W wątku dotyczącym męskiej przyjaźni obaj pisaliście, że takowych przyjaciół, przed którymi możecie pokazać się z tej “słabszej” strony macie. Tutaj jednak piszecie, że nie potraficie obarczać innych takimi emocjami. Nie wyklucza się to przypadkiem? Chyba, że czegoś nie skumałem.
Sydney A no to wynika tez z tego, że nasi ojcowie nie nauczyli nas bliskości z mężczyznami (nie seksualnej oczywiście), społecznie ogólnie myśli się dwóch przytulających się gości
Nie miałbym problemu z płakaniem przy obcych kolesiach - robiłem to na ustawieniach hellingerowskich (strasznie szkodliwe gówno swoją drogą, bardzo odradzam) w trakcie mojej pierwszej terapii. Nie miałbym również problemu z mówieniem w takim towarzystwie o własnych ranach - po to właśnie jest taka przestrzeń. Ale przytulanie się z facetem? No właśnie, brzmi to jakoś gejowsko dla mnie, nie zostałem tego nauczony i trochę bym się brzydził.
dobryziomek Moim zdaniem większość ludzi dysponuje wszystkimi zasobami, żeby znaleźć oparcie w sobie
Owszem, ale niestety nie jest tego świadoma.
Pamiętam jak się czułem i zachowywałem, gdy zachorowałem na nerwicę lękową. Ciągle się bałem, że umrę, latałem od lekarza do lekarza i robiłem sobie autodiagnozy - miałem w tamtym czasie wszelkie możliwe choroby. Kurwa, popadałem niemal w paranoję - byłem u lekarza 3 razy w tygodniu. Co chwila atak paniki, który brałem za początek udaru albo zawału serca. Ciało szalało, psychosomatyka.
Nie wiem co by się ze mną dalej działo, gdyby nie psychoterapia - gdyby nie odkrycie mojej terapeutki, że całkowicie bezpodstawnie idealizuję rodziców i nie umiem się na nich zdenerwować nawet jak wyrządzają mi paskudne krzywdy.
Gdy tylko pozwoliłem sobie na wkurw na matkę nerwica po prostu zniknęła, kurwa prawdziwa magia. Piszę o tym w kontekście poniższego:
dobryziomek Poczytaj sobie badania na osobach, które ocalały z WTC - okazuje się, że ludzie którzy nie mieli wsparcia terapeutycznego dochodzili psychicznie do siebie tak samo szybko jak reszta
Było tak z prostego względu - uczucia, których doświadczali po tragedii nie są społecznie potępiane, mogli je przeżyć, zintegrować i żyć dalej. Nie jest to jednak oczywiste, gdy uczuciem, którego doświadczasz (i sobie na nie z uwagi na obostrzenia społeczne nie pozwalasz) jest np. gniew na własnego rodzica.
Nie ma złych uczuć, tylko czyny mogą być złe, ale nie uczucia. Nasza obowiązująca religia uważa jednak inaczej.
Owszem, możesz do tego wszystkiego dojść samemu - znam kilka przypadków samodzielnych wyleczeń z nerwic, gdzie ludzie po prostu czytali co się tylko dało, żeby sobie pomóc. Niemniej jednak pamiętam też jak człowiek zafiksowany jest na własnym zdrowiu, gdy na taką nerwicę zachoruje. Znam przypadki nerwic trwających od 20 lat - tam wyparcie własnej prawdy emocjonalnej jest już bardzo głębokie.
dobryziomek Badania pokazują, że psychoterapia większości ludziom nie pomaga
Wydaje mi się, że nie jest to zasługa samej psychoterapii, a osób wykonujących ten zawód - tak samo zamrożonych emocjonalnie jak reszta. I moje dwie terapeutki w pewnym momencie zaczęły sabotować moje zmiany, bo rzeczy, o których głośno mówiłem uderzały w ich światopogląd, zasady “moralne” (generalnie obie wyznawały zasadę, że “trzeba wybaczać rodzicom wszystko i zawsze, obojętnie jakie chujstwo by Ci nie wyrządzili, bo to rodzice”) i mechanizmy obronne. Ostatecznie pomogłem sobie sam, ale żeby oddać sprawiedliwość - nie byłoby to możliwe, gdyby nie wglądy, które poczyniłem wraz z moją pierwszą psychoterapeutką (na drugą można spuścić zasłonę milczenia, nie powinna w ogóle wykonywać tego zawodu).
Znam oczywiście przypadki wieloletnich terapii, trwających nawet 10 lat (co jest dla mnie jakąś aberracją) - płytkie wglądy, terapeuta pełni tam rolę płatnego przyjaciela. I to jest chore, bo psychoterapia powinna sprawić, że staniesz się dojrzałym człowiekiem, który potrafi sobie z większością problemów życiowych radzić sam. W takich wypadkach jak powyższy to po prostu źródło stałego dochodu i terapeucie nie na rękę jest pozbywać się takiego cennego pacjenta.
Z Witkowskim uważaj i czytaj go krytycznie, bo gość jednak bardzo wybiórczo podaje prawdę o badaniach dotyczących skuteczności terapii 😉
Jasnie_wielmozny Nie ma kurwa żadnych sentymentów w walce o swoje szczęście kiedy wcześniej świat zrzucił ci na łeb masę gówna i odebrał narzędzia aby się ratować.
Piękne zdanie.
[usunięty] Ja praktykuję psychoterapię w naszej męskiej grupie wsparcia, nie żadnych kumpli, czy kolesi tylko przyjaciół
Zazdroszczę, brzmi pięknie.