Petersonowskie sprzątanie pokoju czy (bardziej z naszego podwórka) przekucie się w doskonalszą formę jak w Kowalu Staffa to postawa (i tu bez ironii) piękna, wysoka i wierzę w nią. Niemniej, jeśli do rozważań o wpływie tej postawy na świat zewnętrzny dołożyć wymiar CZASU, obiekcje @leto stają się zrozumiałe.
Samodoskonalenie siebie i swojego najbliższego otoczenia (pokój) to działanie organiczne i ewolucyjne. Po pewnym upływie czasu staję się nową, lepszą osobą. Zmiany w sobie odnotowane? Tak i to bardzo.
Krąg rodziny, bliskich, znajomych, współpracowników odnotowuje moją zmianę. Dla jakiejś jego części jestem zapalnikiem zmian / motywacją / inspiracją / nadzieją / pomocą. Czy odziaływuje na otoczenie? Poniekąd tak, część żyje jak żyła dalej.
Weźmy teraz pod uwagę najszerszy krąg: ludzi których nie znam i docelowo strukrury / zinstycjunalizowane formy istnienia. Czy moja nowa postawa odciśnie na nich piętno po takim samym czasie jak na moim otoczeniu i mnie samej? Szansa zawsze istnieje, ale wpływ jest zapewne najmniejszy.
I teraz przyłóżmy do tego osię CZASU.
Po jakim czasie zmienię się na tyle ja, żeby być autorytetem dla otoczenia, które również postanowi się zmienić, dołączyć do mnie i promieniować blaskiem pięknym a słusznym, który przedrze się do zatęchłych intystytucji, partii i tym podobnych i odmieni je?
Dołóżmy kolejny czynnik. Naturalne ograniczenie: śmierć.
Powiedzmy, że jak Wielmożny zmieniamy bieg naszego życia koło 30stki i świadomie kierujemy je w stronę dobra. Ile lat minie zanim wpłyniemy na najszerszy krąg? Może ile dekad? Ile my wtedy będziemy mieć?
Będę zmianą, którą chciałabym widzieć w świecie, ale czekanie aż ja zobaczę ją w tym świecie za mojego życia może okazać się naiwnością.
I tu pojawia się kolejny wątek. Uznajmy na potrzeby rozważań, że emanacja mojej postawy nie wpłynie zasadniczono na świat zewnętrzny za mojego życia. Wiedzą to ludzie za sterami, którzy mają na mnie wyjebane. Mają wyjebane na wszystko, chcą mieć tylko hajs, władzę i żeby było im wygodnie. Czy nie w ich interesie będzie szeptanie mi do ucha: wiesz kitku, gdybyś jeszcze trochę bardziej w pokoju posprzątała, troszkę wcześniej wstawała. Wierzę w swoją sprawczość, ale słyszę, że jestem dalej niewystarczająca. Więc dalej usprawniam SIEBIE. A im w to graj. Żeby tylko nie przyszły mi do głowy pomysły rewolucyjne, angażujące inne niedoskonałe jednostki, masy. Ja ma działać organicznie, sprzątać dalej SWÓJ pokój.