CheshireKitty niektórzy ludzie 40+ mieli życie bardzo proste, schematyczne przez to nie mieli okazji czegoś doświadczyć i wyciągnąć wniosków
To oczywiście prawda, sam znam takich ludzi. Tym niemniej, tak przeciętnie, 60-latek wie więcej “o życiu” niż 20-latek. Należy też wziąć pod uwagę, że wśród ludzi młodych wcale nie brakuje takich, którzy chcą przeżyć życie na autopilocie, bez głębszej refleksji. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że ich odsetek wśród młodych dziś jest taki sam, jak był wśród dzisiejszych 60-latków 40 lat temu.
CheshireKitty czasami w całym sowim życiu nie doświadczymy tego do jedna osoba w przeciągu 20-25 lat
Jedną z istotnych kwestii tutaj jest poszerzenie horyzontów, którego możliwość jest dana dzisiejszej “młodzieży” przez dobrobyt i zmiany społeczno-polityczne. Chociażby możliwość i rosnąca popularność podróży zagranicznych, by zobaczyć coś więcej, niż nas własny grajdołek. Tylko znowu pytanie, jaki odsetek ludzi z tego skorzysta i wyniesie coś dla siebie. Znałem kiedyś dość blisko taką młodą dziewczynę, która była wielką fanką podróży zagranicznych, zjeździła wzdłuż i wszerz całe Śródziemie Europy, ba! była można powiedzieć specjalistką w tym temacie, z pamięci mogła mi recytować listę plaż we Włoszech, które warto odwiedzić. Była jednocześnie osobą mega nastawioną na stabilizację, pełną strachów i kompleksów, dość zamkniętą w swoim światopoglądzie itd. No więc różnie to bywa.
Zależy, jak zdefiniować “powinna”. Brak tolerancji/otwartości wg mnie zawęża nam życiowy experience, utrudnia rozwinięcie mentalnych skrzydeł. Ale jak ktoś lubi być np twardogłowym pisowcem, to już jego sprawa, ja tam go nie będę zmuszał do ogarnięcia się. Niektórzy głupi się rodzą i głupi umierają xd.
Themotha Kiedyś wszyscy się znali, dziś ludzie mieszkają obok siebie przez kilka lat i się nie znają
To zajebiście trafna i ciekawa uwaga. Tu jest faktycznie duża zmiana pokoleniowa. Widać deficyty “życia stadnego” u młodych ludzi, wydaje mi się, że bardzo lgną do tworzenia wspólnot, które już nie za bardzo jest możliwe na bazie fizycznego sąsiedztwa (jak kiedyś - chłop z chłopem zza płota na flaszkę się zgadał, albo baba z babą na pogaduchy), i teraz te niezrealizowane potrzeby napędzają rozwój social mediów, które są w jakimś stopniu zastępnikiem tych bliskich relacji, które działały inaczej 30, czy 50 lat temu. Ogólnie samotność w zatomizowanym społeczeństwie to jest BARDZO gruby temat.
Nie wiem też, jak Wy, moi mili parafianie kościoła pod wezwaniem św. Konia Zwalonego, zbierający się na msze na FWS, ale dla mnie - przyznaję to bez bicia - to też jest taka właśnie forma uczestniczenia w społeczności, realizacji takich potrzeb. Zloty, gadki, trolowanie poważne rozmowy na forum itd.
A zajebistym motywem w tym wszystkim jest to, że moja tu obecność nie dokarmia jakiegoś zjebanego kapitalisty Cukierberga czy innego Bezosa, tylko wszystko sobie organizujemy sami 🙂