Postanowiłem Wam dzisiaj nieco zaburzyć spokój myśli i wspaniałe poniedziałkowe rozkosze nowego tygodnia. Może kogoś dopadnie dziwne swędzenie z tyłu głowy po przeczytaniu niniejszego wpisu?
Pomyślcie nad tym chwilę i zapytajcie samych siebie - jaki ma sens i jak bardzo korzystne dla Was samych jest stawanie codziennie w zwartym szeregu pracowników czyjejś firmy?
Zadajcie sobie również pytanie - czy w pracy pracujecie by realizować swoje cele i marzenia czy może cele i marzenia swojego szefa i właścicieli firmy?
Być może w Waszym przypadku wszystko co robicie w pracy ma głębszy sens i nic nie trzeba w tym zmieniać. Ja nie miałem komfortowego poczucia realizacji tego, co chcę rzeczywiście w życiu robić i tego ile chcę zarabiać.
Trybik w wielkiej korporacji ma dosyć
W nieodległej przeszłości, jakieś 10 lat temu, postanowiłem porzucić pracę w korpo i zająć się pracą na własny rachunek. Byłem wtedy VP w dużym banku i wszyscy dookoła myśleli, że złapałem Boga za nogi i prowadzę życie marzeń. Ja sam nie byłem co do tego przekonany - natłok pracy, odpowiedzialności i stresu nie był z całą pewnością odzwierciedleniem moich marzeń ani nie tak wyobrażałem sobie boskie nogi. Marzyłem przecież by pracować znacząco mniej (a nie więcej) albo przynajmniej by pracować za znacznie więcej, jeśli już muszę dużo pracować.
Tak czy inaczej - od postanowienia do czynu minęło około dwóch lat. Był to cały cykl przemyśleń, wahań, rozmów ze znajomymi (którzy, nawiasem mówiąc, w większości odradzali ową zminę), czytania o tym jak zrobić własną firmę i ogólnie walki z samym sobą - ludzikiem zaprogramowanym przez system, społeczeństwo i rodzinę na bycie posłuszną owieczką i rzetelnym wyrobnikiem.
Wyjście z korporacji do samodzielności - dlaczego miałbym to zrobić?
Po tych dwóch latach siłowania się z samym sobą udało mi się wyjść z wyścigu szczurów i odpalić w nieznane terytoria samodzielnej pracy. Uczyłem się o krypto, prowadzeniu firmy, tradingu. Było ciężko i jest ciężko po dziś dzień.
Ale trzymam się tego, co robię i nie poddaję się. Dlaczego? Bez owijania w bawełnę i górnolotnych pierdoletów - dla kasy. Bo pracujemy dla kasy. Głównym motywatorem tego, że robię to co robię jest fakt, że w mojej branży i sytuacji zawodowej nie ma górnego pułapu finansowego, który mogę osiągnąć - mogę się wspinać tak wysoko jak zechcę. W “zwykłej” pracy ZAWSZE istnieje ograniczenie tego ile możesz zarobić a cięższa praca wcale nie oznacza zarabiania więcej. W rzeczywistości zarabiasz wciąż tę samą kwotę, ponieważ akceptujesz stawkę wynagrodzenia za swój czas a nie za talent, umiejętności czy realne wyniki - nie rozdrabniam się w kategorie np. sprzedawców (pracujących na procent) bo oni również, mimo zawierania milionowych kontraktów, owych milionów w swoim portfelu nie widzą.
Praca w korporacji - tego Wam nie mówią
Czy znacie to uczucie ciągłego niedosytu, towarzyszące Wam w pracy przez lata, gdy pracujecie w swojej pracy od bardzo długiego czasu, zdobyliście doświadczenie, firmowy prestiż czy nawet jakiś szacunek i pozycję autorytetu w firmie? A jednak nowy kolega, którego właśnie firma zatrudnia, zarabia tyle samo co Wy lub niewiele mniej? I na dodatek to każdy z Was musi nowemu koledze oddać dotychczasową wiedzę i swoje latami zdobywane doświadczenie zupełnie za darmo - w korpo zwie się to szumnie “on-boarding” - i tak nim pokierować, aby pewnego dnia mógł działać tak jak Wy i zwyczajnie Was zastąpić.
Po kilku latach pracy w firmie możesz dostać awans - ale czy chodzi tu o nagradzanie Waszej ciężkiej pracy czy może bardziej chodzi o to, żeby firma zwyczajnie mogła zatrzymać pracownika, któremu płaci tylko ułamek wartości jego pracy? Czasem nawet firma obdaruje pracownika podwyżką - mniej lub bardziej hojną - niestety podwyżka zazwyczaj nie nadąża za inflacją i nie powoduje znaczącej zmiany statusu “obdarowanego”. A rzeczywisty sufit możliwości zarobkowych pracownika ZNACZĄCO właściwie się nie zmienia - 99.9% pracowników nie zarobi tyle, by zbudować tzw. “generational wealth”, które zmienią status przyszłych pokoleń Waszej rodziny. Możesz sobie kupić trochę lepszy samochód lub dostaniesz kredyt na trochę większe mieszkanie lub dom. I tyle. Zostajesz tam, gdzie jesteś i dalej pracowicie kręcisz się w karuzeli - magia wyścigu szczurów.
Wolność finansowa jest celem nadrzędnym
Jeśli macie w głowie wspomniane na początku swędzenie, odwagę i umiejętności to warto zdecydować się na dążenie do wolności finansowej w oparciu o możliwości, które dają nieograniczony pułap finansowy. Da Wam to możliwość wspinać się tym wyżej, im więcej włożycie pracy i im większe zdobędziecie doświadczenie.
Ja wybrałem krypto, własną firmę i trading. Czy mam gwarancję, że mi się uda? Nie mam. Ale od 8 lat nie narzekam, że idę do roboty i zarobiłem znacznie więcej niż kiedykolwiek sobie wyobrażałem.
Podążanie starymi, utartymi ścieżkami wpajanymi nam przez społeczeństwo, rodziców i nauczycieli może wydawać się bezpieczne ale w dzisiejszym świecie prawdopodobnie sprawi, że będziesz się kręcić w kółko. Do końca życia.
Miłego poniedziałku! 😆