KptSkok1 Cóż, oczywiście, w takim układzie widzisz ciągle człowieka, którego widzisz nie masz za bardzo potrzeby, a bywają dni, że i chęci. Ale wszytsko jest sprawą wyboru i ceny. Ta jest niewielka.
Przytoczę historyjkę, którą usłyszałem od bliskiej koleżanki z pracy. Sytuacja podobna jak Twoja tzn. brak jakiejkolwiek więzi emocjonalnej z mężem, osobne sypialnie, brak zaangażowania ale trwanie dla “dobra” dzieci. Poza tym najzwyczajniejszy w życiu strach przez rozstaniem, dzieleniem majątku (zawsze to problem gdy jest sporo do dzielenia a tam było sporo).
Kiedyś w przypływie szczerości rozmawiając z nią, podzieliła się ze mną takim przemyśleniem. "Wiesz Tyson, przeraża mnie myśl jaki przykład daje swoim dzieciom. Rodzice, którzy nie okazują sobie żadnej czułości, nigdy się nie przytulają, nie trzymają za rękę i żyją jak dwójka obojętnych na siebie współlokatorów. Jaką wizję związku będzie miała moja córka? Jak mój syn będzie traktował kobiety, kiedy widzi obojętność ojca wobec mnie i vice versa? Jak mocno zryjemy im psychikę naszym działaniem “dla ich dobra”….? One są coraz większe, mądrzejsze i wszystko widzą, nawet jeśli my łudzimy się, że tak nie jest.
Zapamiętałem sobie dobrze tę rozmowę bo był to taki moment, kiedy widziałem, że w tej kobiecie coś pękło i aż sama przeraziła się swoim odkryciem. A może po prostu musiała stanąć w prawdzie a nie fikcji, którą sobie w głowie tworzyła przez dłuższy czas. Skończyło się tak, że mąż kupił sobie mieszkanie i się wyprowadził. Rozwód nastąpił za jakiś czas. Wiele problemów z dziećmi, które mieli się ustabilizowało, bo okazywało się, że sytuacja która jest w domu wcale nie była dla nich idealna (nawet jeśli nie było krzyków i patologii). Dziś mają poukładane życie, dzieci są nastoletnie i spędzają czas z matką i z ojcem zamiennie, kiedy mają na to ochotę. A koleżanka niejeden raz mówiła, że to była najlepsza decyzja w jej życiu.
Nie piszę tego jako analogię do twojej sytuacji. Nie znam cię i nie mam żadnych podstaw do oceny ciebie czy twojego życia. Ale czasem warto czasem spojrzeć na sprawy biorąc pod uwagę, że dzieci to też rozwijający się ludzie, którzy mają swoje przemyślenia, swoje uczucia, i wiele rzeczy rozumieją a niekoniecznie są tak głupiutko naiwne jak rodzicom się wydaje.