KimUnJest Czasem mam tak że jak słyszę sygnał pojazdu uprzywilejowanego w okolicy to dzwonię do najbliższych
Ten dźwięk potrafi wyjąć z człowieka wszystkie bebechy na wierzch.
Mnie paraliżował on przez kilka lat po wypadku. Wspomnienie jazdy karetką na sygnale wracało, ilekroć słyszałam ten dźwięk. Mimowolnie, mogłam wcale nie skupiać się na dźwięku, wystarczyło, że po prostu go usłyszałam - od razu z oczu ciekły łzy. Przez parę pierwszych miesięcy po wyjściu ze szpitala to był hardkor, mieszkam w dużym mieście i nietrudno tu spotkać karetkę na sygnale. Po dłuższym czasie te reakcje osłabły, ale po ponad 10 latach ciągle zdarza mi się lekkie tąpnięcie.
To bywało jak wybuch bomby pod nogami - idziesz ulicą, masz dobry humor, wszystko w porządku. I nagle JEB, karetka na sygnale. Niby nic się nie zmienia, a po plecach biegnie zimny dreszcz, z oczu płynie, ręce się trzęsą.
Temat samobójstwa jest dla mnie ciężki i przytłaczający. Straciłam kiedyś znajomą osobę z tego “powodu”, nie chcę pisać szczegółów ale do dziś się to za mną psychicznie ciągnie, choć połowę starsza jestem.
Mnie samej też zdarzyło się znaleźć w sytuacji, w której zaczęłam brać pod uwagę takie “rozwiązanie”. Gdyby nie obecność bliskich, nie wiem, nie mam pojęcia czy postanowiłabym zostać. Ale nie chcę o tym gadać.
Wydaje mi się, z autopsji, że w niektórych ludziach gdzieś siedzi jakiś “mrok”, czarna dziura, która przy sprzyjających jej okolicznościach ssie jak pusty żołądek. Pewnie wynosimy to gdzieś z dzieciństwa.
Jest to dla mnie na tyle mocny temat, że właśnie zaczynam przeciekać - więc stop.