Colemanka Bo częścią tej szopki jest udawanie przed wszystkimi, ze nałogu nie ma. Ale kurna pic w pracy (zdalnej), w której trzeba cały czas odbierać telefony, to już jazda bez trzymanki. Jak to zobaczyłam to mnie zmroziło.
Skąd potrzeba ‘‘mesjanizmu’’ w Tobie?
Nikt Cię nie prosił o ingerencje.
Nałogowiec ma dwa wyjścia jeśli chodzi o skończenie z nałogiem
Totalne upodlenie, czyli zejście na samo dno
Albo chęć wewnętrzna do zrobienia kroku w przód
Oba wynikają z jego wnętrza i są aktem własnej woli
Jedno z drugiego wynika
Zmuszanie pośrednie bądź bezpośrednie, zawsze wywołuje opór
Nałogowiec myśli inaczej, jego nałóg to ucieczka od czegoś, kiedy sam nie zechce, a inni będą wiedzieć co dla niego lepsze, to będzie pił więcej.
Dlaczego?
Dlatego że w piciu czuje się bezpiecznie, a wyjście z tego stanu za sugestią innych, wyrywa go z tej strefy komfortu, pozornej którą stworzył nałóg
Nie po to uciekał całe życie w chlanie, by teraz stanąć ‘‘nagi’’ i skonfrontować się ze swoim problemem, konfrontacja to akt odwagi, nałogowiec UCIEKA jak pisałem wcześnie, jedno drugie wyklucza
W innych sytuacjach będzie szukał punktu zaczepnego, który ma rzekomo być powodem jego picia.
Np ‘‘ Wy mnie nie rozumiecie, gnoicie, i wyśmiewacie’’ to taki pretekst, by mieć powód do picia i się usprawiedliwić jaki to świat zły, że chce mu odebrać jego szczęście
Temat bardzo złożony, ale każdy nałóg działa na podobnych zasadach i jest efektem większego syfu pod spodem