Obserwuję świat, ludzi, życie z górą 30 kilka lat. To wszak nie dużo, ale często, przez życiowe doświadczenia wystarczająco by wyciągnąć jakieś wnioski. Może jeszcze nie mądrość, ale już pewne refleksje na pewno. A na pewno pytania. Takie jakie mam do was. Chodzi mi o emocjonalność człowieka, a stricte mężczyzny. Emocje to to co w połączeniu z inteligencją stawia nasz gatunek bardzo wysoko w świecie zwierząt. To też coś czego - w moim mniemaniu - nie osiągnie sztuczna inteligencja. No bo jak spowodować by komputer czerpał radość z obliczania danych dla ciebie? Jak spowodować, by naturalnym, to znaczy nie algorytmizowanym, było “chcenie” sztucznej inteligencji? Włączacie telefon, a jego dusza, czyli software, oświadcza wam, że dzisiaj mu się nie chce, że nie ma humoru pracować dla ciebie. Nie chcę tu wchodzić w polemiki cybernetyczne z pogranicza filozofii, ale chciałem zasiać jakąś kanwę pod dyskusję o emocjach. O tym jest ten temat. Emocje stwarzają naturalność, prawdziwość, człowieczeństwo, ale bywają dla jednostki destrukcyjne. No właśnie. Tutaj chciałbym spróbować postawić tezę. Czy żelazne opanowanie emocji to nie jest klucz do męskości jako ideału? No bo jak prześledzić historię człowieka, mężczyzn którzy nadawali bieg naszej historii to właśnie namiętności można by rzec rujnowały ich życie. Nie znam was osobiście, ale zakładam, że Napoleonów wśród nas nie ma, są zwykli faceci, z mniejszymi większymi sukcesami. Ale czy każdego z nas mimo wieku, doswiadczenia, hartowania ducha, nie doświadczają, w często negatywnym ujęciu, właśnie te emocje? Przykład: rozprawiamy tutaj o relacjach damsko męskich, wielu z was prawi bardzo mądrze, na chłodno. Ale czy nie jest tak, że złapiecie się czasem, mimo tej wiedzy, na tym, że jakaś dzierlatka pośle w diabły wasze postanowienia, wasz wypracowany etos? Nawet na chwilę, ale jednak.
Zatem czy dążenie do emocjonalnego minimalizmu to jest klucz do spokojnego życia? Czy całkowite panowanie nad sobą niczym stoik, tybetański mnich i twardo stąpający po ziemi mężczyzna to sukces na życiowej drodze? Czy jednak emocje, nawet te które przysparzają nam problemów to jednak jeden z kolorów życia wpisany w naszą psychikę?
Jak sądzicie?