Nimfeta przybyła do sali narad lekko zdyszana, wiatrem poczochrane włosy miała w takim nieładzie, że zasłaniały całą twarz. Wyglądała bardziej jak upiór z bagien niż subtelna nimfa.
Sorka za spóźnienie, ale dopadł mnie Dildroid i musiałam go zwalczyć w krzaczorach,
Wybacz Nimfetko, właśnie wgrywamy aktualizacje i przez jakieś 2 doby będą trochę wariować – powiedział Bae-lish znad konsoli, nawet na nią nie spojrzał, tak bardzo był zakochany w tym swoim ustrojstwie.
Przecież dla mnie to nie problem, ruchanie jak oddychanie hihi Tobie też by się przydało, blado wyglądasz – poprawiła włosy, wypięła piersi, które było doskonale widać jako, że miała na sobie swoją tradycyjną szatę kapłanki składającą się jedynie ze spódnicy i łańcucha z medalionami, i zaczęła je tarmosić tuż przed twarzą Bae-lisha. Mężczyzna się skrzywił i lekko ją odepchnął, poprawiając się na swoim wielkim, skórzanym fotelu.
Odejdz nimfomanko! Jakbym chciał oglądać cyce to bym sobie porno włączył i napieprzał KZty. Te twoje są już zużyte i nudne.
Pffffft… jaki nieczuły. Zaczynam myśleć, że ten twój kogucik to już wcale nie pieje- naburmuszona Nimfeta usiadła na stole pośrodku sali z miną dziecka, któremu zabrano lizaka.
Reszta zebranych nie zwróciła uwagi na interakcję tej dwójki, bo podobne rozmowy były tutaj na porządku dziennym. Każdy wiedział, że Nimfeta jest skrycie zakochana w Bae-lishu i lubi się z nim podroczyć, a on niestety jest eunuchem, więc za wiele zdziałać nie może jeśli o jej ukochaną rozrywkę chodzi.
Przy stole zasiadła rada Pandorhaxu: władczyni Pandora i jej doradczynie: wśród nich prawa ręka i nadworna wróżka Nimfeta, po lewej od Nimfety siedziała Alo-Handra, Kitt-Anka i Sha-Manka, przy tej feministycznej grupce wyróżniali się dwaj wierni im panowie Mirek Handlarz Certyfikatami, który siedział po prawicy Pandory, i oczywiście Bae-Lish, który grzebał przy maszynerii w kącie sali.
Dzisiejszy dzień był jednak na swój sposób wyjątkowy, bo oto ważyły się losy całej planety po tym jak Sydney tfu 8 wprowadził stan wyjątkowy.
Mamy lipny C2 dla Pandory, i dla was wszystkich F0, ale nie dotrzemy na tym na Ziemie. Jesteś na celowniku – Mirek zmarszczył brwi patrząc władczyni prosto w oczy – Musimy pomyśleć o innych opcjach i to szybko, bo wiemy już o jednym patrolu, który właśnie zmierza w naszą stronę, a za nim lecą już L’Etryceusz i Jalax. Nie mamy czasu, nie mamy. A rodzina mojej żony też już ma związane ręce i nie pomoże, więc nawet na mnie tak nie patrzcie.
I faktycznie wszystkie niewiasty siedzące przy stole patrzyły się na niego z przerażeniem w oczach, jakby błagały, aby coś wymyślił i wyrwał ich wszystkich z opresji. Wszystkie prócz Pandory, która zamyślona odleciała gdzieś w głąb swojej duszy, i prócz Nimfety, która zajęta była rozkładaniem kart. Mirek podszedł do niej i zaczął przyglądać się temu co robi z nieskrywaną fascynacją. Nimfeta wpadła w trans, jej dłonie unosiły się nad kartami jakby wcale ich nie dotykając, mruczała coś pod nosem i zamknąwszy oczy otworzyła się na to co wszechświat chciał jej przekazać.
Ziemia nie jest bezpieczna. Karty o tym mówią dość wyraźnie. Karty nigdy nie kłamią. Ziemia będzie pierwszym miejscem, w którym będą nas szukać. I pierwszym miejscem, w którym rozegra się walka. Tam nie. Jedyne miejsce gdzie jest faktycznie bezpiecznie to PUAS, ale LL może nas tam nie wpuścić.. - zamyśliła się Nifmeta – Mam! Ha! Ja to jestem genialna. Przecież możemy ruszyć na Astrodildo. Niby najbardziej oczywiste miejsce ze wszystkich, ale wspomagają nas gwiazdy, dosłownie no i kawałki meteorytów unoszące się wokół niej, i mam kilka fajowych pułapek, nikt się tam nie potrafi przedrzeć. Prócz mnie rzecz jasna. Tyle, że mój statek pomieści maksymalnie 10 osób. Myślcie co zrobić zresztą, ja mam wyjebane – powiedziała Nimfeta i zaczęła chować karty do sakiewki. Po czym wstała i wybiegła z sali narad tanecznym krokiem.
Mirek zaśmiał się cicho patrząc za oddalającą się Nimfetką i jej kołyszącymi się do taktu muzyki (którą tylko ona słyszała) biodrami.
W takim razie plan jest, lecisz na Astrodildo Pandoro, razem z radą, bierzecie Bae-Lisha ze sobą, ktoś musi Was ogarniać w końcu, a ja… – powiedział Mirek drapiąc się po brodzie w zamyśleniu – Ja muszę wrócić na EF-WU-ES, żeby mi się przykrywka nie rozjebała. Ale co z Ulańcami w takim razie? Na normalny statek ich nie zaciągniesz, nie ten udźwig. To musiałaby być jakaś wypasiona Gwiazda Śmierdzi. Myśl..
Na to słowo Pandora wybiła się z zamyślenia i zarządziła: Ulańce mogą przecież lecieć D-wingami, mamy ich cały hangar na Clitoriańskim Pustkowiu. Przynajmniej połowa z nich działa. Trzeba natychmiast zarządzić ewakuację, a ja przyszykuję dla Ciebie coś specjalnego Mirku, musisz doręczyć depeszę w drodze na EF-WU-ES, dla kogo to już powiem Ci na osobności -spojrzała na swoje dziewczyny i wysłała im uspokajający uśmiech
– Laski, do roboty, trzeba zapakować to co się da, pamiętajcie tylko najprzydatniejszy ekwipunek – dildosy, czekoladę i fatałaszki, resztę mają na Astrodildo, od lat tam wysyłam posiłki w razie takiej właśnie sytuacji.
Na Ziemi zapanował chaos. Nikt z tutejszych nie miał pojęcia, że gdziekolwiek w galaktyce jest faktycznie życie, a tutaj nagle patrole ufoludków (jak zaczęli ich nazywać, gdy tylko media obiegła wieśc, że Ziemia jest w niebezpieczeństwie) i to uzbrojonych ufoludków, i wcale nie zielonych, na każdym rogu, z tymi ich latającymi skuterkami. Niepokój wzrósł, gdy okazało się, że planeta została przejęta i nowa władza w postaci Cesarza Sydneya Sydneysona MacSydneya Ósmego wprowadziła godzinę policyjną i zakazy wszystkiego kochali – ruchania, KZ, WB, jedzenia słodyczy. Patrole sprawdzały codziennie na wyrywki procent tkanki tłuszczowej, wskaźnik BMI przypadkowego ziemianina. Wybudowano w każdej dzielnicy kosmiczne (przynajmniej jak na warunki ziemskie) siłownie, gdzie obowiązkowo każdy obywatel musiał odbić się codziennie na przynajmniej 2h, inaczej trafiał SUKO-statkiem do Alko-trans bez możliwości apelacji. Kobiety powyżej 25 roku życia i/lub 51 kg od razu zapakowano na statki i wywieziono do obozów, gdzie miały przejśc metamorfozę i uzdatnienie.
Sydney Sydneyson MacSydney Ósmy uśmiechał się z afiszy wywieszanych masowo na każdym budynku. Nadszedł czas władzy absolutnej.
Tymczasem na granicy galaktyki w Arkham Asylum Khoroshhcz Piguło-Bot wracał z obchodu przez zachodnie skrzydło, gdzie trzymano największych psychopatów. Dzisiejszy dzień nie różnił się wiele od poprzednich. Standardowa procedura, wykonać lewatywę, sprawdzić wiązania w kaftanie, podać zastrzyk i wrócić do ładowarki w skrzydle centralnym. Jego srebrzysta nanoskóra odbijała światło jarzeniówek podwieszonych pod sufitem na całej długości korytarza. Doszedł do ostatnich drzwi i zajrzał do wnętrza, by upewnić się, że pacjentka jest aktywna. Zwykle to zadanie było proste. Dzisiaj natomiast cała przestrzeń w celi umazana była gównem. Na takie sytuacje Piguło-bot też miał wgrany program. Lewatywa więc nie będzie potrzebna. Piguło-Bot otworzył drzwi kartą dostępu i wszedł do środka. Pacjentka była obudzona i pobudzona. Widząc robota zaczęła krzyczeć: „Pójdziesz do piekła Ty kupo złomu! Nie możesz mnie tu więzić! Ja jestem PANIĄ DOKTOR! Pacjenci mnie potrzebują! Wypuśc mnie natychmiast! Jak można być takim podłym!!! Ratunku!!!! Oni mnie tu trzymają bez mojej zgody! Nie po to robiłam studia, żeby gnić w celi! Zazdrościsz mi atencji Ty padalcu jeden! Gdzie mi z tą skrzykawką!? Odejdz no. Odejdz….” Pacjentka zapadła w sen, gdy tylko zawartość strzykawki trafiła do jej krwiobiegu, a robot wycofał się do drzwi chcąc opuścić celę. Na odchodne usłyszał jeszcze jak pacjentka szepce przez sen „Yo-Lo-n gdzie jesteś?”