Imbryk proszę o tym pamiętać i porzucić nadzieję
Na początku trzeba zaakceptować fakt, że mamy do czynienia z pasożytem. Akceptacja nie ma nic wspólnego z jakąś “miłością” czy innym uduchowionym stanem. Zaakceptować = pogodzić się z faktami. Przykładowo - akceptuję fakt, że cytryna jest kwaśna, co nie jest równoznaczne z tym, że mam wpierdolić ją w całości - nie zrobię tego, bo mi wykrzywi ryj.
To jest w chuj trudny krok, jak każde zderzenie z rzeczywistością. Mi już na terapii babka powiedziała “musi się Pan pogodzić z tym, że ma Pan złą matkę”, ale ja oczywiście tego nie zrobiłem - jedynie udawałem przed samym sobą, że tak jest przez dobrych parę lat.
Jeśli bowiem wykonamy pierwszy krok i zaakceptujemy fakt, że mamy do czynienia z pasożytem opcje są DWIE i TYLKO DWIE:
a) dalej karmić pasożyta z pełną świadomością, że nie otrzymamy za to ŻADNEJ nagrody
b) przestać karmić pasożyta
Nie ma opcji c) - “uleczę pasożyta mocą swojej miłości”.
Nie ma opcji d) - “zmienię pasożyta w dorosłą, dojrzałą osobę”
Nie ma opcji e) - “pasożyt pewnego dnia sam z siebie zrozumie jak mnie źle traktuje i zacznie mnie szanować i kochać, więc warto go dalej karmić”
Nie ma opcji f) - “pasożyt pewnego dnia nagrodzi nas za nasze poświęcenie i wreszcie nas pokocha bezwarunkowo, wiec warto go dalej karmić”
Tych opcji NIE MA, wybór sprowadza się WYŁĄCZNIE do a) albo b).
TYLKO TE DWIE OPCJE!
Wybór każdej z opcji wiąże się z pewnymi konsekwencjami.
Wybierając a) tracimy siebie, wręcz unieważniamy. Uznajemy, że nie mamy prawa do własnego życia, potrzeb, pragnień, a celem naszego życia jest właśnie karmienie pasożyta jako pewnego rodzaju służba, powinność. Bo przecież pasożyt i jego dobrostan jest ważniejszy od nas i naszego dobrostanu.
Wybierając b) odzyskujemy siebie, ale przypinana jest nam łatka niewdzięcznego gnoja, stajemy się (przez jakiś czas) czarną owcą w rodzinie, przypisywane są nam najgorsze motywacje, jesteśmy posądzani o chorobę psychiczną. Pasożyt zrobi wszystko, żeby przywrócić status quo, więc trzeba ten napór wytrzymać (bo jest on chwilowy).
Warto pamiętać, że pasożyt nigdy nie jest dojrzałą osobą, bo dojrzała osoba zawsze uzna nasze prawo do samostanowienia. Pasożyt to na poziomie emocjonalnym dziecko, a dzieci cholernie boją się utraty relacji, która je karmi. Pasożyt może nas straszyć odejściem/zerwaniem relacji, ale tak naprawdę boi się tego najbardziej na świecie - szczególnie dotyczy to rodziców, którzy nie mają możliwości tej relacji czymkolwiek zastąpić.
Sam miałem łącznie 2,5 letnią przerwę w kontaktach z matką, ale wyszła mi ona na dobre. Teraz mamy relację bardzo powierzchowną, bez jakichkolwiek oczekiwań z mojej strony, nie szukam u niej bliskości, wsparcia, miłości, uznania czy czułości - wiem, że to nie ten adres i muszę sobie to zapewniać u innych źródeł. Ale zawsze dostanę jakąś wałówkę i zostanę poczęstowany pysznym obiadem.
Stanowczość popłaca także i na tym polu, ale najpierw trzeba zaakceptować fakty.