Temat jest ciekawy, aczkolwiek ciężko mi się wczuć w czyjąś skórę.
Ja osobiście też ostatnio, odkąd dni są krótsze czuję jakąś taką mniejszą chęć do robienia czegokolwiek, w ogóle siedze w mieszkaniu i sam nie wiem co mam ze sobą zrobić, poszedłbym na spacer ale kurwa jak mam chodzić w masce to mi się odechciewa, w ogóle jak wychodzę gdzieś i widzę wszędzie tych ludzi w maseczkach to uświadamiam sobie jak mało mam do powiedzenia w kwestii swojej wolności.
Czuję się jakbym się tu dusił ale nie za bardzo mam pomysł “co dalej?”, niby wszystko spoko, kasa jest ale czegoś brakuje.
Myślałem nad tym i zastanawiałem się “ a może brak kogoś z kim spędzałbym wieczory” no ale to na bank nie to bo “myszka” nie byłaby remedium na nudę. Nawet nie chce mi się proponować wyjść i spotkań z kobietami a myślę, że w chwili obecnej mam co najmniej 3 chętne damy na jakieś wyjście.
Zacząłem po trochu czytać książki, fajnie ale to też nie to czego szukam.
Może bardziej zaangażuję się w pracę i sport, żeby jak najmniej siedzieć w mieszkaniu? Hmmm… nie wiem jak ktoś daje radę pracować zdalnie. Może znalezienie sobie “twórczego” hobby jak struganie w drewnie albo składanie domków z zapałek i patyczków po lodach?
Może zacznę tworzyć tu na forum? To też ciekawa opcja, danie czegoś światu na zewnątrz… 🤔
Ja odnoszę wrażenie, że czuję stagnację przez brak “zajawki” ale takiej twórczej, która pozwoli na realizację czegoś namacalnego (?).
Tylko ile można walczyć z “wyzwaniami”? Czy taki jest cel życia? Walka dopóty, dopóki nie zdechniesz?
W imię czego te cele? Gdy już widzisz na czym stoi ten świat, jaka jest prawda to się odechciewa.
Może to jest przekleństwo “świadomości”? Może życie w takim “matrixie” daje szczęście, złudne i pozorne ale szczęście?
A może to tylko jesień idzie i po prostu przynudzam? 😀
Themotha Doceniam to co mam, a jednocześnie głupio mi, bo czegoś mi trzeba, tylko kurwa nie wiem czego
No właśnie. Jak to określić? Jak to znaleźć?