[usunięty] Jeśli RP głosi, że:
azagoth “Według red pilla natura kobiet jest hipergamiczna, samolubna, emocjonalna, narcystyczna, nieracjonalna, niewierna.”.
I jest to, moim zdaniem, teza słuszna. Kobiety takie są.
to ja osobiście RP odrzucam jako toksyczną, bardzo szkodliwą ideologię.
Ja wprost przeciwnie. Tacy są ludzie, w mniejszym lub większym stopniu, bez generalizowania.
I paradoksalnie, im bardziej się to akceptuje, tym łatwiej ich kochać. Pomimo wad a nie za ich zalety. Bo jakie rozczarowanie boli najbardziej? Ano takie, w którym wyidealizowany anioł okazuje się być skurwysynem. Otóż nie, nie jest skurwysynem a jedynie po prostu człowiekiem, naiwnie wyidealizowanym, od którego oczekuje się wszystkiego, tylko nie tego, co ludzkie.
I to samo dotyczy relacji z kobietami: faceci - którzy nie mogą uwierzyć, że ich wyidealizowane anielskie partnerki trywialnie codziennie (pardon) srają, że te ich nietknięte przez innego faceta dziewice, co to jedynie przez przypadek i tylko i wyłącznie się z innym całowały, że te ich “myszki, co to są inne niż wszystkie” są po prostu istotami z krwi i kości - są po prostu debilami kamikaze i żaden red pill ani blue pill, pink, gray, green pill, whatever im nie pomoże.
A zupełnie inna sprawa to taka, że młodzi faceci to takie stuleje, że aż się przykro robi. Nieważna narodowosc ani stan posiadania. Będąc w Tanzanii codziennie oglądam te same gęby kolesi, którzy siedzą sztywno i boją się podejść albo zagadać do kobiety. I jednocześnie w swoim prawiczkowskim gronie mają bekę ze starego dziada, jak ja, który bawi się z kilkoma młodszymi od nich, dwudziestoparolatków, murzynkami. Niby sie chichrają pod nosem, ale widzę tę zazdrość w oczach. A jak jakas zbliża się do nich, to wszystko im sztywnieje, prócz tego, co powinno. Potem spotykasz takiego w kiblu, gdzie wszyscy czekając na kolej do szczania gadają miksując suahilli z wszystkimi językami świata. Koleś gdyby mógł to by na żyrandol spierdolil. Albo widzisz go na plaży znów przyklejonego do flaszki z lokalnym lagerem, którą nerwowo podnosi do ust na widok uśmiechającej się do niego kobiety. A wystarczy się “odsmiechnąć” i podejść i zagadać. I można spędzić zajebiście czas gądając - o dziwo - nie z afrykańską prostytutką (lokalną; a może ze Swazilandu?) tylko kobietą, która potrafi na akademickim poziomie językiem Szekspira wytłumaczyć zasady swahilli, w tym będące specyficznymi dla tego języka technikalia liczby pojedynczej i mnogiej dla rzeczowników, przymiotników i specyficznych kontekstów językowych (jak np. plural uncountable nouns) albo której ogarnięcia a także wypasionej fury i domu mogłoby wiele osób pozazdrościć a która jednocześnie potrafi opowiedzieć z detalami historię plemienia Masajów albo Changu, bo z niego pochodzi albo geografię Kilimanjaro.
No, ale jak się wierzy, że ktoś jest aniołem (wersja blue pill) albo skurwysynem (wersja black pill) to rozumiem, że ciężko zwyczajnie ze strachu nawiązać ludzki kontakt.