Cześć.
W tym temacie chciałabym abyście podzielili się swoimi niebezpiecznymi sytuacjami w których się znaleźliście z różnych przyczyn.
Nie muszą to być wydarzenia w trakcie Waszych podróży.
Tylko historie, w których czuliście strach, niesamowity przypływ adrenaliny, które wzbudziły w Was skrajne emocje. Coś w rodzaju sytuacji granicznych.
Ja zacznę.
Sytuacja miała miejsce w Stanach Zjednoczonych, kiedy z koleżanką wybrałyśmy się samotnie w podróż.
Miałyśmy spać u jakiegoś gościa, który ogłaszał się w Internecie. Codziennie prawie spałyśmy w różnych miejscach ale dzięki temu poznawałyśmy mnóstwo osób.
Było około północy. Przywitał nad Afroamerykanin z dredami na głowie, ze skrętem w ustach. Wziął nasze plecaki (nasz cały dobytek, podróżowałyśmy tylko z plecakami), i zaczął prowadzić nas do swojego miejsca zamieszkania. Dodam od razu, że dzielnica wydała mi się nieciekawa i intuicja podpowiadała mi, żeby zawrócić. Ale poszłyśmy dalej, było późno, a my nie miałyśmy gdzie spać. Zaczął prowadzić nas po schodach jakiegoś obskurnego budynku, potem zeszliśmy na dół do piwnicy. Idąc po tych schodach, nie wiedziałam, czy iść, czy się wycofać.
Byłam już lekko przerażona. Ale po tym, co zobaczyłam w środku całkowicie straciłam panowanie nad sobą (koleżanka ciągle powtarzała mi: nie daj poznać, że się czegoś boisz).
Wszędzie były porozrzucane jakieś ubrania, buty, pootwierane drzwi. Spotkaliśmy pod drodze nieciekawe towarzystwo.
W końcu Afroamerykanin zaprowadził nas do swojego pokoju (pokój był akurat normalny, z lodówką, dwoma łóżkami). Zapytał, czy się czegoś napijemy, wyciągnął dla nas piwa.
Powiedziałyśmy, że najpierw wolałybyśmy coś zjeść. Zaprowadził nas do kuchni, z której mogłyśmy ewentualnie szybciej uciec.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że tam nie miałam zasięgu. Rozmawiamy sobie na luzie. Przedstawił nas swojemu koledze, który wyglądał jakby wyszedł z więzienia, sporo tatuaży. Zaproponował, że razem obejrzymy film.
Powiedziałam koleżance po polsku (na szczęście nie rozumieli polskiego), że się boję i na pewno tu nie zasnę.
Naprawdę przerażona byłam wtedy, kiedy zadzwonił do swoich kolegów, żeby wpadli, bo przyjechały do niego Polki.
Wtedy doszło do mnie, że trzeba jak najszybciej się ulotnić.
Byłam spięta, kiedy spojrzałam w lustro moje źrenice były powiększone tak, jakbym brała jakieś narkotyki.
Mówimy mu, że zanim pójdziemy spać, to chciałybyśmy pozwiedzać okolice. Zaproponowałyśmy wyjście na piwo do knajpki. Nagle zaczął być niemiły. Zaczął pokazywać nam swoją rodzinę, że jutro możemy tam pójść, jeśli dzięki temu poczujemy się bezpiecznie. Dodam również, że plecak miałam ciągle na kolanach, nie oderwałam się od niego ani na moment. Powiedziałam, że wychodzimy, ale na pewno tu wrócimy, tylko chcemy jeszcze coś zobaczyć. Koleś zaczął mówić, żebym się wyluzowała. Ze wściekłością w oczach odrzekłam, że musimy iść. Wstałyśmy do wyjścia i ruszyłyśmy, wtedy on złapał mój plecak. Cudem mu go wyrwałam, i w nogi. Jeszcze nigdy tak szybko nie biegłam, nawet nie wiedziałam, że jestem w stanie tak szybko.
Odetchnęłam, kiedy znalazłyśmy się w bezpiecznym miejscu. Poszłyśmy do jakiegoś baru, żeby podłączyć telefon i szukać miejsca do spania.
Dodam również, że nie miałyśmy już kasy.
W końcu udało mi się coś znaleźć. Zanim ten hotel znalazłyśmy, to była trzecia nad ranem. W hotelu chciałyśmy zapłacić kartą w nadziei, że się uda, ale transakcja była odrzucana.
W rozpaczy zadzwoniłam do moich rodziców, żeby przelali nam kasę. Odebrali o 3 nad ranem.
Cudem uzbierałyśmy pozostałą kasę z drobnych, gdzieś przed hotelem na uboczu.
W końcu dostałyśmy się do pokoju.
Trzecia sytuacja w domu rodzinnym. Mieszkam na uboczu, wokół lasy, jeziora, do najbliższego sąsiada ponad kilometr. Jestem sama w domu ze starszym bratem.
Śpię sobie, jest około drugiej w nocy, zima.
Słyszę dzwonek do drzwi. Nie otwieram, nagle słyszę namolne pukanie, a potem skowyt moich psów (mam dwa goldeny).
Słyszę jak mój brat schodzi i otwiera drzwi. Ja podchodzę do okna i widzę jak się napierdalają. Dwóch na jednego ( na mojego brata).
Krzyczę, słyszę od jednego: zamknij ryj dziwko.
Próbuję zadzwonić na policję, ale tak drżą mi ręce, że z trudem trzymam telefon. Nie mogę wybić cyfr. W końcu rezygnuję. Zbiegam na dół, z pogrzebaczem do kominka, boso w samej piżamie.
Widzę jak mój brat siedzi na jednym i go napierdala po twarzy. Drugi próbuje go oderwać. Mój pies szarpie za ramię. Bez zastanowienia przypierdalam tym pogrzebaczem z całej siły w plecy. Wyje z bólu, pluje mi w twarz, kolejny raz nazywając mnie dziwką.
Mówię bratu, żeby przestał bić tego, który leży, bo go zabije. Popadł w jakiś amok.
Z trudem udaje mu się wstać, z trudem udaje im się uciec. Nie wiem, kto to był. Podejrzewam, że “koledzy” mojego brata, gdyż był zamieszany w handel narkotykami.
Wciąż nie mogę uwierzyć, co się stało. Mój brat ma całe ręce we krwi, uśmiecha się do mnie i mówi, żebym się uspokoiła. Ja cała drżę i płaczę. Potem dwie godziny dochodziłam do siebie kąpiąc się w wannie.
Do dziś, kiedy słyszę dzwonek do drzwi w nocy, to mam dziwne odczucia, automatycznie się spinam.
Kiedy miałam 13 lat i wyjechałam z koleżanką na przejażdżkę rowerową gdzieś w odległe leśne tereny.
Wdrapałyśmy się na ambonę (to miejsce dla leśniczych, którzy polują na zwierzynę). Siedzimy sobie tam, oczywiście wydrapałyśmy swoje inicjały, nagle widzimy, że idzie jakiś mężczyzna ubrany całkowicie na czarno. Byłyśmy bardzo młode, daleko od domu, więc się przestraszyłyśmy, szybko zaczęłyśmy więc schodzić, żeby uciec.
Szybko wsiadłam na swój rower i zostawiłam koleżankę w tyle, oglądając się za siebie zauważyłam tylko jak trzyma ją za bagażnik podnosząc tył roweru do góry tak, że koleżanka stała w miejscu.
Zaczęłam się modlić (odmówiłam cały różaniec pod drodze), na szczęście wkrótce zauważyłam, że koleżanka jedzenie za mną.
Sytuacja kolejna miała miejsce w moim domu rodzinnym, kiedy moja ciocia nas odwiedziła (starsza osoba), i spadła ze schodów.
Pracowałam wtedy zdalnie. I nagle słyszę: dzwoń po karetkę.
Automatycznie czuję niepokój, wyłączam komputer i zbiegam na dół.
Na korytarzu widzę nieprzytomną ciocię we krwi.
Łzy zaczynają mi napływać do oczu. Od razu czuję jak drżą mi ręce i mam znowu problemy z oddechem. Panikuję.
Zakrywam oczy, przyciskając rękaw do ust, zrobiło mi się niedobrze na widok krwi, zapachu krwi i całego wydarzenia.
Schodzę do pokoju rodziców, żeby znaleźć koc, o to prosili mnie rodzice. Idę, nagle robi mi się ciemno przed oczami, upadam, na szczęście lekko i bezboleśnie, bo osunęłam się jakby po ścianie.
Budzę się leżąc na łóżku, młodszy brat podaje mi wodę (z kranu, niedobra jak chuj), biorę łyk i wszystko wypluwam.
Szybko biegnę do łazienki, żeby zwymiotować. Wszystko wydaje mi się szare. Biorę L4 na kilka dni.
Po całym wydarzeniu przez kilka dni czułam nadal zapach krwi. Wszystko wydało mi się takie kruche. Zaczynam być milsza dla ludzi, ale tylko przez jakiś czas. Na szczęście wszystko powoli wraca do normy.