Imbryk Ilość partnerek u mężczyzny wpływa na to samo u mężczyzny może 100 a może 1000 razy mniej, rzekłbym wcale.
Przez usuwanie kwestii tabu ze społeczeństwa destabilizuje się je. Zgadzam się z Twoim całym wpisem, oprócz powyższego zdania albo jedynie jego końcówki. Bo tak po prawdzie tzw. “per kurwiarz” przeważnie ma większe szanse na stabilizację życiową. Kiedy zaczyna go już łamać w kościach, łatwiej mu przygarnąć jakąś pielęgniareczkę o dobrym serduszku, która się tak przetarganym przez życie mężczyzną zaopiekuje i empatycznie nie będzie mu liczyć przeszłości 😁
Nie uważam jednak, że obecne przyzwolenie społeczne jest zjawiskiem pozytywnym tak i dla kobiet jak i dla mężczyzn. Ostatnio np. poznałam takiego faceta 30+, który ma 3-kę dzieci z dwóch luźnych związków z dwiema różnymi kobietami i pomimo dobrego zawodu jest o 3x alimenty w plecy, więc jego pozycja ekonomiczno materialna mocno kuleje. Było pięknie, tylko jego perspektywy życiowe zmalały. Po rozmowie z nim sądzę, żę już bez tej całej otoczki przyzwalającej na to by się bzykać bez solidnych ram sam zaczyna kumać, że najważniejsza wyprawa życiowa to ta po rozum- do własnej głowy. 😁
I to tyczy się też kobiet które kupują ten mit o wolnej miłości, kosmuczno-astralnej miłosnej więzi oraz nieograniczonej wolności i równości.
Pozostaje też pytanie czy po takich relacyjkach nie pozostają ofiary, np. mężczyźni jak powyżej, kobiety które muszą wychowywać samotnie swoje dzieci lub desperacko szukające beciaka który im pomoże, dzieci które chowają się w rodzinach bez ojca, kobiety i mężczyźni z chorobami wenerycznymi, kobiety ze zniszczonym organizmem antykoncepcją dobijające do progu tego kiedy chciałyby już inaczej ale się nie da (znany przypadek), w końcu społeczeństwo, które wygląda jak jedna wielka mamałyga. Pytanie pozostawię otwartym.
Jakiś czas temu rozmawiałam też z dojrzałym poważnym facetem, który mi powiedział że w środowisku kumatych mężczyzn, ten który bzyka bez zastanowienia co popadnie lub zdradza nie jest tym który budzi pokłady jakiegoś wielkiego szacunku. Są pewne kwantyfikatory ogólne które w świecie ludzi kierujących się systemem pewnych wartości mają ogromne znaczenie, dlaczego więc taryfa ulgowa miałaby dotyczyć analogicznie postępujących kobiet?
Dlaczego ktoś kogo postawa jest wymagająca po pierwsze od siebie miałby przymykać oko w stosunku do tej “przesłodzonej nutki” bezmyślności i infantylizmu. Czy tu w imię jakiś dziwnych praw nie próbuje się pozbawić ludzi myślących prawa do krytyki co miałoby w systemie pewnych wartości wpływ na korekcję postaw? Jakaś narracja musi w każdym razie prym wieść , obowiązywać.
Wracając do pierwszego akapitu przyznaję, że jest większe przyzwolenie społeczne na męską rozwiązłość i chyba jest to związane z kodem kulturowym gdzie zakodowane jest, że to ona i jej postawa miała być gwarantem ojcostwa.
Inna kwestia to atawizm, iż to mężczyzna jest zdobywcą, a kobieta pozwala się zdobywać. A co to za przyjemność zdobywać kogoś kto od ręki jest do zdobycia? 😄 Jest jakaś prawidłowość w tym aforyzmie o kluczach, choć chciałabym zaprzeczyć jednak nie mogę.
Imbryk Nie pytajcie mnie o badania statystyczne, takie moje zdanie na postawie obserwacji i edukacji własnej.
No więc w tym tradycyjnym świecie męsko-żenskim toczy się pewna atawistyczna gra, w którą obecnie wprowadza się system zmiękczających realność ludzkiego oglądu pojęć. Ale czy to jest postęp? To nie jest tylko takie banalne gdybanie, trzeba popatrzeć wieloaspektowo, i wcale nie musimy być naukowcami od statystyk wystarcza zdrowy rozsądek.