Pracuję w pewnym klubie.
Zatrudniony jestem na umowę zlecenie od 3 lat z firmy zewnętrznej która wykonuje wszystkie polecenia swojego Pana jak konformista.
Absurdalne cięcia kosztów wywołują śmiech na ustach a może nawet łzy w oczach.
Pod pretekstem tego o czym trąbią w telewizji bez przerwy (tego na K) zakładają coraz większe kajdany na dłonie i łańcuchy na szyję.
Wydłużając czas pracy, nie dając podwyżki, redukując liczbę pracowników na zmianie, oraz liczbę dni pracujących.
Nie muszę chyba nikomu mówić jak zmienia się komfort pracy kiedy zamiast 3 pracowników nazwijmy to “działających” pozostaje tylko 1.
Po dokonaniu kalkulacji:
Pracuję 13h za free w miesiącu
Robię za 2 lub nawet 3 pracowników (więcej pracy, nacisków itd)
Stawka godzinowa w zaokrągleniu spadła mi o 6zł (z 24 na 18)
Liczba dni pracujących zredukowana o 4-5 w miesiącu.
Wstępnie miała być podwyżka o 8% od marca, której nie ma i nie będzie (znowu spadek z ok 26zł/h na 18zł/h) to daje 8zł/h spadku.
Podwyżki nie ma, premii też, nadgodzin.
Stawka minimalna w kraju wzrosła
Praca w godzinach nocnych.
Inflacji to ja nawet nie biorę pod uwagę 😛
Podsumowując straty finansowe duże patrząc na stawkę godzinową, a co z innymi “ukrytymi kosztami” tj większa eksploatacja, ryzyko, stres itd…
Dialog z “szefem” nawiązany jednak typowe sianie ziarna nadziej, która tak naprawdę jest pustym gadaniem czyt. (musimy poczekać, pogadam z właścicielem itd)
Odwracanie uwagi od rzeczy istotnych, bo skoro “pieniążki” pasywnie płyną to wątpię aby stanął w obronie pracownika, dając naciski.
Wydaje mi się że nie tyle co proszenie o podwyżkę, a samo wytoczenie powyższych armat będzie wystarczające do osiągnięcia celu.
O tyle analizując całą sytuację wiem że nie dostanę tych powiedzmy +40% jedyne co dostanę do wypowiedzenie.
Jakie jest wasze zdanie w tej sytuacji - bo ja już wydrukowałem wypowiedzenie.
Tylko się zastanawiam czy dać je już teraz, czy jeszcze poczekać.