[usunięty] Yo_ Ty sam bardzo dobrze wiesz że Twoja nienawiść do matki jest zła
Nie oceniam jej pod względem moralnym, to dla mnie zwyczajne, normalne uczucie, jedynie mało przyjemne, bo wiadomo, że wolałbym czuć ciągle lekkość, spokój albo radość 😉
Zła, w sensie negatywna. Jak pisałem, tego się nie klasyfikuje w moralnym sensie.
Chyba jednak nie jest to dla Ciebie normalne uczucie, skoro próbujesz się od niego uwolnić. Myślę że sam dobrze wiesz że w jakiś sposób ściąga Cię ono w dół.
[usunięty] Yo_ Definicja grzechu zakłada świadome, dobrowolne działanie
To jest Twoja definicja?
Nie, to są podstawy wykładni o grzechu.
Mógłbym to rozwinąć, ale to byłby zupełny odjazd od tematu.
[usunięty] Zaintrygowałeś mnie tym, więc jeszcze dopytam.
Gniew i zazdrość są uznawane za jedne z siedmiu grzechów głównych - jak to się ma zatem do powyższej definicji?
To też wymagałoby szerokiego wyjaśnienia.
Religia jest czymś, co ma trafić do ogółu i czasem zawiera rzeczy niezrozumiałe, dopiero kiedy nabyć trochę świadomości odkrywa sie ich sens.
I tak np. w przykazaniach dotyczących zachowania czystości i wszelkimi obostrzeniami w tym względzie czy np postów, które były kierowane do ludow starożytnych, próżno mogły się one dopatrywać sensu.
Teraz już mamy trochę więcej wiedzy i wiemy jak działają niektóre mechanizmy. Że np. dbanie o czystość pomaga uniknąć chorób.
A za odkrycie nt. dobroczynnego działania postu niedawno przyznano nagrodę Nobla.
To samo jest z np. gniewem czy zazdrością.
Zaklasyfikowanie ich jako grzech pokazuje człowiekowi wierzącemu, ale niekoniecznie obeznanemu z mechanizmem emocji, że ma się tego wystrzegać, nie pielegnowac i nie poddawać ich działaniu.
Chodzi o zachowanie higieny psychicznej.
Wbrew pozorom, mamy wpływ na swoje myśli i emocje, to my decydujemy które z nich karmimy i co robimy pod ich wpływem.
Sama zazdrość czy gniew nie są złe. Tyle, że do dziś mało kto umie je wyrażać w pozytywny sposób, a przecież tak można.
Jeśli one się pojawią, reagujemy raczej w sposób negatywny. Obniżamy wibracje swoje i ludzi wokół.
I o to by w tym chodziło- nie pielęgnować tych emocji i nie dać się ponosić im w destrukcyjny sposób.
I tutaj podobnie z “czcij ojca i matkę swoją”
Nie chodzi o oddawanie czci ani o wzbudzanie emocji, których nie ma.
Chodzi o unikanie patologicznych zachowań.
Kiedyś się zastanawiałem, dlaczego tylko w jedną stronę. Dlaczego nie ma w kanonie też “czcij dziecko swoje”.
I wtedy mi wpadły słowa Jezusa o tym, że Ci którzy krzywdzą najmniejszych zrobiliby lepiej, gdyby sobie uwiązali kamień mlyński u szyi i rzucili się do wody.
Ostro, jak na Niego.
To jest długi temat, jeśli Cię to naprawdę interesuje otwórz nowy wątek. Nie będziemy tu śmiecić @Themotha religijnymi rzeczami.
Jeszcze wpadnie w gniew, okaże to w destrukcyjny sposób i obnizy nam wszystkim wibracje, łącznie z sobą 😁
Szarak Nie boję się go zwyczajnie. Mówię mu w twarz, że gdzie był przez tyle lat, jak chlał też itd. Powiedziałem, że ojca nie mam i żeby wypierdalał. Noi miał łzy w oczach, pojechał i go zablkowałem. Matka załamana bo myślała, że boje się ojca, on przyjedzie i mi najebie. Podobna sytuacja, jak @Yo_ .
To jednak trochę inaczej.
Tutaj chodzi o dziecko, które nie ma jeszcze dziesięciu lat i mieszka dokładnie tyle samo czasu że mną co i ze swoją mamą.
No i ja nie robię czegoś takiego, nie interweniuję.
Raz, kiedy był gorący okres, pogadałem sobie z nim przez tel a jej powiedziałem co myślę nt. jej podejścia do dzieci.
Pokazałem jej, jak wg mnie powinna postępować i że to jest dobra droga, bo u mnie dzieci są ok. Mają swoje złe chwile, ale ogólnie jest dobrze.
A kiedy próbowała ponownie mnie w to wmanewrować, nic nie zmieniając że swojego zachowania, powiedziałem jej że jest dorosła i ma sobie sama radzić. Bądź co bądź, to są konsekwencje jej wyborów.
Skoro nie chce mnie słuchać, niech idzie po pomóc gdzie indziej bo coś się w jej podejściu nie sprawdza.