Colemanka Nigdy nie spotkałam się z taką motywacją.
Nigdy się nie spotkałaś, żeby ktoś chciał się o kogoś troszczyć i o niego dbać, bez kalkulatora w ręce?
Ja chyba jestem stary i naiwny, ale takie są moje ustawienia defaultowe, ja się muszę postarać, żeby być skurwielem, ale robię to niechętnie, bo to jest wbrew mojej naturze.. Na szczęście jak się człowiek napatrzy, na niektóre zachowania, to przychodzi to łatwiej i wiadomo, kiedy “po prostu trzeba”..
Znacznie prościej jest po prostu nie pchać się w niektóre interakcje..
Colemanka Tak, bo to jest strategia mająca na celu dupochron poprzez niezagradzanie ścieżki ewakuacyjnej w myśl: drogi pożarowe trzymamy oczyszczone
No tak, to chyba naturalne? Trochę jak na giełdzie, “trzymaj zyski, tnij straty”. Trzeba mieć strategię wyjścia, bo inaczej popłyniesz. Jak idziesz do podejrzanej dzielnicy, gdzie kradną, to trzymasz rękę “na torebce/kieszeni”.. co nie? Małżeństwo to takie zalanie betonem drogi ewakuacyjnej, ale tylko mężczyźnie..
Świadomość, że ktoś Ci może spierdolić, każe Ci trzymać fason i nie odpierdalać maniany, musisz być lepszą wersją siebie, a i to nie gwarantuje sukcesu, bo zawsze może nawalić druga strona, czyż nie? Dlatego dość często kobiety są miłe i fajne, a nawet szczupłe, aż do ślubu, bo po ślubie to już tylko dyscyplina trzyma kobietę przez “degeneracją”, a z tym jest różnie..
Żeby małżeństwo miało sens, to zabetonowanie musiało by działać w dwie strony. W latach 70′ w stanach wprowadzili rozwody bez orzeczenia o winie i zaczęła się lawina rozwodów i “divorce rapów”.. a ponad 80% podań o rozwód jest na życzenie pań.. tak, że jak widać, dupochron jest tu dla mężczyzny całkiem rozsądnym rozwiązaniem.. przynajmniej jak mu życie miłe..
Małżeństwo nie chroni mężczyzn, tylko kobiety..
W zasadzie to w ogóle nie jestem pewien co małżeństwo daje mężczyźnie, oprócz takiej deklaracji do rodziny i otoczenia, że “spójrzcie na mnie, jestem tak bardzo godny zaufania, że jestem gotowy postawić na to cały swój majątek”..
Tylko, jakoś podobna deklaracja ze strony kobiety w kierunku mężczyzny nie następuje..
W ogóle mam ostatnio wrażenie, że całokształt relacji damsko męskich zamyka się w obszarze “co musi mężczyzna”, zaczyna mnie to powoli wkurwiać..
Poza tym, też jakoś mi się nie podoba idea, że od razu zakładamy, że będzie chujowo, dlatego, trzeba sobie zabetonować każdą opcję, która wiąże się ze zmianą zdania.. To tak jakby powiedzieć, że “hmm, chyba przestane pić piwo”, a tu nagle cała rodzina i odtoczenie wrzeszczy na Ciebie “wszywaj esperal”..
Już nie pierwszy raz spotkałem się z taką postawą, że kobieta wręcz agresją reaguje na to, że mężczyzna próbuje zabezpieczyć/dbać o swoją własną dupę.. Tak jakby naszym psim obowiązkiem było niewolnictwo wobec kobiet..
Problem jest taki, że jak mężczyzna się dobrze zabezpieczy, to kobieta będzie w dupie.. Pytanie zatem, komu powinniśmy ufać, to że mężczyzna dotrzyma słowa, czy to że kobieta. Osobiście, jako mężczyzna ufam bardziej sobie.. 🙂