BadMan Wygląd, kasa, dobry seks
I pokrywa Ci się ta teoria z rzeczywistością, Hodowca?
Patrząc na facetów chodzących po ulicach większość jest raczej do bólu przeciętna - tych “przystojnych” jest tak naprawdę niewielu.
Statystyki dotyczące wynagrodzeń pokazują, że bogaczy też nie ma zbyt wielu - większość facetów zarabia przeciętnie bądź słabo.
No i przypominam Ci, że sam pisałeś o tym, że większość facetów jest bardzo słaba w łóżku (w tym aspekcie wierzę Ci na słowo).
Gdyby więc Twoja teoria była prawdziwa to większość mężczyzn miałaby ogromne problemy ze znalezieniem partnerki, a jakoś z przeróżnych statystyk wynika, że ¾ facetów w wieku produkcyjnym jest w jakimś stałym związku.
Rzeczywistość jest bowiem znacznie bardziej zniuansowana, podobnie jak nasze wybory.
Możesz napisać, że są to głównie związki z “braku laku”, że faceci są w nich nieszczęśliwi - pewnie częściowo miałbyś rację, różnie z tym bywa.
Z tego co sam obserwuję to ludzi potrafią łączyć również wspólne zainteresowania czy nawet subkultury, np. dziewczyna słuchająca metalu często jest z metalowcem, punkówa z punkowcem. Znam bardzo wiele związków prawników z prawniczkami czy psychologów z psycholożkami.
Tu masz przykład długotrwałego, bardzo udanego związku opartego na wspólnych zainteresowaniach (religie i filozofie Wschodu) tworzonego przez gościa, który nie jest ani specjalnie przystojny ani bogaty (nie wiem jak u niego z ruchaniem):
Łączyć z drugim człowiekiem mogą nas również deficyty (np. w formie daddy issues), nietypowe upodobania seksualne, styl życia, przekonania polityczne.
Naprawdę nie da się tego wszystkiego ubrać w jedną teorię i stwierdzić “Ha, odkryłem o co w tym wszystkim chodzi”.
Nie takie głowy jak nasze pochylały się nad tą tematyką.
Dziwne, że dla wielu mężczyzn wiarygodne stały się jednak teorie na ten temat głoszone przez gości, którzy nie potrafią sobie ogarnąć ruchania i siedzą w piwnicy, skrzywdzonych facetów, którzy nie przerobili swoich traum oraz cwaniaków, którzy postanowili sobie zarobić na tych pierwszych dwóch grupach.
JAL Ja poznałem RP (ale też sporo teorii dotyczących manosfery jako ogółu) już w trakcie związku z moją obecną żoną. Nawet przyswajany w takim okresie życia kosztował mnie sporo stresu i pogorszył stan mojej relacji.
virilis Welcome to the club
I ja - bez zbędnych szczegółów - miałem podobnie, mimo, że zawsze byłem do redpilla krytycznie nastawiony.
Niestety, takie ideologie są jak rak, pokazują Ci Twoje deficyty i słabe miejsca i zaczynać nieświadomie myśleć takimi kategoriami, gdy obracasz się w towarzystwie, które w te gówna wierzy i o nich stale mówi.
Miałem do żony pretensje z dupy, jakieś dziwne teorie zaczynałem sobie układać w głowie, próbowałem zachowywać się jak jakiś alfa. No parodia, beka z typa.
Dopiero odcięcie się od tych treści pomogło mi wrócić na właściwe tory i być znowu sobą.
Oczywiście byłem na siebie zły, że częściowo uwierzyłem w tak odklejoną od rzeczywistości wizję kobiet i związków.
virilis Ilu prawdziwych rpilowców ma zdrową psyche i są w stanie wejść bezpiecznie w relacje bez unikania i lęków?
Żaden. W przeciwnym wypadku omijaliby redpill z daleka.
virilis Tylko czy RP jest właściwą książką kucharską?
Nie. Chociaż oczywiście są w nim oczywiście dobre momenty.
Tak - większość mężczyzn (w tym piszący te słowa) idealizowało bądź wciąż idealizuje kobiety, uważa je za nadludzi, aniołów, eteryczne istoty.
Tak - większość mężczyzn podświadomie zakłada, że to “bezbronne, kruche, słabe istotki, którymi trzeba się zaopiekować i pomagać im na każdym kroku”.
Tak - żyjemy w sfeminizowanym społeczeństwie.
ALE - receptą na dżumę (feminizm) nie jest cholera (redpill). Trzeba się po prostu wyleczyć z dżumy.
Zamiast anioła i eterycznej istoty zobaczyć w kobiecie człowieka, a nie - jak proponuje redpill - istotę niższego rzędu niż mężczyzna, jakiegoś podludzia, bezmózgiego biorobota, który wymaga tresury, systemu nagród i kar, ścisłej kontroli.
Traktować ją jak równego sobie, a nie lepiej (feminizm) bądź gorzej (redpill).
To tak naprawdę wystarczy.
A redpillersów zlewajcie ciepłym moczem, bo mylą się praktycznie we wszystkim.
I niech se mówią, że okazywanie przy kobiecie słabości jest równoznaczne z utratą jej pożądania i szacunku.
Płakałem przy mojej żonie setki razy (szczególnie w trakcie terapii), wie prawie wszystko o moich słabościach (a ja o jej) i jakoś nic takiego nigdy się nie wydarzyło.
I niech mówią, że to my jesteśmy “racjonalni” i “logiczni”, a kobiety “emocjonalne”.
Przyjrzyjcie się z jakich powodów Ci “racjonalni” mężczyźni biorą śluby - najczęściej to albo bezmyślność (“biorę ślub, bo tak trzeba”) albo lęk przed porzuceniem (“jak się jej nie oświadczę to mnie rzuci”).
Popatrzcie jak “racjonalnie” zachowują się faceci w trakcie rozwodów, a jak kobiety.
Kluczowe życiowe decyzje, a to my zachowujemy się jak bezmózgie debile.
I niech mówią, że stanowiąca fundament ich przekazu psychologia ewolucyjna to niepodważalne fakty (mimo, że żaden jaskiniowiec nigdy nie był u psychologa i tak naprawdę NIE MAMY POJĘCIA jak organizowali się ludzie w dawnych czasach, wszystkie nasze twierdzenia na ten temat to wyłącznie pewne hipotezy, a nie prawda objawiona), a inne gałęzie psychologii mówiące o uniwersalnych ludzkich potrzebach emocjonalnych, poparte tysiącami badań na żywych ludziach to “blue pill” i lewicowa ściema.
I niech mówią o hipergamii, ścianie, karuzelach kutang, niech analizują pojedyncze, skrajne przypadki kobiecych zachowań robiąc z nich regułę i kanon. Pamiętajcie jednak, że to bzdety, generalizacje, poważne zniekształcenia poznawcze, które popierane są przez nich z pewnych ważnych dla nich powodów (głównie - obsługa dawnych traum, ale nie tylko).
Nie dawajcie im jednak uwagi - to bardzo szkodliwe. Feminizm i redpill są zaraźliwe, to choroby mocno zakaźne.
Myślcie krytycznie i za każdym razem róbcie test rzeczywistości - “czy to, co mówi ten koleś ma aby poparcie w faktach?”.
I tak - zdarzają się złe kobiety, zaburzone, bardzo toksyczne. Podobnie jak faceci. Omijać.
Tyle ode mnie w tym temacie, i tak dostał więcej uwagi niż na to zasługiwał - to w końcu jakieś obrzeża internetu, na które człowiek miał kiedyś pecha trafić.