MalVina Jedyne co można w takiej ciężkiej sytuacji to pić dużo melisy, łyknąć jakąś ziołową na nerwy, w skrajnych przypadkach szukać terapeuty (nawet i na początku “drogi”, żeby się nie rozsypać).
W sumie, rozwody to już dość oklepany temat. Zastanawiam się czy istnieją terapeuci, albo specjaliści, którzy pomagają przechodzić przez dosłownie to konkretne doświadczenie życiowe. W końcu są specjaliści, którzy pomagają z żołnierzom z PTSD, to czemu nie ludziom, którzy się rozwodzą..
Sydney Mam nadzieję, ze aż taką kurwą nie będzie, żeby w imię małostkowej chęci “zemsty” poświęcić dzieciaki.
To już będzie test na prawdziwy charakter i priorytety kobiety. Nie koniecznie musi się okazać mściwą suką, ale jak wszyscy dobrze wiemy prawdopodobieństwo jest nawet dalekie od “nie zerowego” 🙂
Pamiętam, że jak się rozstawałem z byłą, to proces rozstawania wpłynął na nią źle. Tak, że o ile na początku, jako “dobry chłopak” miałem bardzo duże wątpliwości, to po jakimś czasie jej zachowania bardzo uprościły mi sprawę. Tak, że nigdy nie miałem już wątpliwości, że to była dobra decyzja..
Imbryk Jeśli żona tylko blefowała to podrą tą jej ugodę, chwycą się za ręce i usiądą pooglądać “Małą Syrenkę” na Disney+.
No dokładnie też tak myślę. Bardzo możliwe, że żona po prostu “tak pierdoli”, ale sprawę trzeba wziąć jak najbardziej poważnie, bo potencjalne konsekwencje są zbyt duże. I skoro rozwód już się pojawił na tapecie, to jeśli odrobisz dobrze pracę domową, to kupujesz sobie święty spokój, na potencjalne kolejne takiego typu zagrywki. Chyba nie ma nic gorszego niż niewiedza, bo zostaje Ci wtedy jedynie strach. Wszystko poniżej “worst case scenario” to swojego rodzaju wygrana.
Nieogradowany Sydney Żadnych ugód, ona pod płaszczykiem ugody chce go zwyczajnie wyjebać na hajs.*
A tu się akurat nie zgodzę. Trzeba po prostu policzyć co się BARDZIEJ OPŁACA. Za spokój, “wolność” i “dobro dzieci” warto zapłacić pieniędzmi.
Myślę, że tak jak koledzy już wspomnieli. Jeśli prawnik powie, że nie ma szans w sądzie, żeby ugrać coś więcej, to ugodę można podpisać, no bo czemu nie brać jak dają. Ale to porozumienie musi być po prostu atrakcyjne dla mężczyzny.
I jeśli będzie miało jakieś znamiona “wyjebania na kasę” to pokazać środkowy palec.
Colemanka Ale przy założeniu, ze gość został kompletnie zaskoczony (w co tez do końca nie wierze szczerze mówiąc, bo przecież związek musiał się już psuć wcześniej) to musi mieć ‘chwile’ na oprzytomnienie
Wiesz, jak się ma mieszkanie, dzieci i żona marudzi, to nawet jak wspomni czasem o rozwodzie, to może nie być do końca brane na poważnie. Wiesz, każdy musi wstawać do pracy, zajmować się dziećmi, rozwód jest tu potrzebny dodatkowa dziura w głowie.. Dlatego, jak już żona proponuje konkretny “action plan” w postaci “decyzja albo rozwód” to jest to w pewnym sensie zaskoczenie. To trochę tak jak Cię ktoś podkurwi i masz ochotę go zastrzelić, a faktycznie kogoś zastrzelić.. to jakby dwie drastycznie różne bajki..
leto No jak się z tym czujecie? Ruchasz pannę, już prawie dochodzisz, a nagle coś Ci się przypomina, i mówisz: ej Grażka, a przelałaś Mietkowi w tym miesiącu tą stówkę już?
To brzmi jak “abonament” za święty spokój. I chyba faktycznie tak jest. Jeśli dasz coś “łatwo”, to żądania nie ustąpią, a nawet mogą się nasilić, “skoro poszło tak łatwo”.