Dobry temat. Dziękuję.
Mój ojciec pochodzi z lasu, z wielodzietnej rodziny. Od młodego wieku wraz z rodzeństwem pracował. Jego rodzice skupiali się na zapewnieniu licznym dzieciom bytu, stad zarówno on jak i całe jego rodzeństwo to osoby silnie zamknięte emocjonalnie. Ze mną i moim rodzeństwem mieliśmy z nim problemy od kiedy pamiętam. Ojciec nieporównywalnie większe wagi przykładał do zasad niż do ich tłumaczenia. Często irytowało go drobne nawet opóźnienie w wykonywaniu poleceń, a z wyników w nauce zawsze rozliczał. Gdy dostaliśmy czwórkę pytał, czemu nie piątka. Mnie jako drugiego z rodzeństwa długo męczyło, że nie jestem wystarczający, bo moja starsza siostra uczyła się bardzo dobrze. Nie żeby ona miała z górki. Elementem konserwatywnego wychowania była opiekuńczość nad płcią piękną, co w młodej dorosłości bardzo przeszkadzało siostrze. Ja za to nie miałem z jego strony większego problemu z wychodzeniem późno i wracaniem rano. Stałym elementem była również obecność kościoła i wiary w domu. Ojciec miał szybki zapłon i przy silnym wkurzeniu rozdawał klapsy (tylko synom), a jak byłem starszy to zarobiłem również kilka razy w twarz. Teraz uważam, że zasłużenie, ale potrzebowałem czasu, żeby to zrozumieć. Jego surowość była znana w rodzinie do tego stopnia, że samotne ciotki i kuzynki straszyły swoje nieposłuszne dzieci wezwaniem wujka. Jednocześnie jednym z najsilniejszych moich wspomnień z dzieciństwa jest fakt, że to właśnie on przychodził mnie przytulić, gdy miałem koszmary.
Był wraz z matką zaangażowany, by zapewnić nam lepsze wykształcenie niż mieli sami. U dwóch dzieci na cztery się to sprawdziło. Ja i młodsza siostra nie mamy wyższego. Z czasem zmienił nastawienie, również dlatego, że moje (a później rodzeństwa) “odejście od wiary” pokryło się z naszym wejściem w dorosłość i zaostrzeniem konfliktów w rodzinie. Wtedy też przyznał się, że nabył poczucia, że zawiódł. Równolegle ja nabierałem przekonania, że robił, co mógł, choćby dlatego, że jednocześnie w tym swoim zawodzie dał mi największy prezent w moim życiu - swoje podejście do roli pracy w życiu. Poznając okruchy przeszłości, uświadomiłem sobie ciężar na jego barkach i napięcie w jakim żył. Nauczyłem się wybaczyć mu wszystko, co stało między nami. To prosty, ale jednocześnie bardzo doświadczony mężczyzna, którego łatwiej poznawać na odległość. Od kiedy się wyprowadziłem, naprawiamy tą relację, a zarówno ja i tata dużo uczymy się od siebie (chociaż nie sądzę, czy on by to przyznał).
Swoistym katharsis był dla mnie moment, gdy w rozmowie przyznał, że jest dumny z dzieci i je kocha. O moim wzroście zaufania świadczy fakt, że jest obecnie jedyną osobą, której bez większej obawy powierzam w opiekę swoją córkę.