Imbryk W jaki sposób działacie żeby coś zmienić w państwie, kraju, gminie, spółdzielni?
W czasach wczesnostudenckich pomagałem mojej dawnej znajomej dostać się do Sejmu (jest obecnie wiceprzewodniczącą dużego sejmowego ugrupowania, nie mamy kontaktu) - rozdawałem jej ulotki, agitowałem, pomagałem w organizacji spotkań z jej potencjalnymi wyborcami. Obecnie jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób polityka ją zmieniła (oczywiście bardzo na minus).
Byłem idealistą (tj. idiotą) i wierzyłem, że coś można w tym kraju zmienić. Fascynowałem się polityką, znałem na wyrywki programy wyborcze poszczególnych partii (patrz mamo - debil!). Często podpisywałem się pod różnymi inicjatywami społecznymi (w tym ustawodawczymi), ba - sam zbierałem pod nimi podpisy, łaziłem po akademikach z listami poparcia. Żadna z tych inicjatyw nie była skuteczna.
Obecnie moje “działanie” sprowadza się do dwóch kwestii:
- chodzę na wybory (wszystkie, także na szczeblu lokalnym) i głosuję na mniejsze zło
- uczestniczę we wszystkich referendach - od momentu, gdy posiadam prawo głosu.
Polityką interesuję się wyłącznie w takim zakresie, w jakim dotyka mnie bezpośrednio (podatki i inne obciążenia), śledzę zmiany w prawie, nie słucham debat i innych gównoburz, nie oglądam programów informacyjnych - uważam je za totalny chłam mający na celu produkcję posłusznych, potaktujących idiotów.
Za bezproduktywne uważam rozważania przy kubku sojowego latte i bezglutenowych pierożkach z jarmużu jak zakończyć wojnę na Ukrainie, wyrównać szanse młodych Polaków i znieść bariery dla przedsiębiorców. Nie mam w tym zakresie żadnej sprawczości i wiem, że nic w tym zakresie nie zmienię.
Tak, wkurwiają mnie zmiany prawa, które dotykają mnie osobiście, jak niedawna podwyżka ZUS-u. Trochę poprzeklinam, a potem i tak robię właściwy przelew, bo tak kurwa po prostu trzeba - wiem jakie zasady panują w tym kraju, gdyby mi nie odpowiadały to poszukałbym sobie innego miejsca.
Działam na własnym podwórku - jestem członkiem zarządu mojej wspólnoty mieszkaniowej (oczywiście za darmo), wspieram ją pod względem prawno-organizacyjnym, mam trochę znajomości, więc i jakieś ekipy sprzątająco-remontowe potrafię ogarnąć w dobrych cenach. Szkolę młodych prawników - mi też ktoś pomógł, gdy byłem młody, więc czuję się w obowiązku przekazywać wiedzę i dzielić się doświadczeniem dalej. Czasem wspomogę kogoś charytatywnie (zdarza się prowadzić jakieś spory pro bono czy sypnąć na coś kasą) - ale wtedy, gdy sam chcę to zrobić, a nie pod wpływem presji społecznej - gdy taka się pojawia czuję opór i niechęć do pomagania.
I to by było na tyle. Filmiku nie oglądałem.