Coś pokroju, jak Johny napisze - bo w sumie mam ochotę się w sumie wyżalić a że jestem anonimowy no to no.
Ogólnie od dłuższego czasu widzę, że zgniłem. No, ale od początku
Jak byłem mały miałem mocno przejebane bo wychowywała mnie tylko mama i babcia - no z ojcem nie mieszkałem a jak wpadał do nas to zawsze najebany i awantury były.
Nie było alkoholu ogólnie w domu tym co mieszkałem, ale no babcia z mamuśka na okrągło kłótnie i wzajemna obwinianie się o przeszłość.
Gdy byłem w podstawówce jakoś byłem mocno wycofany, ale podjadał mnie sport. Gdy byłem w Gim poszedłem do klasy sportowej, noi w sumie tam zostałem rzucony na głęboką wodę. Nikogo nie znałem a wiadomo, jak to jest w tych gimnazjach czasami. Wtedy prawie chłopaka przeprawilem na drugi świat, chcieli mnie wyrzucić, ale jakoś się obroniłem. W końcu sam się przepisałem do innego szkoły, ale już blisko domu.
To było jeszcze gimnazjum. Trafiłem do spoko klasy, wtedy pojawiły się u mnie większe problemy z zachowaniem. Dokuczalem, mało się uczyłem, trochę się biłem, zacząłem palić i pić. Miałem wtedy też niezłe branie więc poznałem swoją pierwszą dziewczynę.
Podchodziłem trochę z nią i wtedy przedawkowalem narko po których miałem ogromne problemy ze zdrowiem. Wtedy byłem młodym chłopakiem, ale no laska ze mną zerwała i ogólnie zostałem z tym sam. Męczyłem się na okrągło w szpitalu, nie funkcjonowałem normalnie.
Poszedłem do szkoły średniej. W pierwszej szkole średniej miałem dalej ogromne problemy ze zdrowiem. Nie byłem w stanie normalnie funkcjonować dalej z rówieśnikami - doznałem takiego wykluczenia w pewien sposób. Po prostu każdy miał w dupie to, przez co ja przechodzę. I moja rodzina w domu też. Dalej byłem z tym sam
Później zmieniłem szkołę średnią na dużo lepsza, wziąłem się za naukę a moje zdrowie trochę się polepszyło. Miałem już spoko klasę - nawet bardzo spoko. Wszystko tak, jakby wróciło do normy, ale.czasami dalej miałem problemy z tym zdrowiem.
Oczywiście trochę rzeczy pominąłem też, ale.to tak w skrócie. Skutki są tego, jakie są. Po ogromnych trudach wyzdrowienia teraz czuję się tak dobrze, jak
wcześniej. Problem jest tylko taki, że zgniłem.
Często zdarza mi się, że ludzi traktuje przedmiotowo. Nie boje się rzeczy, których się bałem wcześniej - coś w stylu umrę to umrę - wyjebane. Włączył mi tryb, że silny zjada słabego - i tak też się zachowuje.
Oczywiście dalej się one zdarzają, ale już nie umożliwiają funkcjonowania normalnego.
Strasznie mi zryło mi banie to, że choroby tak mnie młodego wymęczyły. Brak wsparcia, ciągle szpitale, walczenie o to, żeby wyzdrowieć. No cóż.
Nie miałem żadnych przyjaznych doznań takich w tak młodym wieku, przez kilka lat. No chyba, że przyjaznym doznaniem można nazwać to, że wyniki badań lepsze trochę, niż wcześniej.
To mnie zmieniło bardzo i już nic nie zmieni raczej. Od małego zostałem dojebany przez życie - co pewnie będzie miało wpływ na przyszłość.
Meh