Znów rozpoczął odczyt. Wcześniej na statku nie mógł. Sfrustrowała go mnogość połączeń i rozgałęzień myślowych. Chaos gorzej niż u zwykłej baby!
Teraz przypomniał sobie ten moment. Stał na wzniesieniu skąd widział i monitorował wszystko. Spoglądał w dół w stronę doliny.
Mieszkała w miasteczku robotów a wydawała się żywa. Już wcześniej na szkoleniach to zauważył. Co to za cudaczka w świecie maszyn? Udaje nie mogąc opuścić tej miasto-wioski gdzie jeden był strażnikiem drugiego? Ta androidka stwarzała zagrożenie. Musiał to zbadać.
Obserwował uważnie jej działania i eksperymentował. Nie chciał zostać odkryty, choć na swoim stanowisku obserwacyjnym czół się bezpiecznie. Zaczął naświetlać dyskretnie laserem jej wzrok. Zamrugała, inni nie mrugali.
Bywał zniecierpliwiony nie możnością bliższych oględzin, postanowił przyspieszyć. Przecież nie mógł tu tkwić wiecznie ani tam pójść, jeden błąd a po nim. Nie po to tak się pilnował by teraz dać się zabić.
Naszykował sobie kanapek i neurobalistyczną procę. Zobaczymy.
Była lekko zdziwiona jak dostała pierwszy raz. Szybko doszła do siebie. Za drugim razem jej reakcje stały się jedynie na chwile wyraźniejsze. Ok, jak chcesz. Musiał działać radykalniej i ją wywabić…..
Odpalił. Przez chwilę pomyślał, że to może było za dużo, bo nie ruszała się wcale, potem jednak pomału zaczęła iść. Odczuł ulgę. Zniknęła na dłużej w domku. Kolejnym razem widział ją jak spacerowała, dziwnie spokojna. Czasami przyglądała się innym maszynom, dotykali jej włosów i ramion zaniepokojeni. Rządek chodził za nią i pytał czy wszystko dobrze a ona odpowiadała „tak tak”. Ale chyba coś jej się nie zgadzało.
Patrzyła na przełamanie dróg. Za nimi była ukryta osłona. Androidy na zewnątrz wykonywały tylko powierzone zadania. Zainstalowany program, nie pozwalał przekraczać bariery. Wgrana komenda brzmiała: „Zostań z nami, a nigdy nie spotka cię mrok”
Ruszyła do tego miejsca. Roboty zaczęły niebezpiecznie poruszać się w jej kierunku, ich czujniki i radary wykryły zagrożenie, zaczęła biec. Patrzył na to zafascynowany. Kibicował jej, już prawie ją dopadły, wtedy dała imponującego susła i zniknęła za przesłoną.
Brak chronologii, nie tego szukał. Przewiną wyżej procesor pamięci (czy tam kartę). Chciał wiedzieć, dlaczego dala mu swoje PROWADŁO, gdy się spotkali, wiedział wszystko, ale to mu umykało… Wbił oczy w monitor, zatrzymując na tej chwili. Odpalił odczyt z jej wspomnień. Wreszcie pozna działanie i znaczenie tego tajemniczego urządzenia. Przed wielkim starciem liczyła się każda informacja….
…………………………………….
LE-TO wszedł do karczmy wielkiego Bei Lisha. Mistrz wyglądał jak mocarna starodawna postać z artefaktów, które widywał podczas swoich eksploracji. Jego biała broda prezentowała się imponująco.
-Dajcie starcze coś do napicia. Wiozę do stoczni resztki rozbitego androida, a wiem, że tam skupują stal.
-Synu dałbyś obejrzeć?- starzec się zaciekawił. Niewiele się działo w tej okolicy.
-Jasne, mam to na pokładzie.
Trudno było rozpoznać wcześniejszą formę maszyny. Bei Lish zauważył na jednej z części fabryczne oznaczenia. Podrapał się po swej siwej brodzie. Androida tej generacji nie łatwo było spotkać.
-Synu chodź zjesz dobrze, wypijesz, odpoczniesz i dopłacę ile trzeba, ale zostaw mi resztki robota.
LE-TO długo się nie zastanawiał, choć zdziwiła go propozycja, to wcale aż tak bardzo nie chciało mu się tachać dalej, skoro po odliczeniu kosztów wiktu i opierunku miał dostać od starego tyle samo.
Mistrz rozłożył części na stole w swej pracowni, starał się poszczególne elementy ułożyć w całość, a tu nawet powierzchowna rekonstrukcja nie była łatwa.
Minęło wiele dni w końcu kawałki porozrywanej i wygiętej stali zaczęły przybierać konkretny kształt.
Mędrzec nie od parady miał głowę. Kiedyś wieści o jego czynach były słynniejsze niż o słowach, tak, więc choć teraz było na odwrót, wszechstronna wiedza Bei Lisha nie ominęła praktyki. Pracował kiedyś w tajnych cechach, gdzie konstruowano tego typu roboty. Mało, kto o tym wiedział gdyż obowiązywała go klauzula poufności. Oględziny dawały zastanawiające odpowiedzi, ktoś na pewno zniszczył procesor, ale czy ten ktoś wiedział o zamaskowanym, zapasowym z mocnymi zabezpieczeniami? Mało było dopuszczonych do tej wiedzy.
Bei Lish przeglądał poszczególne części, w końcu z ust mistrza wydobył się głośny, radony krzyk:
-Ha, jest! -No mała, wracamy do Edenu….