Nieogradowany bardzo dobrze działają terapie grupowe, gdzie dostajesz feedback od ludzi mierzących się z tym samym problemem
Plus możesz zaobserwować jaki wywierasz wpływ na otoczenie własnym zachowaniem - jedną osobę zdenerwujesz, inną wzruszysz, jeszcze inna w ogóle Twojego zachowania nie zarejestruje i tak dalej. Można się naocznie przekonać, że każdy żyje w swoim własnym świecie, stworzonym przez swój uwarunkowany umysł.
I nabrać do tego wszystkiego większego dystansu.
Rozwiany Raczej rzekłbym do życia w grupie, stadzie
Nie do końca. Pewne potrzeby wymagają związku intymnego, typowo erotycznego.
Poza tym bardzo trudno jest znaleźć grupę, w której będziesz mógł zachować swój indywidualizm i własne poglądy, być przez nią przyjęty taki jaki jesteś.
Daleko nie szukając - sąsiednie forum, na którym zresztą się udzielasz. Jednostki, które tam się wyróżniały i nie klepały w kółko tych samych farmazonów o p0lkach, hipergamii, karuzeli kutang, “nie stawianiu cip na piedestale” i miały czelność mieć własne zdanie, różniące się od głównego przekazu albo zostały stamtąd wycięte (i wiele z nich wylądowało tutaj) albo odeszły same.
Grupa tworzona przez ludzi jadących na wyparciu potrzeb zawsze będzie dążyć do unifikacji poglądów - jednostka, która swoich potrzeb się nie boi i ma odwagę je realizować zawsze będzie wypierana poza obręb grupy, wyśmiewana, bagatelizowana, a ostatecznie odrzucona. Znany mechanizm psychologiczny - “kiedy trafisz między wrony musisz krakać tak jak one”.
Dlatego też tak trudno zaspokoić własne potrzeby w ramach większej grupy - z jednej strony czujemy przynależność, z drugiej jednak nie dostaniemy akceptacji i poczucia bycia “przyjętym”, gdy wychylimy się z tym, co naprawdę myślimy i czujemy, z tym, czego naprawdę potrzebujemy. Stąd też wiele osób pisało tam coś innego dla ogółu, a inne rzeczy prywatnie.
To jest smutne w takich miejscach. Najbardziej radykalne były tam osoby bardzo wrażliwe, u których wyparcie było bardzo silne. Oni “nikogo nie potrzebowali”, “uwielbiali samotność”, a jednocześnie ciągle siedzieli na forum, by mieć chociaż namiastkę jakiegoś towarzystwa. I kompletnie nie byli w stanie tego zauważyć.
Dlatego też uważam, że związek czy też przyjaźń zawsze będzie wyżej niż grupa - potrzeby bliskości winniśmy zaspokajać w związku czy przyjaźni, a w grupie szukać co najwyżej przestrzeni do wymiany poglądów. Postępowanie odwrotne to przepis na duże kłopoty.
Ostatnio słyszałem gdzieś o propozycji testu, który warto wykonać, by ten lęk nieco obniżyć.
Bierzesz pod rękę dużego misia i idziesz z nim do centrum handlowego. Siadasz w jakiejś kawiarni na widoku, a misia sadzasz na krześle na wprost siebie. Kupujesz mu herbatę i sobie z nim rozmawiasz.
Słyszałem relację gościa, który wykonał taki test - był w szoku, że 90% ludzi miało na niego absolutnie wyjebane, przykuwał uwagę jednostek, ale dosłownie na kilka sekund - ktoś spojrzał, uśmiechnął się (ewentualnie robił zdziwioną minę), a potem wracał do własnych spraw.
Tak bardzo nie obchodzimy innych ludzi.