Myślę, że odpowiedź na pytanie w temacie zależy od intencji flirtującego, zakresu flirtu (czas trwania, werbalny, czy obejmujący dotyk itp) i ogólnej atrakcyjności (w tym również pewności siebie) obu osób.
Idąc za ogólnie przyjętą definicją:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Flirt
Opisanej sytuacji z kelnerką nie uważam nawet za flirt (chyba, że celem komentarza była jej kobiecość) bo śladów zalotów i kokieterii nie ma tam wiele. Podobnie mam z drobnymi manipulacjami - póki to niepisana zasada w biznesie, takie uprzejmości są nawet wymaganym standardem. Ważne jest, jak zaznaczasz granice dla siebie i innych. Nie bez powodu flirt to nie to samo, co podryw.
@Johnny Wydaje mi się, że twój znajomek wyolbrzymił swoją zasadę moralną, bo zabolała go łatwość z jaką zagadałeś do kelnerki. Możliwe, że opiera się nie tylko na tej interakcji, ale np. obserwował i zazdrościł tobie już w innych, wcześniejszych momentach.
Ja sam nie flirtuję, bo nie czuję takiej potrzeby, ale widzę zaczepki do mnie (czasem nawet odpowiadam) i w rozmowach dookoła. Ludzie urozmaicają sobie czas jak mogą i dopóki pozostanie to na płaszczyźnie towarzyskiej i profesjonalnej - nie widzę problemu.
Jest jeszcze inna sprawa z flirtem, że póki nie otrzymamy prawdziwej informacji zwrotnej, możemy potęgować niektóre zachowania wbrew oczekiwaniom.
Mam znajomka, który rzuca komplementy, uśmieszki, dwuznaczności do kobiet i zazwyczaj w momencie otrzymania odbierają to dobrze (zewnętrznie - nie znam wszystkich osobiście), ale już w dwóch przypadkach (młodsze kobiety) usłyszałem potem, że wywołało to duży dyskomfort (mężczyzna żonaty, między 50, a 60 rokiem życia). Oczywiście mu o tym nie powiedzą.
Idąc za tym przykładem, może kelnerka poczuła zażenowanie (“następny napalony, który myśli, że jestem łatwa”) i to właśnie dostrzegł twój znajomek, ale to nie powinien być ani problem twój, ani jego.