Odcięte ludzkie nogi oraz karton zawierający głowę i ręce denata. Znalezisko na obrzeżach Poznania wstrząsnęło całą okolicą. Jak się później okazało, były to fragmenty zwłok ostatniej ofiary trzykrotnego mordercy – Kazimierza Polusa.
Kazimierz Polus spędził w zakładach karnych ponad połowę swojego życia. Po raz pierwszy był karany jako 19-latek za próbę przekroczenia granicy. Od tego momentu wielokrotnie trafiał za kratki. Nie potrafił żyć na wolności. Najczęściej skazywany był za molestowanie dzieci oraz rozboje.
Pierwsze zabójstwo
26 maja 1971 roku Kazimierz Polus na Placu Orła Białego w Szczecinie spotkał 8-letniego Irka. Powiedział, że ma dla niego rowerek, ale by go dostać musi z nim pójść. Ściągnął chłopca do wynajmowanego pokoju. Kazał mu się rozebrać i dotykał go w miejscach intymnych. Kilka godzin później zabił. Za ten czyn został skazany dopiero 13 lat później. Na ławie oskarżonych wspominał:
„O 4 rano nie wiem co się stało. Chwyciłem nóż kuchenny i zbiłem chłopcu w lewy bok i wtedy dostałem „poluzji”. Wytrysk nasienia, czyli „poluzję” miałem tylko jeden raz po uderzeniu chłopca nożem. Przedtem nie mogłem tego osiągnąć Uważam, że gdybym wcześniej miał wytrysk, to chłopiec byłby żywy”.
Zwłoki dziecka opakował w worek i wywiózł na wysypisko śmieci. Irek przez pięć kolejnych miesięcy był osobą zaginioną. Dopiero po takim czasie, ktoś przypadkowo trafił na jego ciało. Nie było wątpliwości, że został zamordowany.
Kazimierz Polus przebywał wówczas w więzieniu. Trzy miesiące przed odnalezieniem zwłok trafił za kratki za molestowanie dzieci. Milicjanci podejrzewali więc, że mógł mieć także związek z zabiciem 8-latka w Szczecinie. Kazimierz Polus stał się jednym z głównych podejrzanych. Jednak mężczyzna nie przyznał się do zabójstwa. Nie udało się zebrać wystarczających dowodów. Śledztwo zostało umorzone.
W 1975 roku po wyjściu z więzienia, przeniósł się do Poznania. Wyszedł na wolność we wrześniu, a zaledwie trzy miesiące później dokonał kolejnego zabójstwa.
Spotkanie z młodym tapicerem
Kolejną ofiarą mordercy został 17-letni Henryk. Uczeń szkoły tapicerskiej 14 grudnia 1975 roku wybierał się na kurs doszkalający do położonej niedaleko Poznania Mosiny. Kazimierz Polus spotkał chłopaka na dworcu głównym PKP w Poznaniu. Dowiedział się wówczas, że Henryk szuka pracy. Obiecał pomóc i zaproponował, że pokaże miejsce, w którym 17-latek na pewno znajdzie zatrudnienie.
Wspólnie udali się w okolice jeziora Maltańskiego. Weszli do barakowozu. Byli tam zupełnie sami. Kazimierz Polus nie planował zabić od samego początku. Tego dnia udał się na dworzec, aby znaleźć partnera do praktyk seksualnych. Gdy mężczyźni byli już sami w barakowozie Kazimierz Polus przyłapał nowo poznanego chłopaka na próbie kradzieży. Zaproponował wówczas odbycie stosunku seksualnego, jednak 17-latek odmówił. Wtedy złapał za stojący obok na stole luksfer i zadał kilka uderzeń w głowę. Chłopak mocno krwawił. W wyniku tych obrażeń następuje zgon. Sprawca rozebrał jeszcze swoją ofiarę i na ten widok doznał „poluzji”. Słowo „poluzja” bardzo często pojawia się w zeznaniach Kazimierza.
Obok barakowozu Kazimierz Polus wykopuje dół na głębokość ok. 1 metra. Tam ukrywa zwłoki. Gdy chłopak kilka dni później nie wraca do domu, jego matka zgłasza na milicji zaginięcie. Funkcjonariusze nie znajdują jednak żadnych śladów. Szczątki Henryka B. zostają znalezione dopiero 8 lat później.
Bezkarny zabójca
Rok po zabiciu Henryka, morderca ponownie trafia za kratki. W luty 1976 roku zostaje skazany na 5 lat pozbawienia wolności za czyn lubieżny dokonany na 13-latku. Cztery lata później zostaje przedterminowo warunkowo zwolniony.
Wraca do zakładu pracy, w którym zatrudniony był przed odsiadką. W poznańskim MPK poznaje swoją kolejną ofiarę. To 21-letni Janusz B. – lekko niedorozwinięty mężczyzna, który pracuje z Polusem przy myciu wagonów.
Kazimierz znajduje także zatrudnienie jako dozorca domu na ul. 28 czerwca 1956 r. w Poznaniu. W przedwojennym budynku, którym się opiekuje, na poddaszu ma swoją niewielką kwaterę. Janusz B. jest tam częstym gościem. To właśnie w tym miejscu dochodzi do zabójstwa i rozczłonkowania zwłok.
Wyjazd do Danii
Janusz ma problemy ze zdrowiem. Opowiada Kazimierzowi, że chciałby wyjechać na leczenie za granicę. Polus obiecuje pomóc w tej sprawie. Przekonuje, że zna kapitana w Gdańsku, który jest w stanie załatwić lewe paszporty i umożliwić wyjazd do Danii. Jednak taka usługa będzie kosztowna. Na początek pobiera od łatwowiernego 21-latka 24 tysiące złotych. Janusz posiada duży majątek. W swoim mieszkaniu przechowuje zagraniczne towary. Ma również sporo gotówki.
Mężczyźni ustalają datę podróży na 15 stycznia 1983 roku. Kazimierz Polus jest pod coraz większą presją. Janusz nie może doczekać się wyjazdu. Wciąż dopytuje o szczegóły. 3 grudnia 1982 roku jest już gotowy do podróży. Pojawia się w mieszkaniu Kazimierza wraz z przygotowaną na wyjazd walizką oraz kolejną częścią rzekomo niezbędnych pieniędzy. Tym razem to znacznie większa kwota, bo aż 70 tysięcy złotych.
Kazimierz Polus oczywiście nie zna nikogo, kto mógłby umożliwić wyjazd za granicę. Cała historia o kapitanie z Gdańska została zmyślona. Duża gotówka staje się jednak zbyt łakomym kąskiem dla kryminalisty. Polus postanawia zabić.
Ostatnia zbrodnia
Do zabójstwa używa siekiery. Kilkukrotnie uderza Janusza w głowę. Gdy upada na ziemię, zaczyna dusić. Według późniejszej opinii biegłych to właśnie uduszenie było przyczyną zgonu. Kazimierz Polus przez całą noc zastanawia się co zrobić z ciałem. W końcu wpada na pomysł, aby rozkawałkować zwłoki. Używa do tego tej samej siekiery oraz sprężynowego noża.
Ręce oraz głowa denata trafiają kartonu. Kazimierz Polus owija je wcześniej w worek. Tors wkłada do innego – większego pudła, natomiast nogi pakuje do worka.
Wywóz zwłok
Udaje się na postój taksówek. Niedaleko miejsca zbrodni znajduje się ul. Rolna. Wówczas był tam postój. Zabójca wsiada do pojazdu i kieruje się na Junikowo. Ma ze sobą mniejszy karton oraz worek. Wysiada na w Plewiskach. To niewielka miejscowość granicząca z Poznaniem. Tam po przejściu niewielkiego odcinka drogi pod płotem porzuca karton, a obok na polu zostawia nogi, które wcześniej wyjmuje z worka.
Wraca do domu, po kolejny, ostatni już pakunek. Tym razem pudło zawiera tors denata. Obiera zupełnie inny kierunek miasta. Wysiada z taksówki pod wsią Łęczyca i tam zostawia drugi karton. Wcześniej przykrywa go jeszcze kawałkiem kołdry, którą wziął ze sobą z mieszkania.
Mamusiu! Na polu leży noga!
Na makabryczne znalezisko trafia wracający ze szkoły chłopiec. W odległości ok. 50 metrów od domu zauważa przedmiot, który przypomina ludzką nogę. Opowiada o tym matce. Kobieta na początku nie chce w to uwierzyć, ale w końcu idzie z synem we wskazane miejsce. Niedługo potem zawiadomiona zostaje milicja. Oto treść notatki milicyjnej z dnia 6 grudnia 1983 roku:
„Na polu pomiędzy torem kolejowym a ul. Grunwaldzką leżą nagie ludzkie nogi, a nieopodal przy płocie karton o nieznanej zawartości. Przybyła na miejsce ekipa potwierdziła zasadność zgłoszenia. W kartonie odkryto zawiniętą w plastykowy worek głowę mężczyzny oraz kończyny górne. Głowa nosiła ślady obrażeń. Kończyny były odcięte od tułowia przy pomocy ostrego narzędzia. Nie znaleziono pomimo przeprowadzonej penetracji korpusu tego mężczyzny. Przybyły na miejsce lekarz medycyny sądowej wg oceny głowy i kończyn stwierdził, że mogą one należeć do młodego mężczyzny w wieku najwyżej 27 lat. Posiada ciemne włosy i początkowy zarost. W toku wstępnie przeprowadzonych rozmów z mieszkańcami Plewisk nie udało się zidentyfikować tego mężczyzny”.
Śledztwo
Milicja rozpoczyna śledztwo. Zdecydowano, aby opublikować wizerunek denata w lokalnych dziennikach. Ktoś rozpoznaje 21-letniego Janusza B. Milicja udaje się do bloku, w którym mieszka. Okazuje się, że mężczyzna nie był widziany od kilku dni. Funkcjonariusze wchodzą do mieszkania Janusza. Trafiają tam na zapiski dotyczące Kazimierza Polusa. Trzykrotny zabójca zostaje zatrzymany.
Kara śmierci dla trzykrotnego mordercy
Kazimierz Polus przyznaje się do zabójstwa Janusza B. pięć dni po zatrzymaniu, a po kolejnych jedenastu dniach opowiada także od dwóch innych zbrodniach, których dokonał przed laty.
14 lutego 1984 roku rusza proces Kazimierza Polusa. Po kilku rozprawach zapada wyrok. Kara łączna to kara śmierci, pozbawienie praw publicznych na zawsze i konfiskata mienia. Sędzia argumentował swoją decyzję w następujących słowach:
„W przypadku Kazimiera Polusa nie ma żadnego motywy, aby tej kary nie wymierzyć. Nie jest to zemsta społeczeństwa za jego czyny. Społeczeństwo po prostu usuwa zbrodniczy element, aby nie być w jego strony więcej zagrożone. Kazimierz Polus nie umie żyć na wolności. Każdy jego tu pobyt kończył się zbrodnią. Ten 54-letni mężczyzna 29 lat spędził w zakładach karnych. Niczego go to nie nauczyło. Nie ma wątpliwości, że w tym przypadku o żadnej resocjalizacji nie może być mowy”.
Wyrok wykonany zostaje nieco ponad rok później. Kazimierz Polus po egzekucji trafia na poznański cmentarz na Miłostowie.
Źródło: https://kryminalnapolska.pl/2019/01/30/rece-i-glowa-denata-w-kartonie-historia-rzeznika-z-wildy/
Dodatkowo polecam odcinek na youtube, są to wspomnienia dorosłego mężczyzny, który mieszkał jako 7 letni chłopiec obok K.Polusa.
VIDEO