Uptade po długiej przerwie.
Ogólnie jest chujowo,ale stabilnie.
Wiem już, że nie zjadę z wagą wg założeń, bo ta stoi w miejscu z wahaniami ±1kg. Zmieniam podejście - wyznacznikiem będzie obwód pasa.
Tydzień przed świętami zachorowalem i zaczął się festiwal żarcia aż do Sylwestra z apogeum świątecznym. Przyznaję - dałem dupy, ale już w nowym roku dieta znacznie czystszą, a od tygodnia praktycznie codziennie liczone kcal. Oscyluję w okolicach 2k. Może trochę za mało, ale czuję się nieźle. Też nastawiam się na to, że w weekendy może wpaść coś więcej i skłaniam się ku zasadzie kolegi @Imbryk, że w weekend trochę folgujesz.
Grudzień na 2 tygodnie wyłączył mnie z treningów, bo czułem się mega słabo i chciałem się wychorować. Skończyło się jedynie na 3 wyjściach na basen z 8.
W styczniu wpadło już 5 czy 6 treningów i 2 wyjścia na basen.
Waga na dziś 95.5-96.5 kg, ale mam wrażenie, że sylwetka się poprawia.
Mimo upadku świąteczno chorobowego z żarciem jestem umiarkowanie zadowolony ze sfery fizycznej.
Jeśli chodzi o sprawy zawodowe to końcówka grudnia była niezła, teraz jestem z siebie bardzo niezadowolony. Jestem zdekoncentrowany i słabo pcham robotę. Starałem się trochę działać z techniką pomodoro aby trenować skupienie.
Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Wpadła mi w ręce książka Tima Ferrisa Narzędzia Tytanów i staram się wdrażać pewne wskazówki w swoją codzienność.
Na plus też fakt, że przeczytałem w tym roku 1.5 książki, a w grudniu skończyłem jedną. Skoro to zrobiłem to znaczy,że nie spędziłem tego czasu na scrollowaniu neta. Z tym muszę walczyć.
Mam już nakreślony pewien plan na naukę języków, bo na razie jest tego za malo - będę wdrażał na dniach i zobaczymy czy się trzymam planu.
Podsumowując - długa droga przede mną. Na razie samopoczucie bardzo niskie z powodu braku sprawczości zawodowej.