Piękny i przystojny to dla mnie jakaś debilna kategoria ale rozumiem, że nie koniecznie dla k0bi3t3K.
Mi najbardziej przystojni i pociągający na różnych poziomach wydają się mężczyźni którzy biorą odpowiedzialność mając na uwadze totalną porażkę jako cenę. Jednak nie w kontekście odpowiedzialności za nie swoje bomble czy coś. Tylko ludzie którym w życiu przyświeca idea i wiedzą ile to może kosztować. To od razu buduje w mojej głowie pewne obrazy i emocje które automatycznie sprawiają, że cechy fizyczne z czegoś wynikają i są nośnikiem konkretnego człowieka.
Dupy, szczęki, barki, zdjęcia aktorów, ja pierdole gimnazjalna rozmowa na ćmiku za murem. Byle kmiot może uczynić z bodybuilding nawyk, szympansy też, ale oczywiście forma zdrowy duch zdrowe ciało ważne.
Moje przekonania wynikają pewnie z ustawień, każdy z nas ma wgrane inne dzieciństwo bla bla srety owety. Ale przykładowo u mojej babci wisiało zdjęcie pradziadka w mundurze nie miał przedramienia tylko jakieś drewniane coś i na tym zdjęciu tak się na kozaku patrzy z góry a drugą rączkę ma tak fajnie ułożoną a nóżkę ułożoną na jakimś podeściku. Duma i charakter mu bije z tej japy że głowa mała.
Historyjka była taka, że pradziadek walczył w wojnie 1920 i szrapnel upierdolił mu rękę a z konia zrobiła się mielonka. A że był praworęcznym kawalerzystą trochę słabo, strasznie się wkurwił i na piechotę wleciał z bronią palną do okopu gdzie trwały walki i jak wykończył się pierwszy magazynek od mausera a potem od pistoletu i każdej innej załadowanej pod ręką broni zdał sobie sprawę, że nie umie przeładować i się wybudził z szału. Sądził, że zaraz umrze bo się nie ma jak bronić ale dzięki opatrzności byli koledzy i przeżył.
Pradziadek się nie zraził i jakoś opanował rękę lewą a że kawalerzysta bez ręki to już nie to samo to zaczął się szkolić w artylerii co i zawowcowało w roku 1939 ale mniejsza. Poza tym był też człowiekiem wykształconym, wujek-dziadek opowiadał, że tata uderzył go raz i to tą ręką właśnie, przyjebał mu za mocno jak wujek-dziadek postawił kubek z herbatą na książce Goethego i wylał trochę płynu. Ojciec go przeprosił później ale wyjaśnił, że to jedna z 4 książek jakie przywiózł z Sybiru jego ojciec i tylko słowo uchroni świat przed zbydlęceniem więc
SZTUKA JEST ŚWIĘTOŚCIĄ
Miał może z 175cm max czyli zwykła średnia ale miał coś takiego w oku takie conajmniej 2m wzrostu.
Babcia i jej rodzeństwo jak całowały ojca w rękę to właśnie w tę drewnianą taka ciekawostka, jak się później okazało zrobił se tam skrytkę na troszkę złota i dobrze zrobił bo szlachtę wyjebali ze wszystkiego to po 1945 hajs pozwolił się urządzić. Natomiast żeby nie fetyszyzować zabijania się na wojnach, odnoszę ten przykład do każdej innej formy poświęcenia i świadomej uważności w dziedzinach takich jak nauka, biznes ale nie taniej kupie drożej sprzedam tego lanosa, tylko coś co w sposób imponujący można obserwować i uczyć się z tego i nie jest destrukcyjne. Sztuka oczywiście i każde inne dziedziny w których zebranie owoców trwa lata i się z tym godzisz. A po drodze nie zostajesz jebaną szmatą na usługach własnego cynizmu. Przy okazji sprawiasz że jesteś dla innych szczerą inspiracją co pokornie kontrolujesz, jak i własne zgubne namiętności które za tym idą.
Szczęki kurwa i barki ja pierdole…
Charakter kurwa i duma
Miłego dnia
VIDEO