Mogę wymieniać tak cały dzień ale to bez sensu bo chodzi o konstrukt zachowań, kościec, schemat.
Kiedyś z 3 kolegami ogarneliśmy duże zlecenie na renowacje katakumb. Zlecał podwykonawca dość szemrany co miał układy z miastem i co rusz zakładał nowe spółki w zależności od tego na co było finansowanie z UE. Wiedzieliśmy, że jak będziemy w tym razem to nie wtopimy można było porządnie zarobić a i robota bardzo ciekawa. Podwykonawca to była taka firma słup z dojściami w ratuszu i chcieli jak najwięcej zarobić niskim kosztem byle było po płaci miasto, UE i takie tam hujnie i wałki na kasę. Umówiliśmy się sztywno albo razem albo w ogóle i nie damy wcisnąć sobie innych współpracowników czyli ludzi od słupów, którzy mieli “nadzorować” pośredniczyć nikt nie wie po co, aby tylko dostać hajs. Umowa była albo robimy po naszemu i fachowo z dbałością o warsztat i było nie było zabytek, wartość kulturowa, dobro narodowe.
Podwykonawca zaczął kombinować bo widział że nie chcemy dać sobie wcisnąć ciemnoty ani gorszych hujowych materiałów aby tylko oni zarobili więcej. Więc zaczęło się kombinowanie i podjazd do każdego indywidualnie a to dostaniesz większą stawkę, a to kolejne zlecenia, bo my tu kasa z UE. Ty taki zdolny tu widzimy koledzy cię hamują może zrobisz to z X nie z kolegami oni jacyś dziwni.
Nie, była umowa (ustna między mną a kolegami) albo razem albo nara. Napisałem maila, że chyba ich pojebało z takimi metodami to nie poważne nara. Poszedłem w pizdu koledzy też. A byłem wtedy na studiach i byłem chodzącym bałaganem a i tak wiedziałem, co i jak i jestem zajebiście dumny z tej postawy do dziś.