KimUnJest Świetny temat, trafia idealnie w moje refleksje nad relacjami z innymi ludźmi, z facetami także
U mnie refleksje takie pogłębiły się niedawno, gdy zauważyłem, że zostałem praktycznie sam z moimi problemami i nie mam z kim się nimi podzielić, komu się wygadać (chodzi oczywiście o bezpieczną, nieoceniającą przestrzeń). Mam niby tytularnych “przyjaciół”, ale zdałem sobie sprawę z tego, że nie mam ochoty wtajemniczać ich w swoje sprawy, co poddało w wątpliwość ich status jako “moich przyjaciół”. Uzmysłowiłem sobie też, że jestem w relacji z maskami - że oni nigdy się przede mną nie odsłonili, ciągle tylko żartujemy i jesteśmy jedynie tak naprawdę kolegami, którzy razem od czasu do czasu piją piwo i gadają o przysłowiowych dupach.
KimUnJest Chyba kapitalizm szeroko pojęty, dużo wyższy standard życia, wirtualizacja życia, celebrytyzacja życia (rywalizacja kto jest lepszy, ma więcej, kto jest ważniejszy, fajniejszy, piękniejszy itd) spowodowały dotkliwe spłycenie relacji między ludźmi, wyprucie z nastoletniej szczerości, lojalności, bezinteresowności.
To z pewnością ma bardzo duże znaczenie - ta presja “idealnego” życia, której wszyscy ulegamy. Kurwa, zabrania się nam wręcz bycia ludźmi - człowiek czuje wstyd z powodu całkowicie naturalnych problemów, a paradoksem jest to, że dzieli je praktycznie ze wszystkimi ludźmi.
A jak to wygląda u Ciebie teraz? Masz się przed kim odsłonić, przed kimś rodzaju męskiego?
Pamiętam jak kiedyś jeszcze na studiach złapałem flow z gościem, którego poznałem w autobusie. Jechaliśmy z 3 godziny razem i gadaliśmy o wszystkim, no kurczę o wszystkim. Byłem wtedy mocno zakompleksionym gościem, niepewnym siebie, ale jego otwartość i bijąca od niego akceptacja sprawiła, że czułem się z nim mega bezpiecznie. Pamiętam, że jak wysiadł z autobusu patrzyłem w tylną szybę za nim, a on stał na ulicy i patrzył na mnie w oddalającym się autobusie. Brzmi to jak “Tajemnica Brokeback Mountain”, ale do dzisiaj żałuję, że nie wziąłem od gościa numeru telefonu.
@Themotha ,@KptSkok1 , @Obliteraror - zazdroszczę Panowie.