykały się z ich dużym sprzeciwem - i o ile wtedy pomogło nam to zbudować jakieś poczucie bezpieczeństwa (zaadoptowaliśmy się do trudnych warunków naszego dzieciństwa), o tyle w dorosłości stosowanie tej taktyki powoduje depresje, nerwice itd.
Od uczucia i powstającego w wyniku ich niewyrażania lęku uciekamy w przeróżne mechanizmy obronne (schemat wygląda następująco: uczucie -> lęk -> mechanizm obronny). To wszelkiego rodzaju intelektualizacje (“nie mam prawa być zły na ojca za to, że mi przypierdolił, należało mi się”), zaprzeczanie (“nie poczułem nic w momencie, gdy ojciec mi przypierdolił”), uciekanie w racjonalizacje (“nie jest mi smutno, że Grażynka ode mnie odeszła, jak nie ta to inna”), fantazjowanie (“nie jest mi smutno, że Grażynka odeszła i mówi, że nie chce mnie znać, ona przecież do mnie wróci, jesteśmy na siebie skazani”) i tysiące innych (choćby słynne “chłopaki nie płaczą” czy “złość urodzie szkodzi”). Twój własny wizerunek, wizja samego siebie jako silnego, twardego faceta może być jednym wielkim mechanizmem obronnym.
Sam tego możesz nie rozpracować - terapeuta najpierw powinien odkryć Twoje mechanizmy obronne, te przekonania, które obsługują Twój lęk i powodują objawy, potem nauczyć Cię regulować swój lęk (rozwinąć u Ciebie obserwujące ego - tego “Ciebie”, który potrafi obserwować swój lęk i jego objawy w ciele, już sama ich spokojna obserwacja powoduje, że lęk się zmniejsza), a następnie, gdy lęk już będzie na znośnym poziomie (tzn. gdy będzie osadzony w mięśniach poprzecznie prążkowanych, a nie gładkich) badać uczucia i wchodzić w nie głęboko - aż to, co chciało być wykrzyczane/wypłakane zostanie wykrzyczane/wypłakane. I wtedy stany lękowe ustępują. Been there done that.
Patrząc na Ciebie widać, że z agresją czy złością problemu raczej nie masz, ale zapewne nie przepadasz za uczuciami smutku, rozpaczy, bezradności, bezsilności, strachu. To bardzo ważne stany konfrontujące nas z rzeczywistością, z naszym człowieczeństwem, na nasze nieszczęście “prawdziwy mężczyzna” zgodnie z wdrukami kulturowymi nie ma prawa do ich przeżywania - ma być silny, twardy, “męski”, dzielny, agresywny. Terapia uczy Cię bycia mężczyzną kompletnym - to nie jest tak, że masz się wyrzec męskich cech i ciągle płakać, przeciwnie - masz zyskać dostęp do jak najszerszych możliwości reagowania na otaczającą Cię rzeczywistość - wkurwiać się, gdy coś Cię wkurwia, doświadczać bezsilności, gdy “nic się nie da zrobić”, adekwatnie reagować na stratę itp. Taka zmiana wymaga dużej odwagi, bo większość z nas boi się słabości (czego efektem jest powszechny u nas alkoholizm, pracoholizm itd.). Sam się tego bałem i miałem duże opory w dopuszczeniu do siebie smutku. Nie miałem nawet pojęcia ile we mnie jest rozpaczy.
Także docelowo terapia, najlepiej w nurcie psychodynamicznym - dłużej trwa niż CBT, ale w odróżnieniu od tej drugiej (gdzie ryzyko nawrotów jest bardzo duże) prawidłowo przeprowadzona pomaga w sposób trwały, pokazując Ci, że zawsze masz wybór - albo ucieczka w mechanizm obronny albo czucie. Póki co jesteś zdany na automatyzm, na razie wszystko dzieje się poza Twoją świadomością.