Mam wrażenie, że się nie zrozumieliśmy.
Ja nie neguję samej techniki - moim zdaniem zawsze warto spotykać się z własnymi emocjami. Czy doświadczasz ich podczas stosowania techniki uwalniania, Metody Sedony czy w trakcie zwyczajnej medytacji nie ma to znaczenia - ważne, że od nich nie uciekasz. To w samej “technice” (która jest zwyczajnym obserwowaniem przemijających emocji) jest bardzo ok. Sam medytuję już od wielu lat.
Przykład gościa, który przytoczyłeś pokazuje do czego prowadzi ucieczka od emocji - alkoholizm jest tu jedynie objawem, a nie przyczyną. Tą przyczyną jest nieumiejętność pogodzenia się z rzeczywistością - jego wizja od niej odstawała i należało to opłakać, pożegnać się z tym. Ale gdzież taki chłodny, “radzący” sobie z emocjami mężczyzna będzie płakać, to przecież takie niemęskie 😉
Ja Ci podam inny przykład z mojego otoczenia. Gość w ciągu tygodnia doświadczył czegoś takiego:
- spłonął jego domek w górach (własnoręcznie go wybudował) - nie był ubezpieczony,
- kilka dni później miał wypadek samochodowy (auto do kasacji)
- następnego dnia skasował auto zastępcze (ktoś mu wjechał w dupę).
Rozmawiam z nim dwa dni później po całej kraksie. Kolega jest człowiekiem czynu, więc za każdym razem zabrał się ostro do działania, bez “użalania się nad sobą”. No ale mówi mi, że nie może spać, że ciśnienie wypierdoliło mu w kosmos, że mięśnie karku ma tak spięte, że nie może ruszyć głową.
Całkowicie olał własne emocje, skupił się na działaniu i nie miał czasu, żeby POCZUĆ co te wydarzenia w nim uruchomiły. W efekcie nastąpiło u niego takie ich spiętrzenie, że nie mógł spać.
Gadaliśmy ze dwie godziny, rozbieraliśmy go z tego jak cebulę. Pojawił się wkurw na rzeczywistość (bardzo zdrowy objaw!), potem smutek, zrezygnowanie, bezsilność, zderzenie się z własną małością w obliczu losu. Uspokoił się.
Dlatego też ja nigdy nie neguję metod pozwalających na spotkanie się z samym sobą - ale tym prawdziwym, nie wyimaginowanym, wyidealizowanym wizerunkiem. Odważne spotkanie się z własnymi demonami, oczekiwaniami, założeniami dotyczącymi rzeczywistości. W tym technika na pewno pomaga.
No ale jest też tak pułapka, którą Ci opisałem - przywiązywanie się do określonego poziomu “świadomości” i fortyfikowanie własnego ego. To jest coś bardzo groźnego w dłuższej perspektywie.
No i poza samym uwalnianiem emocji warto sprawdzać przekaz, który one niosą.
Przykładowo - wchodzi sobie Johnny ze swoją łysą głową i 179 cm wzrostu na jedno męskie forum i czyta, że:
- kobiety są złe
- mężczyzna zaczyna się od 185 cm wzrostu, a jak jeszcze jesteś łysy do już w ogóle nadajesz się do utylizacji
- kobiety zainteresowane są tylko męskimi zasobami i nadają się wyłącznie do ruchania
- jedynie 5% mężczyzn z topki ma dostęp do kobiet, reszta może służyć za bankomaty
I tak dalej. Załóżmy, że Johnny jest młodym, niedoświadczonym chłopakiem, w dodatku wolnym. Jakie emocje powyższe przekazy budzą w Johnny’m? Zapewne będzie ciągle sfrustrowany, bo jak to młody chłopak chciałby coś poruchać, tyle, że przecież nie jest facetem z topki, więc to niemożliwe. Zapewne będzie czuł zrezygnowanie. Zacznie w nim narastać gniew w stosunku do kobiet. Może sobie oczywiście te emocje uwalniać, ale te chujowe przekonania wewnętrzne, które zostały mu zaimplementowane wciąż będą generować nowe. Johnny nie zweryfikuje zgodności tych przekonań z rzeczywistością, bo skoro tyle mądrych osób powiela takie poglądy to coś w tym musi być. Johnny zaczyna się bać kobiet.
To taki przykład na to jak środowisko wpływa na i kształtuje nasze emocje. Chcesz zmienić te emocje? Musisz zmienić środowisko, nie ma wyjścia - w przyrodzie istnieje współzależność i najbliższe otoczenie będzie na Ciebie wpływać czy tego chcesz czy nie.
Emocje mówią nam o niezaspokojonych potrzebach - czasem wystarczy dokonanie pewnych zmian we własnym życiu i już nasz krajobraz emocjonalny się zmienia. Czasem wystarczy pogrzebać we własnych przekonaniach i te niepasujące do rzeczywistości zmienić. To często boli, niestety - ale innej opcji nie ma.