HodowcaKrokodyli Tak naprawdę najważniejsza w gastronomii jest lokalizacja i wybór modnego rodzaju kuchni, a nie smak jedzenia, nie mówiąc już o “goszczeniu”.
Jest ważna, ale nie najważniejsza. 14 lat temu pracowałem w hotelu który był zaraz obok jednej z najgłówniejszych tras w Polsce. Pustki, żywej duszy nie było, a gmach stał. Mam swoje wnioski z czego to się utrzymywało, ale zostawię je dla siebie.
Natomiast jak jeżdżę w delegacje do Warszawy, to zawsze zajeżdżam do takiej budy na Mokotowie, schowanej gdzieś pomiędzy blokami a garażami. Pyszne żarło, przystępne ceny i świetna obsługa.
Na to czy lokal się utrzyma wpływa mnóstwo czynników, głównym jest jedzenie co w wynika z samej definicji lokalu gastronomicznego. Reszta to zbędne dodatki które cieszą oko na minutę i szybko się o nich zapomina, natomiast smaczne żarło pamięta się długo.
HodowcaKrokodyli Dobra lokalizacja to ruchliwe miejsce, a jednocześnie kojarzone z wypoczynkiem - idealnym przykładem jest Nowy Świat czy Stare Miasto
Wszystko zależy od czego szukasz 🙂
Ludzie mieszkający na Nowym Świecie, hurtowo jeżdżą weekendami na Podkarpacie czy Podlasie i co roku tam wracają, zostawiając tam mnóstwo pieniędzy. Bo szukają ciszy, spokoju i rozerwania się od codziennej gonitwy.
HodowcaKrokodyli Są pogłoski, nie wiem czy prawdziwe, że niektóre lokale utrzymują się dlatego, że właściciele mają znajomości z urzędnikami miejskimi i wynajmują od miasta na bardzo korzystnych warunkach.
Bo tak jest. W innym przypadku lokal, restauracja pełni funkcję pralni pieniędzy.
HodowcaKrokodyli Bo mi jest. Ja swoją drogą widziałem kiedyś łzy żony właściciela nierentownej restauracji - jedzenie mieli dobre, ale niestety wybrali zła lokalizację.
Nigdy nie oceniam sytuacji jeśli nie znam wszystkich szczegółów, a na ludzkie łzy rzadko się nabieram. Owszem, mogą być szczere, związaną obecnie z trudną sytuacją, ale jestem niemal pewny że w wielu z tych przypadków właściciele albo kompletnie nie znają się na robocie, albo kręcą lody.
Restauracja niejakiego Zenka Martyniuka była położona w idealnym miejscu, chyba w Białymstoku. Od kiedy interesem zajął się jego syn, wszystko złożyło się jak domek z kart. Na początku jechało to na sławnym nazwisku taty, ale i tak końcem nikt tam nie przychodził. Z tego co wiem, lokal obecnie wystawiony jest na sprzedaż.
Gastro to robota 24/h, twarde jaja i nerwy ze stali. TRZEBA SIĘ PO PROSTU NA TYM ZNAĆ i mieć w chuj zapału.
HodowcaKrokodyli Na początek trzeba włożyć kilkaset tysięcy w wyposażenie, wyremontowanie lokalu - co wcale nie musi się zwrócić.
To się nazywa ryzyko zawodowe. W Polsce funkcjonuje w tej kwestii kulawa mentalność. Ludzie chcą się bardzo szybko dorobić, jeździć na wakacje, bujać się drogimi autami. Niestety często kosztem żywności, jakości obsługi, i wielu innych rzeczy, które są często decydujące jeśli chodzi o etap końcowy. A potem jest płacz i pytania typu '‘Jak to?’'.