Anna Syndrom ratownika łączony jest tez dużymi pokładami wrażliwości i empatii, choć nie tymi skierowanymi do siebie i na siebie czy gdzie ma się interes w pomaganiu
W punkt.
To moja duża słabość, którą uświadomił mi prof. @Imbryk - kierowanie empatii do drapieżników.
Pod tym względem jestem jak typowa żona alkoholika - daję drugą, trzecią, dziesiątą szansę, staram się w każdym widzieć człowieka, porusza mnie cudza krzywda i problemy, bardzo z tym empatyzuję, bo wiem, co to znaczy bać się odrzucenia, cierpieć, wiem czym jest ból psychiczny.
Nie przyniosło mi (ani nikomu innemu) to postępowanie nic dobrego.
Spędziłem 6 lat w związku z dziewczyną z bordeline, sto razy próbowałem odejść i sto razy zostawałem kuszony obietnicami, że “ona się zmieni”.
Nie potrafiłem iść na policję, gdy byłem nękany latami przez stalkerkę - a doradzał mi to każdy, w tym moja żona.
Rozpracował to wybitny specjalista, mentor, kołcz, profesor @Imbryk, który przysiadł ze mną i spokojnie rozbijał moje iluzje, jedna po drugiej. On wiedział od razu o co chodzi, ale podszedł do mnie sprytnie, bo oczywistą (dla niego) odpowiedź bym odrzucił od razu, moje ego by tego nie uniosło.
Otóż mimo tego, że babka była potworem stosującym wszelkie możliwe manipulacje, gaslighting, straszącym mnie swoim samobójstwem, śledzącym każdy mój ruch w mediach społecznościowych mi….było jej szkoda.
Tak, uważałem ją za kruche, bezbronne, słabe, skrzywdzone DZIECKO. Nie widziałem w niej dorosłego człowieka, który powinien ponosić odpowiedzialność (w tym karną) za swoje czyny. I nie wolno było mi jej “skrzywdzić” ponownie.
“Postanowiłem” więc krzywdzić samego siebie (mimo, że przecież sam nie miałem w dzieciństwie łatwo!) i znosić pokornie jej nękanie, ciągłe wypisywanie, wyznania miłości na zmianę z szantażem emocjonalnym. Bo przecież ona jest taka “biedna”.
Będę za ten wgląd wdzięczny @Imbryk -owi już zawsze. Pomógł mi się od niej uwolnić, mam od kilku miesięcy spokój.
Anna W moim domu rodzinnym było sporo narcystycznych zachowań. Mimo to wielokrotnie byłam pierwsza do pomocy nie licząc się z kosztami i tu zawsze działał jakiś łącznik więzów krwi typu: „nie ważne, co ci zrobili to twoja rodzina, innej mieć nie będziesz”.
Nie zaskoczę pewnie tym, że miałem tak samo.
Anna Czasami ktoś mnie, co najwyżej regresował, wtedy faktycznie czułam się zagubiona i zastanawiałam się jakim curwa cudem do tej pory żyłam samodzielnie?
Też tak miewałem - człowiek czuł się w takim momentach jak malutkie, bezbronne, porzucone dziecko.
Absolutnie pojebany stan.
Tak jednak działają toksycy - regresują nas do stanu emocjonalnego dziecka.
Anna Sama należę do osób, które wcześnie nauczyły się radzić sobie samodzielnie wiec jakoś specjalnie ratowników na swojej drodze nie spotkałam
I tu miałem identycznie - to zawsze ja wchodziłem w rolę tego “ratującego”.
Myślę też, że dużą w tym rolę odgrywa to, że byłem wychowywany na “twardziela”, byłem najstarszym dzieckiem w całej rodzinie, opiekowałem się rodzeństwem i kuzynowstwem, lubiłem siebie “zaradnego”, “skutecznego”, “sprawczego”, “tego, który rozwiązuje problemy”.
To jednak, co potrafi być pożyteczne w pracy w relacjach może prowadzić do naszej zguby.
Nie znosiłem uczucia bezsilności. Ja bezsilny? To dobre dla mięczaków.
No ale ostatnio rozmawiałem o tym z jedną koleżanką, powiedziała mi coś takiego:
“Johnny, ale przecież bezsilność to fantastyczne uczucie informujące nas o naszych granicach, o tym, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy i przyszedł moment na odpuszczenie - dalej iść się po prostu nie da”.
Olśniło mnie. No faktycznie.
A ja tak wiele razy to uczucie ignorowałem i działałem wbrew. Oczywiście nigdy nic nie byłem w stanie więcej zdziałać, to było klasyczne bicie głową w mur.
Anna pokazywanie, jakie szczęście mnie oto spotyka czy wspomniane uwstecznianie by grzmieć do mnie z piedestału jak pouczający bóg: „kobieto…"
Narcyzi również mają coś w stylu syndromu ratownika, ale wygląda to u nich nieco inaczej.
Masz stać się w pełni zależna i poddana jego woli, to w końcu wcielony Bóg - on Ci powie jak masz żyć, co wolno Ci robić, a czego nie 😂
A spróbuj tylko od niego odejść - wtedy dopiero zaczyna się jatka. Boga się przecież nie zostawia 😉
Anna Dorosły daje dostęp do siebie wyłącznie po sprawdzeniu czy ktoś chce niszczyć czy budować i to jest nasza odpowiedzialność. Jeżeli masz w sobie wrażliwość i dobro to jest to wartość i miękki możesz być dopiero dla tego, co, do kogo masz pewność, że jego celem jest to samo w stosunku do ciebie, wtedy możesz wyjść w pełni ze swoją troską i wrażliwością.
Piękne, gdzieś to sobie zapiszę.
Może w końcu dotrze to do tej łysej, głupiej pały 😂