Osobiście nigdy nie odczułem na sobie jakichś problemów z powodu (czasem mocno nadmiernego) “polerowania Wacława”. Nie wierzę też w jakieś magiczne przepływy energii. Seks to seks, jedna z potrzeb fizjologicznych. Odstawienie go po to, żeby gdzieś indziej “przekierować energię” kojarzy mi się z np regularnym głodowaniem czy niedosypianiem i oczekiwaniem, że brak zaspokajania tych potrzeb pozwoli nam rozwinąć skrzydla w innych dziedzinach życia.
To napisawszy, należy przyznać, że istnieje całkiem spora ilość badań naukowych, które pokazują wysoką zależność między oglądaniem pornografii a zaburzeniami erekcji i popędu seksualnego. Jeśli ktoś jest zainteresowany, mogę wyszukać odpowiednie publikacje i wrzucić wnioski z nich.
Z tymi badaniami jest jednak problem taki, że owszem, pokazują one (istotną) korelację, ale nie dowodzą żadnego związku przyczynowo-skutkowego. Już tłumaczę, co mam na myśli.
Pierwsza sprawa jest taka, że masturbacja mężczyzn jest przez kulturę zachodu traktowana diametralnie odmiennie, niż masturbacja kobiet (podobnie zresztą, jak stosunki homoseksualne, ale nie o tym temat). Bo wiecie, jak ktoś “wali konia” to pewnie hehe jakiś niewyżyty, pewnie incel, zamyka się w kiblu w piwnicy i marszczy freda do Sashy Grey, fuuuj! Nie to co kobiety i ich autoerotyzm, o, to co innego, to jest takie piękne i czyste. Ta różnica percepcji społecznej, myślę, że może u niektórych mężczyzn po prostu wywoływać wyrzuty sumienia. Niepotrzebnie. Nie ma nic złego w odkrywaniu własnego ciała czy zaspokajaniu się samemu, niezależnie od płci.
Drugi temat: być może część tych korelacji wynika z istnienia wspólnego czynnika sprawczego zarówno masturbacji, jak i problemów z erekcją/libido.
Dość znanym w psychiatrii faktem jest drastycznie wyższy odsetek palaczy tytoniu wśród schizofreników. Żaden jednak szanujący się psychiatra nie zaryzykuje twierdzenia, że palenie wywołuje schizofrenię, byłby to absurd. Aktualnie dość powszechnie przyjęta hipoteza jest taka, że schizofrenicy palą po to, żeby wyrównać pewne zaburzenia biochemiczne w swoich mózgach. Że jest to forma autoterapii.
Być może w części (dużej? nie wiem) przypadków z masturbacja jest podobnie - mężczyźni po prostu wykorzystują ją jako autoterapię pewnych problemów psychicznych. Stawiałbym w tym przypadku na stres/stany napięciowe. Wiadomo, że one mogą prowadzić do zaburzeń erekcji. Wiadomo też, że masturbacja jest niezłym sposobem na rozładowanie stresu, przynajmniej na krótki czas. Może tu jest pies pogrzebany?
Jak by tam nie było, ja uważam że należy zaakceptować własne ciało, własne potrzeby i nie stresować się za bardzo tym, że mamy libido (jest to zupełnie naturalne!), ani tym, że od czasu do czasu sobie ulżymy “na ręcznym”. Dla bezpieczeństwa lepiej nie oglądać przy tym pornografii, ale jak pisałem - na dzień dzisiejszy nie jestem aż tak mocno przekonany, że nawet pornografia sama w sobie jest jakimś ogromnym problemem.
Duża część z tych psychicznych schiz na punkcie seksualności jest spowodowana wpływem Kościoła i jego pojebanej doktryny na tym polu. Dlaczego np homoseksualiści czy osoby trans częściej popełniają samobójstwa, cierpią na depresję itd? Czy na pewno mają coś nie tak z głową? A może raczej powodem jest to, że szkodliwa doktryna Kościoła zaraziła wiele społeczeństw, wywołując brak tolerancji? Tak samo w ich przypadku, jak w wielu innych - seks przedmałżeński, masturbacja itd. “To naprawdę nic nie boli, więc wyrwij się z mentalnej niewoli”.