Mitchi Czyli bycie zimnym skurwielem - egzekutorem. Mityczna ‘rama’.
Tylko to wymaga bycia takim na co dzień. Nie tylko wtedy gdy pojawi się orbiter.
Osobiście powoli się odbudowuję i staram się na nowo budować ramę.
+
Mitchi Dochodzę wewnętrznie do konkluzji, że o ile RedPill jest pomocny dla facetów po przejściach o tyle blokuje młodszych facetów, odbiera im pewną radość z kontaktów d-m. Gdy nie łączyłem jeszcze pewnych kropek potrafiłem relacje przeżywać dużo intensywniej, nie doszukiwałem się drugiego dna.
Cóż za zaskoczenie.
Widziałem to bardzo wiele razy w kontaktach prywatnych z odbiorcami tych treści.
@azagoth opisał normalną sytuację, jakich wiele.
Żona koresponduje sobie z adoratorem, co w naturalny sposób wzbudza w nas nieciekawe EMOCJE - złość, zazdrość, poczucie bycia nieszanowanym, lekceważonym.
Mamy pewien zestaw zasad i przekonań - choćby takich, że oczekujemy od partnerki wyłączności, szacunku do naszych granic.
No ale wiemy też, że mamy po drugiej stronie żywego człowieka z pewnym zestawem pragnień i potrzeb. Kogoś, kto nie ma obowiązku się do nas dopasowywać. Kogoś, kto od ślubu miał prawo się zmienić (wrzuć między bajki te wszystkie obietnice składane podczas przysięgi małżeńskiej - to wszystko ściema nieuwzględniająca naturalnych procesów zmiany, które dotyczą każdego z nas). Wiemy, że nie jesteśmy w stanie kontrolować drugiego człowieka. Jesteśmy świadomi rzeczywistości i pozostajemy z nią w ciągłym kontakcie.
Przypominamy więc żonie o wyznawanych przez nas zasadach i dajemy jej WYBÓR - to w końcu dorosły człowiek, ma prawo się zastanowić nad tym co jest dla niego ważniejsze - związek z nami vs kontakt z adoratorem. Informujemy ją o tym, że nie da się tego pogodzić.
Jeśli żona WYBIERA dalszy kontakt z adoratorem to będąc wiernym własnym zasadom kończymy związek - po prostu konfrontujemy ją z konsekwencjami jej WYBORU. A sami pozostajemy w zgodzie z sobą - z własnymi emocjami. Kochamy samych siebie i wiemy, że pozostawanie w takim układzie nas zwyczajnie zniszczy. Nie możemy siebie na to narażać.
Gdzie widzisz tutaj zimne skurwysyństwo?
Nie jesteś jedyną osobą, która dała się w taki sposób “oszukać” - w związku z tym, że nie ukrywałem na BS, że pozostaję w wieloletnim związku małżeńskim wiele razy pytano mnie prywatnie jak “trzymam ramę”, jak go “prowadzę”, czy jestem “silnym samcem alfa”, w jaki sposób “zbijam jej shittesty”.
W skrócie - jak wytresowałem żonę, że dalej chce ze mną być i nie doświadczam czegoś takiego jak okres promocyjny.
Nijak kurwa. Po prostu trafiłem na odpowiednią kobietę (to najważniejsza część “prawdy”), a sam pozostaję w zgodzie z sobą - moje zasady są dla niej bardzo czytelne, rozmawiamy prawie o wszystkim. Nie jestem zimnym skurwielem, a wrażliwym i empatycznym facetem i ona to we mnie bardzo ceni. Ale potrafię też wyciągać konsekwencje, nie boję się własnej złości.
I tyle, to wystarczy.
Zgadnij czy któryś z nich mi uwierzył 😉 “Wydyma Cię”, “oszuka Cię”, “na pewno Cię zdradzi”.
Jeżeli czytając i oglądając treści tagowane jako “redpill” czujesz się zblokowany, nie doświadczasz radości z kontaktów d-m, doszukujesz się ciągle drugiego dna to wiedz, że nie jesteś w tym sam.
Rozmawiałem przynajmniej z kilkunastoma kolesiami, którzy mieli bardzo podobnie.
Sam bardzo lubię kobiety i kontakt z nimi. Sprawiają mi dużo radości, przyjemności.
Także intelektualnej - mam grono bardzo mądrych koleżanek.
Nie boję się kobiet i nie zastanawiam się na każdym kroku jak mogą mnie skrzywdzić czy oszukać.
Nie jestem przy tym naiwniakiem, który je idealizuje - przeciwnie.
Wiem, do czego w pewnych warunkach bywają zdolne. Wiele w życiu widziałem i doświadczyłem na własnej skórze.
Wiem, że nie ma czegoś takiego jak stałość - ludzie się zmieniają. Pomimo, że ufam swojej żonie mamy intercyzę - nie wiem co będzie za kilkanaście lat.
Akceptuję to, że kobiety nie są aniołami. Też nim przecież nie jestem.
Nie są jednak demonami - to po prostu wielowymiarowi LUDZIE.
Wkurwia mnie jak ktoś tego nie widzi i skupia się wyłącznie na ich wadach, a na samo wspomnienie ich zalet od razu się odpala. No ale w sumie i tą postawę można zrozumieć.
Można się z nimi dogadać - one też chcą czuć się kochane, chciane, bezpieczne.
Jeśli nie doświadczasz radości w kontaktach z kobietami to znak, że coś robisz bardzo źle.
Moja rada, którą możesz zastosować lub nie - odrzuć cały “redpill związkowy” - nie czytaj, nie oglądaj. Widocznie te treści bardzo rezonują z Twoimi kompleksami, lękami, przeszłymi doświadczeniami, wstydem.
To normalne - bardzo wielu facetów tak ma, niektórzy budują całą swoją osobowość wokół tych treści - redpill potrafi pięknie zagospodarować ich słabości.
Gdybym po rozstaniu z borderką zamiast na terapię trafił na BS najprawdopodobniej nigdy nie związałbym się z żadną kobietą, a nawet jeśli jakimś cudem by do tego doszło szybko bym go rozpierdolił paranoicznym myśleniem.
W tych treściach dużo jest prawdy, ale należy pamiętać, że nie omawiają one rzeczywistości, a jej wycinek.
Trzeba stale pamiętać, że są one tworzone na zasadzie przeciwwagi do narracji mainstreamowej, bardzo przychylnej kobietom.
Mowa tu o tych nieco bardziej ogarniętych redpillowcach, których jest mniejszość.
Większość - w tym wszyscy polscy autorzy określających się jako “redpill” - to ludzie, których kompletnie nie warto słuchać, bo zwyczajnie pierdolą, chcieliby kontrolować kobiety, ograniczać je, traktować jak zwierzęta. To są bardzo zakompleksieni ludzie.
Wszystko, co jest Ci potrzebne znajdziesz w jednej książce “No More Mr Nice Guy” Roberta Glovera.
W mojej ocenie jest to jedyna warta uwagi rzecz, o której pisze się w manosferze.
Poradnik na temat tego jak stać się mężczyzną, skupiający się na mężczyznach.
Sam autor kocha kobiety, ma teraz młodą żonę, a wcześniej dużo randkował.
I takich kolesi można traktować jak autorytet.
Jeśli trudno Ci wdrożyć jego rady w praktyce idź na terapię.
I filtruj treści, które przyswajasz. Nie łykaj nic na wiarę - zadawaj sobie ciągle pytanie “czy tak jest faktycznie?” i “czy od tej zasady nie ma żadnych wyjątków?”.
Sprawiasz wrażenie fajnego faceta, który chce się rozwijać - trzymam za Ciebie kciuki.
JAL Póki co ogarniam sam, a skutecznym lekarstwem na sumę bolączek pt. małżeństwo jest chyba tylko rozwód
To zależy o jakich bolączkach piszesz.
W razie czego pisz na priv.