Rysiek Ważniejsza od sprzętu jest motywacja, bo możesz kupić wioślarza i będzie się kurzył na strychu.
Słusznie. Mam kilka sprzętów, w tym wiosło i tak jak mówisz kurzą się - a ponieważ nie mam strychu to codziennie sie o nie potykam - ale nie siądą powiosłować.
Do spaceru przy biurku jestem zmotywowany - prosty nawyk, aranżacja miejsca pracy i po prostu klepię dalej te swoje mejle idąc. Nic więcej się nie zmienia. I tak już stałem przy biurku, więc teraz pod nogi zamiast deski-balanserki podstawiam bieżnię i myk.
Kupiłem w końcu najtańszą na rynku, jestem mega zadowolony, mam nadzieję że wytrzyma bezobsługowo długi czas dopóki nie dorobię się czegoś wytrzymalszego. Zaskoczyła mnie obecność czujnika i licznika kroków. Więc dałem sobie cel 10 tysięcy kroków codziennie i myk - stało się - już 2 dni po 10 tys spacerku pękły - są zakwasy. To daje jakieś 2 godziny dziennie. Przy 8-9 godzinach przy biurku to strzela niezauważenie.
Ustawiam prękość na ile mi pasuje i tup, tup, tup. A mejle się piszą, tabelki w exelu kolorują, poprawił mi się (i tak zajebisty) nastrój bo jestem pewien, że wreszcie się należycie ruszam - a tak to siedziałem/stałem na tej niby-kwarantannie. Na spacerze takim dłuższym to byłem pół roku temu.
Macie jakieś sugestie? Aha chodzę w butach do biegania, próbowałem boso ale to zły pomysł, bolą stopy na płaskim, twardym.