U mnie ta relacja ma kształt sinusoidy.
Kiedy byłam małym dzieckiem bylismy całkiem blisko. Mam zdjęcie kiedy leżymy razem z moimi miśkami i lalkami na podłodze albo wygłupiamy się w ogrodzie pokazując kolorowe języki. Mam z tego okresu ciepłe wspomnienia.
Jednak im bardziej dorastałam, tym bardziej się odsuwał co było dla mnie całkowicie niezrozumiałe i bolesne. Nie potrafił okazać mi swoich uczuć w bardziej zaawansowany komunikacyjnie sposób, a forma przeznaczona dla kilkulatki byłaby już infantylnym nieporozumieniem. Nie słyszałam więc dobrych rzeczy, ale nie słyszałam też złych - nie potrafił na mnie nakrzyczeć, zrugać. Było to nieraz zabawne kiedy np. mówiłam mu skrępowana, że z powodu mojego zachowania jest kolejny raz wzywany do szkoły, a jego odpowiedź to było “yhmm” po pauzie ciszy. Wiedziałam, że trudno mu powiedzieć mi coś przykrego, więc nie wystawiałam go na takie sytuacje. Istniał cichy pakt: on nie gani swojej pierworodnej, ja nie tworzę pretekstów (a przynajmniej staram się) 😋
Teraz, kiedy oboje jesteśmy dorośli, sytuacja się (powoli) stabilizuje. Też mamy ten problem co Ty, @“[usunięty]”Nieszczęśliwe kobiety, z familarnością rozmów. Teraz jednak sam dzwoni, zaczepia na komunikatorze - doceniam.
Jest kilka aspektów, które były nam obydwojgu od prawie zawsze bliskie i wspólne. Jednym z nich jest muzyka. Mój gust muzyczny w dużej mierze pokrywa się z upodobaniami ojca, razem słuchaliśmy jego kaset, potem płyt. Kiedy ostatnio byłam w domu obudził mnie pogłaszając muzykę, której słuchał w pokoju obok. Wiedziałam, że to ja mam wstać, bo pogłosił na kawałku, o którym wiedział, że mi się spodoba. Rozbawiło mnie to, bo nie zrobiłby tego (w sensie nie obudził mnie) wchodząc po prostu do mojego pokoju. Więc wstałam, pobłogosławiłam dom w imieniu dobrego ducha techno i dosłuchaliśmy razem 😋