Które były najlepsze do końca nie umiem rozstrzygnąć, ale było kilka fajnych:
W Grecji, późniejsze liceum, dojazd autokarem i promem, kilka dni, ciepło, basen, mieszkanie w bungalowach, kamieniste plaże, fajna ekipa, nocne spacery do miasta, żeby posiedzieć w barze. Pamiętam, że jeden dzień od obiadu do wieczora robiliśmy różne fikołki do basenu, nie wiem kiedy zleciało, zorientowaliśmy się, jak się ciemno zaczęło robić..
Początek liceum, wycieczka objazdowa po Francji, czasem spanie w autokarze, albo po jakichś szkołach, co noc jakieś wypady i chlanie, a rankiem cisza w autokarze, bo każdy dogorywał..
Na studiach wypad ze znajomymi na Krym, dojazd kilka dni pociągiem parowym, nocowanie na jakiejś tanich kwaterach, nawet za 2 dolce nocleg, codziennie wypady na miasto/molo/deptaki.
Na studiach, wyjazd na work and travel, zdecydowałem się późno, oferty były już mocno przebrane, więc zdecydowałem się na park rozrywki, gdzie były rollercoastery. W czasie lunch breaków, można było nałożyć zwykły podkoszulek i pojeździć sobie. Wszyscy mieszkali w takich małych blokach po 5 osób w pokoju, codziennie były imprezy, wszyscy się u kogoś zbierali imprezy były takie zajebiste, że nawet lokalsi przychodzili..
Było paru latino, co wyrywali laski, nie rozumiałem jak oni to robią, nie byli jacyś specjalnie przystojni, ale Polkom, Rosjankom, odbijało na ich punkcie, swoje się napatrzyłem, wróciłem do polski taki pozytywnie wkurwiony, że od razu sobie znalazłem dziewczynę 🙂. Napatrzyłem się też ogólnie na stany, ale już wtedy widziałem, że to papierowe imperium, że emigracja do USA, to nie opcja dla mnie..
Pierwszą noc spędziłem po części na ulicy, z jakimiś bezdomnymi a później na dworcu, bo tam gdzie miałem nocować życzyli sobie 20$ za nocleg z kilkoma nieznajomymi osobami, więc stwierdziłem, że chyba ich pojebało..
Najdłuższy dzień w moim życiu, nie spałem ponad 48h 🙂