Johnny Osobiście mam dwie atrakcyjne “przyjaciółki”
Mały update, zarówno jeśli chodzi o stan faktyczny, jak i własne stanowisko w sprawie.
Nie mam w tej chwili już żadnej przyjaciółki 😅
Zakończenie przyjaźni z pierwszą z nich wyglądało mniej więcej tak:
No dobra, żartuję - po prostu powiedziała, że poczuła do mnie coś więcej i musimy zakończyć naszą relację.
Druga zrobiła mi natomiast mega awanturę, że nie chcę zajmować się jej problemami podczas wykonywania pracy (gdy do mnie pisała miałem telekonferencję, o czym ją poinformowałem, a w odpowiedzi przeczytałem, że “przyjaciele tak nie postępują!”) i rzuciła focha. Prawdopodobnie liczyła na to, że odezwę się pierwszy z przeprosinami (czego oczywiście nie zrobiłem) i po kilku dniach milczenia wysmarowała mi epopeję, że jestem chuj, a nie przyjaciel 😅
Dzisiaj rano dostałem od niej wiadomość, że “mimo tego jak ją potraktowałem” dalej mnie bardzo lubi i chciałaby porozmawiać.
Nie na moje zdrowie taka “przyjaźń”, jedno dziecko do opieki już mam, kolejnego nie potrzebuję.
Florence Dla mnie ta “przyjaźń” damsko-męska to w 95% racjonalizacja posiadania orbitera/ki.
Każda relacja międzyludzka to forma układu, w 99% przypadków niepisanego.
Wzajemna uwaga i zainteresowanie to na pewno ważna część takiej “przyjaźni”, ale tylko wtedy, gdy działa to na zasadzie równowagi.
Gdy jednak jedna ze stron praktycznie w otwarty sposób domaga się od Ciebie “opieki” '(na zasadzie “zajmij się mną, bo ja sama nie umiem”) to nie jest to już przyjaźń, a pasożytnictwo.
Poza warunkiem, o którym pisałem wcześniej:
Johnny taka przyjaźń jest w pełni możliwa wyłącznie w przypadku, gdy kobieta nie jest dla mężczyzny atrakcyjna fizycznie
dorzuciłbym jeszcze jeden - taka przyjaźń jest w pełni możliwa wyłącznie w przypadku, gdy obie strony potrafią same się sobą opiekować w trudnych chwilach i nie wymagają, żeby ich przyjaciel był ich zastępczym rodzicem, dostępnym zawsze i wszędzie.