Edit do wydania drugiego. 😉
Podczas gdy Brodaty kończył dojeżdżać Studentkę, do sali obok wszedł Łysy. Chciał nieco odetchnąć od przeżytych ekscesów. Przycupnął na skraju stołu i starał się uporządkować myśli. Kiepsko mu szło z powodu zmęczenia i ostatnich doznań.
Z kontemplacji wybiło go pojawienie się kogoś w drzwiach. Na jej widok Łysy zbaraniał. Nie dość, że była ‘ubrana’ jedynie w przewleczoną przez biodra szarfę to jeszcze roztaczała swoich chodem wachlarz jaśminowego płaszcza.
Łysy zbaraniał, znaczy zesztywniał.
Tak dawno jej nie widział, nie czuł i nie… no właśnie… sam nie wiedział. Opierał się o stół coraz bardziej zdziwiony i coraz bardziej zaskoczony.
Ona tymczasem kroczyła pewnie i dostojnie jakby była u siebie. Jędrne piersi falowały niczym łagodne fale na skalnych wybrzeżach, natomiast zapach jaśminu wiercił w nozdrzach i prowokował.
Gdy zorientował się, że się na niego patrzy, speszył się. Instynktownie odwrócił się żeby zasłonić ‘zmęczone’ męstwo. Ona jednak na to nie zważała. Podchodziła coraz bliżej i bliżej. Jej pewność siebie onieśmieliła go. Gdy znalazła się na wyciągnięcie ręki, stanęła. Spojrzała z całą swoją bezczelnością w jego oczy. Poznał to spojrzenie, bezwzględne, stanowcze, niemal władcze. To była ona z dawnych lat. Lekarka.
Spojrzała mu w oczy tym wyzywającym spojrzeniem, którym obdarzała każdego. Wiedziała czego chce i wiedziała, że nie zawaha się użyć czegokolwiek aby to uzyskać.
Uderzyła go z liścia. Nie za mocno, ale i nie delikatnie. Zdziwił się ale nie za bardzo. Bardziej zdziwił się gdy po chwili przywarła swoimi ustami do jego ust. Chciwie i zdecydowanie. Siłą włożyła mu język do ust domagając się tego samego. Zrobiłby to bez protestu gdyby w tym samym czasie jej dłoń nie wylądowała na jego jądrach.
Wybałuszył oczy starając się dogonić ją w językowych manewrach i jednocześnie usiłując powiązać jej rękę i swoje klejnoty rodzinne. Lekarka nie wypuszczając klejnotów z ręki oderwała usta od ust Łysego i niespodziewanie strzeliła go z plaskacza w policzek po czym przeszła do klęku właściwego i bez ostrzeżenia wsadziła sobie jego członka do ust.
Zszokowany Łysy zareagował jedynym możliwym sposobem, nie protestował. Nie był w stanie. Kutas pulsował w ustach Lekarki niczym żywa materia. Jej ruchy, to szybsze, to wolniejsze, przeplatały się z intensywną pracą języka, miętoszeniem jąder i głaskaniem krocza. W końcu nie wytrzymał i wystrzelił. Znowu był w szoku, że tak intensywny orgazm nie przestrzelił Lekarce głowy, nie rozsadził jej na wylot.
Ona tymczasem łykała wszystko tylko po to by wypuścić zawartość na swoje piersi. Zaczęła to rozmasowywać i delektować się gorącą substancją na swojej klacie, cyckach i brzuchu. Była w ekstazie ale ciągle było jej mało.
Zszokowany Łysy działał już instynktownie. Mimo zmęczenia poderwał ją za ramiona i przyciągnął ku sobie. Odwrócił ją plecami do siebie i położył na blacie stołu. Nabrzmiałe piersi kleiły się do stołu a wypięty tyłek zachęcał do klapsów. Łysy przytrzymywał ją do blatu za szyję jedną ręką a drugą ładował klapsy aż huczało. Raz w jeden pośladek, raz w drugi. Mlaskom i plaskom nie było końca, podobnie jak jękom i stękaniom. Wreszcie wsadził jej palca w wilgotną cipkę, przez chwilę masował po czym zaczął poruszać tam i z powrotem. Lekarka jęczała wtłaczana w blat stołu za szyję nie mogąc ruszyć się, jedyne co mogła to ruszać tyłkiem dla zwiększenia własnej rozkoszy. Kolejnym szokiem dla Łysego było odkrycie własnego ‘płonącego konara’. Niezwłocznie podzielił się nim z Lekarką wsadzając jej go po same jądra. Chwycił ją za włosy i zaczął dojeżdżać jak rasową klacz, aż zdał sobie sprawę, że Lekarka krzyczy. Przystopował na moment po czym wsadził jej palca w odbyt. Jęknęła z ciągle odchyloną głową przez stale trzymane jej włosy w ręku Łysego. Docisnął jej plecy do blatu i zaczął na nowo dojeżdżać ją tym razem z trzymaniem jednego palca w jej dupie.
Gdy poczuł falę wstrząsającą jej ciało sam nie wytrzymał i wystrzelił. Znowu się zszokował, że nie przestrzelił jej na wylot. Jego ciało na kilka krótkich sekund odpłynęło z tego świata. Gdy jednak wróciło zobaczyło, że Lekarka oddala się od stołu i z palcem środkowym skierowanym w jego stronę odchodzi.
Brunetka i Szatynka stały w ‘drzwiach’ obserwując ostatnią scenę. Nieświadomie masowały sobie piersi i cipki. Wzajemnie i naprzemiennie. A ile potem dzieci się z tego narodziło…. No nie wiem… Ja tylko podaję to com zasłyszał. 😃