Najciekawsza z całości, wg mnie, jest ostatnia część, a w szczególności fragment zaczynający się od “In February 2019, psychologists Cordelia Fine, Dapna Joel, and Gina Rippon wrote an article…”.
Temat jest oczywiście złożony, jak słusznie zauważa autor artykułu. Brakuje mi w tej analizie jednej sprawy: czy wszystkie różnice między płciami są naturalne (w jakikolwiek sposób rozumiemy słowo “naturalne”, bo można je rozumieć na różne sposoby) korzystne dla konkretnych jednostek, ich socjalizacji, ich otoczenia i całości społeczeństwa, czy też może nie koniecznie? Na przykład asertywność. To oczywiście prawda, że jest masa badań potwierdzających, że kobiety są przeciętnie mniej asertywne od mężczyzn. Jedni twierdzą, że to kwestia cech wrodzonych, inni, że wychowania/socjalizacji, inni - że mieszaniny tego i tego.
Co, jeśli jednak głównym czynnikiem hamującym asertywność kobiet - a asertywność jest raczej jednoznacznie korzystną cechą dla każdego człowieka - jest wpływ społeczeństwa, które “urabia” kobiety pod swoje wyobrażenie? Czy w takiej sytuacji nie byłoby korzystne, zarówno dla kobiet i dla społeczeństwa jako całości*, gdyby w jakiś sposób spróbować znieść tą presję i zachęcić kobiety do rozwoju asertywności?
- słyszałem kilka razy od znajomych kobiet anegdotki, które brzmiały dość podobnie: miałam jakiś tam pomysł w pracy, przedstawiłam go przełożonemu/zespołowi, ale mnie “zakrzyczeli”. Potem przestałam się wychylać ze swoimi pomysłami.