Ja nieodmiennie polecam sagę Rocky’ego. Pomijając charakterystyczną tandetę niektórych zagrań (zęby mnie szczególnie bolały przy części 4), Stallone stworzył postać, którą warto docenić, a niekoniecznie wiernie naśladować. Reanimacja Rocky’ego po latach była chyba jednym z najbardziej udanych filmów o męskiej drodze życia, a monolog motywacyjny Rockye’go do syna do teraz wywołuje we mnie ciarki. Obie części Creed’a (w kontekście tej postaci) to idealne ukazanie starego wojownika, którego historia zatoczyła pełne koło.
Idol kobiet (Dirty Dancing) Patrick Swayze miał również swój kultowy występ w Wykidajle (Road House). Zresztą grał tam Sam Elliot - mam wrażenie, że kiedykolwiek ten człowiek jest na ekranie, filmowi wyrastają broda, jaja i bicepsy.
Twórczość tego pana darzę wielką sympatią. Od Heartbreak Ridge zaczęła się ta miłość i mimo, że to raczej lekki, niemal komediowy seans, wracam do niego w klipach na youtubie.
Polskie PSY - mimo, że mogą zdawać się przaśne, przedstawiają silnych (i słabych) mężczyzn w trudnych czasach. W imię zasad.
Z naciskiem na doskonałe role męskie radzi sobie też Infiltracja - o postaciach można by pisać wiersze. Mam też sentyment do wcześniejszego filmu Scorsese: Godfellas - chociaż w tym przypadku nie za bardzo można mówić o wzorach do naśladowania, a raczej o pułapce pozornego braterstwa i czego unikać.
Gorączka Manna to piękne zderzenie dwóch archetypowo męskich, trochę autodestrukcyjnych charakterów. Jak już jesteśmy przy tym reżyserze, to przecież Ostatni Mohikanin jest pełen wspaniałych męskich wzorców (i ich antytez). A jeśli jeszcze można podziwiać Daniela Daya Lewisa przy pracy - warto zawsze.
EDIT: Myślę, że warto obejrzeć również Peaceful Warrior - “Siła Spokoju” o dojrzewaniu do męskości. Nick Nolte gra tam nowożytnego filozofa.