Jeśli ktoś lubi/ł czytać Kornela Makuszyńskiego, to z jego opowiadania z 1922 roku “Po powrocie” dowie się co on sądził o rezunach. Fragmenty z rozdziału VIII:
"Wszystko to odbywało się na tle idjotycznego politycznego rozdziału, bo Kijów zajęli ukraińscy bolszewicy, reszta kraju była w mocy Ukraińców „wolnościowców“. Był to rozdział farsowy, w który dotychczas wierzą tylko ludzie, tak beznadziejnie naiwni, jak dyplomaci.
Tu i tam mordował ten sam zwierz. Cała Ukraina przepojona jest bolszewizmem, a o nomenklaturę sprzeczają się tylko łotry naczelne, polityczne kondotjery, dowódcy rezunów. Jedną ten cały kraj ma duszę, zarażoną wścieklizną, która czasem dla politycznego szachrajstwa udaje podział na „szlachetną“ i na bolszewicką. Chłop ukraiński, fachowy bolszewik i niefachowy bolszewik, morduje wedle tej samej metody i wedle tego samego hasła. Hasłem jest zniszczenie wszystkiego, co polskie, zniszczenie aż do fundamentów. (…)
I jakiś nowy Wyspiański, rozpamiętywując owe dni, z których następny był bardziej od poprzedniego krwawy, napisze owe poiskie: „myśmy wszystko zapomnieli…“
Gdyby bowiem kto chciał pamiętać, musiałby jeszcze za tysiąc lat nienawidzieć i za tysiąc jeszcze lat musiałby gardzić. My mamy to szlachetne, jedyne jakie jest piękne kalectwo duszy, że nie umiemy nienawidzieć. Powiemy sobie i to będzie straszną prawdą, że ci dzicy ludzie byli przez zwierzęcość swoją najnieszczęśliwszymi na świecie, że nieszczęsny kraj ten to był jeden ogromny szpital obłąkanych. Początki obłędu zaszczepiła im wojna, rozwojowi obłędu sprzyjało krwawe wspomnienie, do furji szaleństwa przywiódł ludzkie zwierzę zapach pierwszej krwi. Potem już było wszystko jedno.
Szaleńców karać nie można, — pocóż nienawidzieć szaleńców?
Może przyjdzie jeszcze ten czas, że i ten człowiek oszalały, co piłą rzezał człowieka i gwałcił dzieci, stanie nagle nieprzytomny z lęku przed ohydnem widmem tego czynu i człowiek się w nim odezwie? Każdy szał, strasznie rozbudzony, przemija, — przeminie tedy i ten. Dziki człowiek z ukraińskiego stepu, w nędzy swojej duchowej i z głodu umierający na najżyźniejszej ziemi świata, pojmie może w niesłychanym trudzie, że się stało za jego sprawą coś strasznego, że krwawemi rękoma zabił duszę swojej ziemi, zamęczywszy ludzi i zwierzęta, splugawiwszy ziemię, poraniwszy drzewa.
I znowu trzeba będzie zapomnieć wszystko i znowu trzeba będzie budować ochronki i szpitale w imię świętego ducha polskiego, który, zawsze „wszystko zapomina“.
Jeszcze jednak nie dziś, kiedy krew bulgoce coraz świeża, a stara nie wyschła jeszcze na zgliszczach polskiego domu, nie dziś jeszcze, kiedy na ukraińskim stepie szaleje krwawy, okropny, bezlitosny plugawy, wściekły rezun. "
https://wikisource.org/wiki/Po_powrocie/ca%C5%82o%C5%9B%C4%87
A potem był Wołyń…