Themotha I niby to ma przemawiać za argumentem wiarygodności katolicyzmu czy o co chodzi?
Bo z tego co ja pamiętam, to mnie osobiście przymuszano do wyznawania wiary używając agresji werbalnej
Przymuszano mnie do pewnych modlitw, spędzania czasu ze starymi babami na różańcu, czy braniu udziału w nabożeństwach zapierdalania za klechą i święcenia pól, kończąc na uczestnictwie we mszy świętej, bo tak trzeba
Gdzie tu masz miejsce na jakakolwiek wolność?
Nie, nie da się zmusić człowieka do wiary. Moja córka jak była mała chodziła ze mną do Koscioła, z własnej woli zapisała sie do kościelnego chóru. Po podstawówce odeszła od kościoła, puściłam wolno nie zmuszałam do niczego, teraz sama wraca. To jest bystry umysł, mający wiedzę religijną ( z tendencji do własnych poszukiwań) kwestionowała moją wiarę na różne sposoby, ale rozumiałam też, że ona jest myśląca, czy mam to za błąd czy nie, niezależnie od własnych obaw muszę jej zostawić tą wolność odstawiając swoje dyskomforty z tym związane na bok. Bunt to też forma rozwoju i w pewnym wieku jest naturalny. Zmuszając, można wylać dziecko z kąpielą, wyhodować uraz.
Zresztą pewne rzeczy się rozumie kiedy staje się rodzicem, Mi też jako dziecku religijne rytuały wydawały się nużące. Teraz też zdarza się że uciekam myślami, ale nie mam o to do siebie pretensji, mam pewną formę adhd, nie trzymam koncentracji uwagi, z tym że to zdarza mi się wszędzie, koleżanka opowiada coś zbyt monotonnie ja od razu przenoszę się w umyśle gdziekolwiek.
W dzieciństwie zdarzało mi się unikać nabożeństw, raz rok nie chodziłam na lekcje religii. Potem mój ojciec zwykł po mszy (nie chodziłam do kościoła z rodzicami) odpytywać mnie co było na kazaniu, przeważnie nie pamiętałam, wiec po wyjściu ze mszy szukałam od razu kogoś kto mi przypomni.
No i tak to wyglądała ta cała indoktrynacja. Wiarę zaczęłam rozumieć wiele lat później w zupełnie dziwnych okolicznościach.
Johnny Chrześcijaństwo uczy nas, że człowiek został wygnany z raju, a ja osobiście twierdzę, że żyjemy w nim tu i teraz - jest on lepszy niż każdy jeden raj, który można sobie wymyśleć, bo w odróżnieniu od niego istnieje naprawdę.
Nie można żyć w utopii, a katolicyzm właśnie się na tym opiera - na wierze w to, że kiedyś trafimy do raju, na utopii.
Nie masz przymusu wiary, ale przyznaj tez cos szukasz skoro zgłębiasz, zadajesz pytania, nurtuje Cię ten problem. To może nawet lepiej, niż być niedzielnym katolikiem od dzwonu.