Napiszę kilka zdań o poczucie własnej wartości, samoocenie. Jak zwał, tak zwał. Skupie się na po trochę na kilku szczegółach powstawania tego.
Wysokie poczucie własnej wartości, to brak masek i ŚWIADOMOŚĆ.
Świadomość siebie. Wiele osób popełnia jeden zasadniczy błąd. Mianowicie, sugerują osobie z niską samooceną aby '‘była sobą’' .
Jak to u takiej osoby wygląda od strony technicznej.
-Bycie sobą wzmacnia zaburzony obraz siebie.
Osoba ta, utożsamia się z tym co powiedzieli o niej inni. Głównie cała robotę wykonali ludzie w pierwszych 7 latach życia. Czyli głównie rodzice, szkoła. Bycie sobą w takiej sytuacji, oznacza akceptacje obecnego stanu i brak posuwania się naprzód.
To co myślisz o sobie nie jest prawdą. W sensie takim że Twoja struktura poczucia własnej wartości, była formowana na '‘wiarę’'.
Wiarę w przekaz ojca, matki, brata, księdza itd. TO NIE JESTEŚ TY.
Dałeś wiarę rodzicom.
W związku z powyższym, każdy ich przekaz ma w chhuj mocną siłę przebicia. Bierzesz to jako pewnik.
Owszem niektórzy mieli więcej szczęścia, i trafili na rodziny bardziej wydajne, niektórzy mieli przejebane. Ale to nie musi oznaczać końca…może być świetnym początkiem do czegoś większego.
Ale wróćmy do obrazu siebie. Rozumiemy już, skąd bierze się postrzeganie siebie.
Więc teraz jako dorosły, świadomy człowiek możesz się temu sprzeciwić.
Cały myk polega na tym, by nie uczyć się nowego, ale odrzucić stare. Mówiąc bardziej obrazowo, odgarnąć cały gnój.
Jak to się ma do reszty?
Niska samoocena ma pewnych sojuszników. Jest to często silna potrzeba atencji, silna potrzeba osiągania sukcesów, brylowanie, w środowisku męskim ruchanie na potęgę i inne.
Wszystko dlatego aby udowodnić sobie(rodzicom, programowi w głowie) że jestem godzien na miłość, że jestem na tyle wartościowy że zasługuję na coś dobrego.
Co to jest to dobrego?
Chęć przynależności, miłości, szacunku.
To o to tak naprawdę chodzi. Nie chodzi o kolejny medal, kolejną wyruchaną laskę. To wszystko to silna potrzeba miłości która gdzieś w początkowej fazie, została zaburzona. Jak to widzi dziecko?
Dziecko jest sobą, jest '‘czystą kartką’‘ . W momencie wychowania przez patologicznych rodziców, bądź takich którzy płodzą bo trzeba, dziecko zaczyna siebie odrzucać. ’‘SKORO RODZICE NIE AKCEPTUJĄ MNIE PRAWDZIWEGO, TO ZNACZY ŻE NIE MOGĘ BYĆ SOBĄ’' od tego momentu zakładamy maski.
Skąd się biorą maski? z obserwacji, z telewizji. Dziecko dostrzega bohatera telewizyjnego, widzi wokół niego mnóstwo ludzi, pozytywne emocje. Idzie dalej, uświadomia sobie że będzie '‘go’' udawał, zacznie się zachowywać tak jak On. To maska.
'‘Skoro On ma tyle tego czego ja nie dostałem, to będę zachowywał się tak jak On, więc dostane wreszcie to, czego mi nie dali’'
Idziemy dalej. Człowiek o niskiej samoocenie patrzy na siebie przez pryzmat tego czego dokonał, bądź nie dokonał. Ma być odwrotnie. JESTEŚ WARTOŚCIOWY BO JESTEŚ. To jest cały korzeń, i na tej podstawie budujesz siebie. Odwrotnie działanie doprowadzi Cię do depresji. Mało mamy ludzi sukcesu uzależnionych od dragów, seksu czy alkoholu? no właśnie.
Idźmy dalej.
Patrząc na pewne osoby można zauważyć, przez jakie zachowania, albo działanie chcą czuć się kochane. I tak. Człowiek który według ojca, brata, księdza, nauczyciela itd nic nie potrafi, będzie miał silną potrzebę osiągania sukcesów. Tylko dlatego aby pokazać że coś potrafi. Sukces nie jest tu napędem. Napędem jest potrzeba pochwały, akceptacji.
Tak jest niestety w wielu innych dziedzinach, motyw jest często inny niż nam się wydaje. Warto się nad tym zastanowić.
Motyw znamy? znamy. Wiemy jak w polskich realiach to wygląda. Nikt nikomu zazwyczaj nie dał szansy na naukę, ale zaczynał z przysłowiową mordą i wyzwiskami. Kto tego doświadczył, ręka w górę. Nie będę rozdrabniał tego na drobne. Każdy wie o co chodzi.
Jak z tego wyjść? dać sobie szanse. Odgarnąć gnój. Mamy do tego instrumenty, które pomagają dosięgać to o czym wspomniałem na początku, ŚWIADOMOŚĆ.
Akceptacja. Poczucie wartości to akceptacja swoich wad i zalet.
Czemu tego nie robimy? Bo za wady zostaliśmy odrzucani. Dlatego je ukrywamy. Mieć wady generuje negatywne emocje, uczucia. Robimy wszystko żeby do tego nie dopuścić. Ile to razy nie przyznaliśmy się do błędu?
Nie tędy droga.
Reasumując, gdzieś na pewnych etapie życia odrzuciliśmy siebie. Bo odrzucili nas. Tak sytuacje postrzega umysł dziecka.
Od tamtej pory szukamy swego, różnymi metodami. Hej, a może spróbujmy inaczej. Zamiast zadowalać innych, warto się skupić na sobie? Bo zobaczmy. Ile rzeczy wykonujemy, bo tego od nas wymagają programy nam wgrane?
Pod program można postawić wszystko; matkę, ojca, księdza, szkolę, autorytet w tv
Nie chcesz mieć dzieci, to czemu je płodzisz? BO TAK WYPADA, TAK ROBIĄ WSZYSCY.
Nikt nie chcę przecież być odrzucony.
SPOTYKASZ SIĘ Z KIMŚ Z KIM NIE CHCESZ? po co bracie?
MUSIMY DOTRZEĆ DO SIEBIE. Nie wstydzić się siebie samego, tego tam na samym dole '‘serca’' .
Jeśli '‘to’' pokochamy, jesteśmy complete. Wtedy automatycznie opadają maski, nie robimy już pewnych w rzeczy, z myślą że nas poklepią po plecach. Nie potrzebujemy zewnętrznego zasilacza. Nie łakniemy, nie poniżamy się przed innymi aby dostać ochłap. SAMI STAJEMY SIĘ ZASILACZEM DLA SIEBIE.
To tak w paru zdaniach. Może dość chaotycznie, ale przekazałem to co miałem przekazać. Jak coś mi wpadnie do głowy więcej, to dodam. Zapraszam do dyskusji.