Brave Co daje spinanie dupy? Niby nic ale często jest tak, że się zepnę i potem np. 2 dni mam spokój. Jak popuszczę to wracam do maratonu.
No i co z tego? jak dalej to robisz i do tego wracasz? to warto w ogóle nie spinać dupy, też będziesz to robił, ale przynajmniej nerwów zaoszczędzisz.
Brave Rozwiązaniem jest regularny seks (przy czym nie mam na myśli tu, że musiałby być codziennie, ale chociaż raz na 2 tygodnie).
Tak sobie wmawiaj. Choćbyś uprawiał seks codziennie nie pomogło by Ci to. Gasisz pożar benzyną.
Brave Ja wiem, że tutaj trzeba poprawić układ kary/nagrody, jak działa dopamina i te wszystkie tam inne sprawy bo przez lata uzależnienia przeczytałem pół internetu o tym.
Ale czy Ty nie widzisz że zabierasz się za rozwiązanie problemu od dupy strony?
Brave Sęk w tym, że jak nie ma kobiety to jest to koło zamknięte bo spuścić z krzyża w końcu trzeba (może znajdą się jacyś mnisi ale ja takim na pewno nie jestem i być nie chcę).
Jesteś na takim etapie że seks niczego nie wskóra, no może troszeczkę, na chwilkę, tyle ile siedzą emocje w żyłach po stosunku.
Brave Inna sprawa, że wszystkie złe rzeczy w moim życiu czasami potęgują chęć powrotu do nałogu (tak jak wspomniał @Theemotha) bo w nim znajduje największą przyjemność.
Nałóg jest Twoją ucieczką od życia i problemów. Twój alternatywny świat przyjemności. Dlatego im większy poziom problemów w życiu, tym w większym maratonie walenia uczestniczysz.
Brave Często porażki życiowe tuszowałem sobie maratonem.
Tuszowanie porażek to brak wyciągania z nich wniosków. Mogłeś być tego nie świadomy, teraz już jesteś.
Brave Mi zwyczajnie brak regularnego ruchania, po prostu ruchania, nie żadnej miłości ani nic (choć seks z uczuciem na pewno by nie zaszkodził). Patrzę na baby jak głodny na mięcho.
Jeszcze raz Ci pisze, ze regularny seks nie rozwiążę Twoich problemów. Bo nałóg to konsekwencja czegoś głębiej.
Po prostu wewnętrzny problem wybrał taką a nie inną drogę zrealizowania się i manifestacji.