Miałem już nie uczestniczyć w tym Forum, które sobie czasami poczytuję, ale trafiłem na ten post i wstrząchnęło mną, jakbym się napił ciepłej, taniej wódki😊. Po kolei:
Johnny Moje ostatnie rozmowy z różnymi znajomymi utwierdzają mnie w przekonaniu, że wszyscy uczestniczymy w zbiorowym kłamstwie, daliśmy się zwyczajnie wydymać.
Związek mający dać nam szczęście, spełnienie.
Miłość romantyczna, aż po grób, bezwarunkowa, dwie połówki jabłka, i żyli długo i szczęśliwie.
Wielkie, trwające aż do śmierci uczucie, lojalność, bezinteresowność, rezygnacja z siebie dla drugiego człowieka.
Wierność i uczciwość będące fundamentem relacji.
Zakochanie jako wstępna faza miłości.
Wszystko do śmieci.
Ja mam już swoje lata, za sobą 30 lat małżeństwa (jest to mój pierwszy związek), ale mam “na pokładzie” córkę.
w wieku dość mocno 20+, która, tak samo jak jej rodzice jest w swoim pierwszym związku, liczącym już jakieś 7 lat, Młodzi zamierzają w najbliższym czasie wziąść ślub, z którym czekali (za moją namową), aż Młoda skończy studia
i uzyska pełną niezależność finansową od swego męża, co moim zdaniem jest absolutnie niezbędnym czynnikiem.
To nie przypadek moim zdaniem, że moja córka od wielu już lat jest w swoim pierwszym związku. Zakochujemy się zwykle w takiej osobie, aby powtórzyć schemat wyniesiony z domu rodzinnego. Ja odtworzyłem schemat z mojego domu rodzinnego, a moja córka, ku memu wielkiemu zadowoleniu
powtórzyła tę drogę. Gdy ja byłem na studiach w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, to połowa mojego
dziesięciopiętrowego akademika była zajęta przez małżeństwa studenckie zwykle w konfiguracji: student polibudy (mojego wydziału)+ studentka medycyny, lub uniwersytetu (najczęściej prawa, psychologii itp.). Najczęsciej były to pierwsze związki, z których większość istnieje do dzisiaj i dobrze się miewa.
Sporo rozmawiam ze swoimi rówieśnikami. Szczególnie interesuje mnie zdanie znanych mi kobiet, gdy jestem na imprezach typu 40- lecie, czy 30- lecie małżeństwa. Opinie są zgodne. Warunek konieczny, ale nie wystarczający to udane pożycie małżeńskie i ludzie powinni mieć podobne zainteresowania, żyć jednym rytmem (razem biegać maratony, razem grzebać w ogrodzie, razem nurkować itp.) I lubić razem to robić. W miarę upływu lat ludzie robią się do siebie coraz bardziej podobni.
Nic z tego nie będzie, jeżeli jedna osoba będzie lubić “all inclusive” a druga kajaki, żagle, góry itd. Nie powinno być mowy o “rezygnacji z siebie”. Nie rozumiem tego określenia.
Johnny No bo w kim tak naprawdę się zakochujemy? W drugim człowieku czy w tym, co on sobą reprezentuje, w pewnym zestawie jego cech? Jeśli to drugie to mając przed sobą dwie osoby o podobnej charakterystyce, moglibyśmy się w zasadzie pokusić o rzut kostką i losowo wybrać obiekt naszego “zakochani a”.
Trafna obserwacja, dlatego nie ma sensu zmiana osoby w związku na inną. Można się tak urządzić jak legenda podrywu- Kaz Marcinkiewicz. Warto się nieco wysilić i popracować nad swoim, szwankującym związkiem, jeżeli coś tam nie styka. Wiem coś o tym. Swoje małżenstwo zaczęliśmy włąściwie od terapii małżeńskiej, (otarliśmy się o rozwód), co ciekawe- poprowadzonej pod auspicjami Zakonu Dominikanów.
Moja żona jest ultrasem katolickim, a ja niestety, jestem ateistą (tak mnie wychowano). Terapia właściwie przebiegała dwutorowo. Wyszło, że jestem beznadziejny w łóżku, dlatego w ramach terapii pani doktór seksuolog zadawała nam w ramach pracy domowej dużo ćwiczeń (bez coitus vaginalis). “Tego” też trzeba się nauczyć.
Jako, że z natury jestem kujonem, to efekty nauki były bardzo fajne ku naszemu obopólnemu zadowoleniu. Z drugiej strony mięliśmy dużo rozmów z praktykami, tj. małżenstwami z długoletnim stażem. Moja żona też trafiła na terapię dla DDA, co też swoje zrobiło.
Johnny My jej przecież kompletnie nie znamy, wiemy o niej tak niewiele, tak wiele sobie dopowiadamy bazując na ideałach, które mamy w głowie. Moim zdaniem bez idealizacji nie ma zakochania, my chcemy kochać kogoś wyjątkowego - i tak też postrzegamy obiekt naszych uczuć, mimo, że to obiektywnie zwyczajna osoba. To utwierdza nas w często nieuświadomionym przekonaniu, że sami jesteśmy wyjątkowi. Sami lubimy być kochani i wyjątkowi w oczach drugiej osoby.
No ale jakże wspaniale się przy tej osobie czujemy! To musi być miłość!
Problem w tym, że w momencie nieuniknionego osłabienia działania fenyloetyloaminy zaczyna się przed nami “pokazywać” prawdziwy człowiek, dostrzegamy wyraźnie jego wady, jego aktualny obraz nie pokrywa się z obiektem, w którym się zakochaliśmy (ten istniejący jedynie w naszej głowie obiekt “pomoże” nam wytrwać w relacji - będziemy za nim tęsknić, będziemy wymuszać na partnerze, żeby się zmienił, żeby się do tego obrazu dostosował, będziemy go gromić za to, że już nie jest taki jak kiedyś - że jest tylko zwyczajnym sobą, a nie ucieleśnieniem naszych wyobrażeń).
Nie będziemy zdawać sobie sprawy z tego, że ten obraz był jedynie mirażem, czymś, co sobie uroiliśmy.
To, powyższe podejście mnie dziwi. Aby poznać drugą osobę, to wystarczy użyć właściwej (ale nie wirtualnej) platformy.
Chyba w każdym ośrodku akademickim, tam, gdzie jest duzy deficyt kobiet, tj. na politechnikach istnieją kluby turystyki kwalifikowanej (kajaki, rowery, wysokogórskie, koniarze itp.). Podstawowym celem istnienia takich klubów jest “parowanie” ludzi. W takim miejscu łatwo się poznać i nie sposób utrzymać wersję demo. Inni wybierają tindery i inne gówna tego typu.
Weżmy za przykład kluby turystyki kajakowej, np. gdański Studencki Klub Kajakowy Morzkulc:
Sprzęt jest klubowy, koszty uczestnictwa są pomijalnie małe.
VIDEO
W 2:50- 2:55 widać gotowanie posiłków, koniecznie na ognisku. To ciekawe doświadczenie ugotować obiad dla 30 osób na ognisku😊.
Warszawski Akademicki Klub Kajakowy Habazie:
VIDEO
To białe to śnieg. Zakonczenie naboru do klubów tworzących federację, jest obowiązkowe zaliczenie spływu letniego
tzw. Drawy Szkoleniowej, której celem jest wyeliminowanie ludzi słabych, o nieciekawych charakterach. Na Drawie Szkoleniowej pierwszy dzień wygląda tak, że o 0800 wypływa się dwuosobowymi kajakami o mieszanym składzie (kobieta + mężczyzna). Płynie się bez bagażu. Każdy chłopak dostaje jedną panienkę pod opiekę. Płynie się do 1300. Godzina przerwy na odpoczynek i powrót.
Wiadomo, że dziewczyny są słabsze i muszą odpoczywać częściej od mężczyzn. Wtedy można się bawić w tzw. białego rycerza, kiedy jest się naprawdę zmęczonym. Po powrocie na biwak, zwykle kilka osób rezygnuje.
Następnego dnia jest etap około 50 km, ale pomyślany tak, aby się kończył około 0200 w nocy. Zasada jw. płynie się razem z panienką, którą trzeba się opiekować. Trzeba im pomóc rozbić namiot, trzeba rozpalić ognisko, aby ugotować coś ciepłego do picia itd. W takich okolicznościach wyłażą wszelkie wady charakteru.
Są instruktorzy, którzy oceniają postawę każdego z uczestników i odsiewają samolubnych egoistów. Na takich min. imprezach jest świetna okazja aby móc się wzajemnie poznać. Te kluby działają jak biura matrymonialne i dzięki nim wiążą się ze sobą ludzie o silnych charakterach, którzy się już dobrze znają, co sprzyja trwałości związków.
Johnny Jesteśmy egoistami, wszystko co czynimy w odniesieniu do innych ludzi opiera się na jakimś bardziej lub mniej subtelnym oczekiwaniu. Miłość romantyczna nie istnieje - istnieje wyłącznie kalkulacja, decyzja, wybór, nie mające nic wspólnego z przemijającymi, niestałymi uczuciami. Dodam, że jest to wybór wbrew biologii, bo pożądanie się wypala, a w związku z tym, że jesteśmy zwierzętami będziemy to pożądanie odczuwać, tyle, że już do innych osób - tak jesteśmy zaprogramowani, temu służy zakochanie - wyidealizować kogoś, odpalić hormony, spłodzić z nim dziecko, a potem powtórzyć schemat z kimś innym, kto ma nam zapewnić “szczęście” - permanentny stan błogiej przyjemności, nieznany życiu. Życie nie dba o nasze związki i o nasze szczęście.
Część ludzi jest egoistami, a część nie. Nie powinieneś uogólniać. Ja staram się eliminować ze swojego otoczenia egoistów. Nie lubię mieć z nimi do czynienia.
Jeśli Twoje życie z kobietą jest nudne, to i wasze życie seksualne też będzie nudne. Tak to działa.
I jeszcze prof. Starowicz w 11:30 mówi co się dzieje z pożądaniem u kobiety, jeśli mężczyzna “nie trzyma ramy”:
VIDEO
A’ propos ciekawego życia związkowego. Ten poniższy spływ bez kobiety nie ma sensu. Sądząc po minie pani, to brodacz się spisał:
VIDEO