A tu jeszcze cytat, który też może nieco zmieniać optykę na pewne sprawy, po których opowieści w tonie “chedożenia owiec” zdają się być chyba jednak ignoranctwem.
"Gdy czytamy te biblijne fragmenty o tym, jak to Bóg kazał zabijać Kanaanejczyków to czasami podświadomie może nam się jawić obraz pogańskich ludów, którzy żyją sobie spokojnie, w harmonii, nikogo nie zaczepiają, aż tu nagle ten rządny krwi Bóg nakazuje Izraelitom powstać i wymordować bogu ducha winne miasto Kanaanu nie oszczędzając kobiet, dzieci i zwierząt. W rzeczywistości te realia mogły wyglądać trochę inaczej. Tamtejsza rzeczywistość drastycznie odbiegała od tego, co obserwujemy w dzisiejszych czasach. Wojny terytorialne w takiej postaci, jakiej znamy z podręczników do historii, dawno się skończyły na terenie Europy, a w państwach, które posiadają największą potęgę militarną rządzi tzw. „demokracja”, więc naturalnie rządzący muszą się liczyć z opinią publiczną i w zasadzie obecnie wojny toczą się tylko w tych miejscach, które nie chcą się podporządkować narzuconym standardom tejże „demokracji”. Żyjemy w czasach, kiedy obraza słowna może być odebrana jako napaść i forma agresji, lubieżny wzrok jako forma molestowania seksualnego, danie wychowawczego klapsa swojemu dziecku może być odebrane jako przemoc wobec dzieci, a niewłaściwe dokarmianie psa jako znęcanie się nad zwierzętami – w każdym z tych przypadków można się spotkać z surowymi konsekwencjami prawnymi. Rzeczywistość, w której powstawały opowieści Starego Testamentu była zupełnie inna. Tam grabieże, mordowanie, tortury, gwałty, wojny, masowe wybijanie ludności i prawo zemsty były na porządku dziennym. Mentalność tamtych ludów była zupełnie inna i pozbawić kogoś prawa surowej zemsty było czymś takim jakby pozbawić współczesnego obywatela prawa do odwołania się od decyzji administracji państwowej. To były czasy, w których panowało przekonanie, że jeśli my ich nie wybijemy, to z pewnością oni wybiją nas.
W tym miejscu, zanim wyjaśnię istotę tego problemu, pozwolę sobie na pewną dygresję. Otóż w dzisiejszych czasach z pewnością też jest wiele ludów, które jakby mogły, to by wtargnęły na inne terytoria, zagrabiłyby mienie, dopuściły by się mordów, gwałtów itp. Jednak w wielu przypadkach powstrzymuje je świadomość, że w takiej sytuacji wjadą do nich czołgami i zaprowadzą porządek w jeden dzień przy poklasku społeczności z całego świata, a przy okazji ubiją na tym całkiem niezły interes. Oczywiście to powyższe dzieje się w granicach Europy, bo poza jej granicami, to taka brutalna rzeczywistość jest obecna i w naszych czasach, czego nie uświadczymy w głównych wydaniach wiadomości – wystarczy spojrzeć tylko na sytuację na bliskim wchodzie – Syria, Irak i inne państwa, w których dominują fundamentaliści Islamscy – tutaj wielkie państwa, którzy stoją na straży porządku i ładu raczej nie kwapią się a jakąkolwiek interwencją, a jeśli sporadycznie podejmują działania, to raczej nie ma to związku z obroną uciśnionych, ale z potrzebą przetestowania w praktyce swoich technologii wojskowych. Nie można też zapomnieć o takich głośnych wydarzeniach jak masakra w Rwandzie (co zostało dość dobrze ukazane w filmie o nazwie „Shooting dogs”). Totalna bierność ONZ-u przy obecności ich uzbrojonego wojska doprowadziła do jednego z największych ludobójstw (plemiennych walk) ostatnich dwóch dekad na terenie Rwandy, gdzie tylko w ciągu ok, 100 dni śmierć poniosło pomiędzy 800 000 a 1 mln ludzi. I co ciekawe, plemię Hutu, które wymordowało plemię Tutsi, było plemieniem, do którego dotarła Ewangelia Chrystusowa, którą przyjęli, a słowa Ewangelii mówiące o miłości nieprzyjaciół i wezwanie do nastawiania drugiego policzka, słyszeli nie raz. Lecz to najwyraźniej niewiele im pomogło, skoro plemię Tutsi uważało za podludzi i zakwestionowali ich prawo do życia.
Takie realia nie były obce dla Izraelitów w pradawnych czasach. Nie byli oni pod ochroną czegoś takiego jak ONZ i wszystko wskazuje na to, że rzeczywistość, w której „albo my zabijemy ich, albo oni zabiją nas” mogła być im dobrze znana. Ludzie pod względem drapieżności, dzikości i potencjalnego zagrożenia czasem mogą się niewiele różnić od zwierząt. Ojciec Jacek Salij wspomina o zachowanej kamiennej inskrypcji Meszy, króla Moabu, z IX wieku przed Chrystusem gdzie chwali się on, że zmasakrował izraelskie miasto Ataroth1:
“Zabiłem wszystkich, siedem tysięcy mężów, chłopców, kobiet, dziewcząt i służebnic, ponieważ poświęciłem ich bogu Asztar-Kemosz”.
Dlatego też prawo wojny, zemsty dla starożytnych ludów zdawało się być podstawowym prawem, które pozwalało im przetrwać. Gdyby tylko istniało cokolwiek, co by im zabraniało, lub nawet cokolwiek, co by nie aprobowało takich praktyk, to przypuszczam, że taki system prawny z góry byłby skazany na odrzucenie przez tamtejsze ludy. Współczesny człowiek najchętniej widziałby opcję, w której Bóg Starego Testamentu wpoił swojemu ludowi od samego początku to, o czym uczył Jezus w Nowym Testamencie - tzn. „miłujcie waszych nieprzyjaciół i nastaw drugi policzek”, ale przypuszczam, że wówczas takiej postawy tamtym ludom o takiej a nie innej mentalności tego nie dało się wszczepić. Dlatego też Bóg na przestrzeni wieków zmuszony był kształtować tę moralność stopniowo, lecz jego finalnym zamysłem była dopiero nauka Chrystusowa"