To nie jest zero jedynkowe. Trzeba zawsze umieć rozpoznać, kogo masz po drugiej stronie i różne jego dążenia i mechanizmy. Czasami wygrać znaczy przegrać, a ja nie chce tego robić.
Dla przykładu kilka razy chciałam się skonfrontować z moja matka odnośnie przeszłości. Ona wtedy włącza takie mechanizmy ochronne, że to nie jest po prostu możliwe. Za którymś razem uznałam, że ona nie jest w stanie przyznać się do błędu, powiedzieć ok. pewne rzeczy schrzaniłam, wybacz mi. Mogłybyśmy na tej bazie spróbować odbudować coś pomiędzy nami, ale z nią tak się nie da. Nigdy nie usłyszę tych słów. Wiec odpuściłam, mamy oficjalne stosunki, powierzchownie jest dobrze, ale przez tą blokadę nigdy nasza relacja nie zazna żadnej głębi.
Sama w konfrontacji z wciąż nastoletnią córką, umiem się przyznać do tego co zawaliłam. Wczoraj miałyśmy dłuższą rozmowę, z której wynikło, że ona ma mocno pozytywny odbiór mojej osoby pomimo wielu spiec czy nieprzyjemnych konfrontacji. To chyba dlatego, że nie udaję nieskazitelnej plus to, że zawsze starałam się pilnować żeby nawet w wielkim wkurwie i poczuciu niesprawiedliwości nie palnąć jakiegoś rażącego głupstwa. Zawsze bardzo uważam, co mowie i żeby nie być jak nadmiernie reaktywny pekińczyk bau bau bau….. bau bau………….bau bau bau…………bau bau bau…bau bau
HelenaK A tu już trzeba sobie postawić pytanie czy nie nagina się własnych zasad odpowiadając w ten sposób, nie umiałam odgryźć się po poście yolo tak żeby zrozumiał, bo to nie jest mój język komunikacji, jestem słaba w takich momentach, ale za to czuję się spójna w swoich zasadach, to jest jednak ważniejsze.
Fajnie jest mieć zasady, jednak ostatnio, choć miałaś okazję zakopać topór wojenny i odpowiedzieć prowokatorowi @KptSkok pierwsza dementując czy cokolwiek, co rozbroiłoby ta sytuacje, nie zrobiłaś tego i czekałaś na dalsze reakcję innych. Możesz mieć tez wpływ na to jak wygląda ta sytuacja.